Sidorczuk-wojna

Prezes Olchovii Olchowa, Aleksander Sidorczuk, ściąga do siebie z Ukrainy synową z wnukami. Syn idzie do wojska

– Myślałem, że zapędy Rosji zakończą się na Donbasie, ale okazuje się, że cała Ukraina jest w zagrożeniu – kręci głową Ukrainiec Aleksander Sidrczuk, prezes, wieloletni trener Olchovii Olchowa, były trener Interu Gnojnica, który obecnie mieszka w Ropczycach.

Sidorczuk nie może ze spokojem patrzeć na to, co się dzieje na Ukrainie. – Ciśnienie mi skoczyło. Jestem w kontakcie z rodziną, ale jest mi ciężko – przyznaje Sidorczuk.

W Gródku (dawna nazwa Gródek Jagielloński), 30 km na zachód od Lwowa, mieszka jego syn z rodziną. Synowa i wnuki w najbliższym czasie powinni przyjechać do Ropczyc. Jako uchodźcy nie będą musieli starać się o wizę.

News will be here

37-letni syn, Jurij, na co dzień pracuje w branży budowlanej, a teraz zgłosił się do służby wojskowej. – Jest po dwuletniej służbie wojskowej. Przed chwilą, jak rozmawialiśmy, mówił, że idzie do punktu mobilizacyjnego – dodaje Sidorczuk.

Sidorczuk przyjechał do Polski prawie 30 lat temu. Jest Ukraińcem, ale po urodzeniu mieszkał też z rodzicami w Rosji, konkretnie w Prokopjewsku, niedaleko Nowokuzniecka (względnie blisko Kazachstanu), a później przeprowadził się do Lwowa. Znamienne dla działań Putina jest to, że pod Nowokuznieckiem nikt nie wie o inwazji na Ukrainę. – Telefonowała do mnie znajoma spod Nowokuzniecka i…. tam nikt nie wie o wojnie. Jest tam 6 godzin później. Mówię „u was kończy się dzień, a ty nic nie wiesz”. Tam mówi się, że Putin ruszył z misją pokojową – załamuje ręce Sidorczuk.

W Czerlanach pod Gródkiem jest stare lotnisko. – Ludzie dostają sms-u by się stamtąd ewakuowali, bo lotniska są bombardowane – relacjonuje Sidorczuk. Ukraińcy czują się bezradni. – Rosja chce znów być mocarstwem, dla Putina narodowość ukraińska nigdy nie istniała – mówi działacz Olchovii.

Ukraina niepodległym państwem jest od sierpnia 1991 roku.