Obraz2

Leja, leja! – o tym dlaczego trzeba oblewać się wodą na Wielkanoc

Dawne oblewanie wodą

W Poniedziałek Wielkanocny przede wszystkim kawalerowie oblewali dziewczęta wodą – „na zdrowie”. Rodzice oblewali wodą dzieci – „aby rosły”. Gospodarz oblewał gospodynię: „na urodzaj w polu”, „żeby krowa dobrze się doiła”.

Oblewano się wodą, czerpano wiadrami wodę ze studni, pławiono dziewczęta w korytach przy studniach, niekiedy w rzekach, strumykach i stawach, z drewnianych konewek nabierano wodę sikawkami wykonanymi z gałązek dzikiego bzu. Chłopcy oblewali wodą, zaś dziewczęta odwdzięczały się obdarowując ich jajkami i pisankami, częstując jedzeniem i alkoholem, gdyż oblanie wodą było wyrazem sympatii.

Często bywało, że oblewanie wielkanocne stawało się początkiem oficjalnych zalotów. Jak piszą Aleksandra Bal i Leokadia Wolak w monografii wsi Kamionka: „Najweselszy był zawsze drugi dzień świąt. W „Leja” można było oblewać się wodą. Szczególnie młodzież lubiła tę zabawę. Oblewano się nawet wiadrami, a ta panna, którą oblewano najmocniej, najbardziej się podobała. Piski i wrzaski rozlegały się z różnych stron”.

News will be here

Ludowa magiczna moc wody

Oblewanie wodą w okresie wiosennym było przykładem działań magii naśladowczej i kontaktowej, wpisanych w archaiczny światopogląd społeczeństw rolniczych. Magia ta polegała na założeniu o istnieniu związku pomiędzy człowiekiem i światem zewnętrznym oraz wierze w możliwość oddziaływania człowieka na przyrodę przez odpowiedni system praktyk.

Istota magii naśladowczej opierała się na odpowiednim sposobie wykonania zabiegu, według prawa „podobne czyni podobne”. Wykonywanie lub nie wykonywanie działań symbolicznych – naśladujących, pociągało za sobą dobre lub złe skutki i wyniki. Czyli: zabieg oblania kobiety przez mężczyznę – miał spowodować, że na ziemię spadnie deszcz, że nie zabraknie wody roślinom posianym i zasadzonym w ziemi. Zaś według magii kontaktowej – przez kontakt czegoś, kogoś z przedmiotem niosącym określone cechy, cechy te udzielają się otoczeniu, osobie, przedmiotowi.

W naszym przypadku: oblanie wodą niezbędną do życia i wegetacji, noszącą cechy czystości, regeneracji, spowoduje, że człowiek będzie czysty i zdrowy, odrodzony.

Rozlewanie, wylewanie wody miało na celu zapewnienie posianym i posadzonym w ziemi roślinom dostatecznej ilości wody (opadów deszczu) na wiosnę, a więc w okresie kiedy woda była niezbędna do ich rozwoju. W tym samym celu w Niedzielę Wielkanocną kropiono przy pomocy palm wodą święconą ziemię czy oblewano lub uderzano palmą krowy.

Wierzono, że przez oblanie wodą młodej kobiety, następuje pobudzenie i wzmocnienie sił witalnych i sił płodności. Uważa się również, że oblewanie wodą stanowiło symboliczny akt oczyszczenia: pozbycia się zła utożsamianego z zimą i ciemnością, rozpoczęcia nowego życia na wiosnę.

W Sieteszy w Przeworskiem, o północy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek, młodzież pali ognisko i oblewa się nawzajem wodą z cudownego źródełka św. Antoniego, która ma właściwości lecznicze i hartujące.

Wodę ze źródełka św. Antoniego zabierano w kankach do domu, aby domownicy obmyli się nią przed świtem „zanim obudziły się ptaki”. Wczesnym rankiem w Wielki Piątek dziewczęta obmywały twarz w wodzie w rzece lub strumyku, co miało im zapewnić urodę i gładką cerę.

Śmigus i dyngus

Rozpowszechnione współcześnie określenie „śmigus – dyngus” pochodzi spoza Rzeszowszczyzny. Tak nazywano oblewanie, uderzanie się witkami wierzbowymi i obdarowywanie datkami praktykowane w czasie Wielkanocy na Mazowszu, Wielkopolsce i Mazurach, a także na Kaszubach, Śląsku i w Małopolsce. (Nazwę „śmigus” i „śmiergust” wywodzi się od niemieckiego rzeczownika „Schmackostern” – uderzanie rózgą na Wielkanoc. Zaś „dyngus” pochodzi od niemieckiego czasownika „dingen” – wykupywać, dawać okup.)

W Radomskiem „chodzenie po dyngusie”, „dyngowanie” – polegało na obchodzeniu domów w Poniedziałek Wielkanocny przez gromadki chłopców, nierzadko z muzyką, którzy wygłaszali bądź śpiewali oracje – życzenia świąteczne:

Przyszli my tu po dyngusie,

zaśpiewamy o Jezusie.

Przyszli my tu po dyngusie,

ino nas do izby wpuśćcie!

Jajek, chleba, sera dajcie

i kiełbaski nie żałujcie”.

Gospodarze obdarowywali dyngusiarzy jajami, wędlinami, pieczywem. Dyngowanie mogło być połączone ze „śmigusem” tj. uderzaniem, smaganiem po plecach, ramionach i nogach  rodzajem bacika ze splecionych gałązek wierzbowych (tzw. ,,śmiergustem”) lub biciem palmą i oblewaniem wodą.

Deszcz to marzenie gospodarza i rolnika po zasianiu i zasadzeniu. Źle dla plonów, dla urodzaju wróżyły suche: kwiecień i maj: Jeśli w kwietniu posuszy, nic się w polu nie ruszy, Mokry maj czyni gumno jako gaj. Dlatego, jeśli wedle starodawnych wierzeń, możemy wpłynąć pozytywnie na wegetację, a wystarczy tylko przestrzegać tradycji oblewania, to… Leja, leja!!!

Oblewanie wodą wydrapane na pisance.