Mam wątpliwości…
Jedna z mniszek dominikańskich opowiadała mi o swojej świętej pamięci współsiostrze, Żydówce. Otóż ta siostra często chodziła wieczorami do kaplicy i nic nie byłoby w tym nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że razu pewnego nie wiedząc o tymw kaplicy nie była sama.
Podeszła więc pod krzyż z figurą Chrystusa uklękła i grożąc palcem w jego kierunku powiedziała: „Ty mały Żydku, jak do jutra na to pytanie mi nie odpowiesz, to zobaczysz!” Potrzeba wielkiej ufności, by tak móc rozmawiać z Tym, którego się szuka. Ja miałbym wątpliwość, czy aby mając na względzie wszystkie świętości nie obrażę nikogo wołając w ten sposób.
Miałbym wątpliwości i pewnie na nich bym pozostał. Nie wiem czy ta siostra je miała, ale różnica między nią a mną jest taka, że ona w swoich wątpliwościach się nie zatrzymała ja natomiast często się zatrzymuje. Musimy sobie szczerze powiedzieć, że wątpliwości były, są i będą na każdej płaszczyźnie naszego życia. A im jest ona głębsza im delikatniejsza tym bardziej na zmącenie narażona. Tak jest nasza wiara.
Nie wiem czemu, ale my boimy się wątpliwości. Wydaje się, że duszpasterze zasiali w nas wątpliwość co do naszych wątpliwości tak ogromną, że już żadnych wątpliwości nie mamy, bo nie wolno i to grzech. Odebrali nam Życie, mi odebrali Życie. Apostołowie mieli wątpliwości pomimo tego, że kawę na ławę mieli wyłożoną, że widzieli, dotykali i rozmawiali z Mistrzem. A im bardziej je mieli tym bardziej doświadczali Jego obecności, tym bardziej On do nich przychodził i umacniał ich i tłumaczył im od początku.
Kiedy nie masz wątpliwości może żyjesz blisko Boga, a może tak na prawdę boisz się tego, co nurtuje już od dawna Twoje wnętrze. Może to właśnie moment, by zacząć prawdziwie rozmawiać z Bogiem i wejść z Nim w szczerą relację. Taką, która pozwala na wiele, taką która ożywia moją wiarę, chyba tę najbardziej potrzebną wiarę w dobro ukryte we mnie.
Podobne wpisy