Jest z Rakszawy, a do ropczyckiej orkiestry trafił przez Kolbuszową
Z Dawidem Fusem, zastępcą Edwarda Guzika, kapelmistrza ropczyckiej Miejskiej Orkiestry Dętej, rozmawiamy o tym, jak układa mu się współpraca z ropczyckimi muzykami, jak ich ocenia i jakie ma plany.
Jak się pan czuje w roli przejmującego batutę po kapelmistrzu Edwardzie Guziku? Wydaje się, że poprzednik ustawił poprzeczkę wysoko…
To prawda, poprzeczka postawiona jest wysoko, ale będę dokładał wszelkich starań, żeby kontynuować jego ogromną pracę i poprzeczkę podnosić jeszcze wyżej. Na co dzień jestem żołnierzem zawodowym, więc ciągle są mi stawiane różne zadania. Przez przełożonych jestem dobrze oceniany, więc jestem pewien, że również na pracę w ropczyckiej Miejskiej Orkiestrze Dętej to doświadczenie się przełoży.
Skąd pasja do muzyki orkiestrowej?
W Rakszawskich Aktualnościach przeczytałem kiedyś o naborze do orkiestry dętej…
Bo pochodzi pan z Rakszawy?
Tak. Powiedziałem mamie, że chciałbym się uczyć grać i mama zaprowadziła mnie na próbę. A dalej wszystko potoczyło się samo.
Jaki był pierwszy instrument?
W szkole muzycznej przez 6 lat grałem na keybordzie. Później 4 lata Państwowej Szkoły Muzycznej na saksofonie tenorowym, potem przez dwa lata wplotło się jeszcze eufonium. A ostatni instrument, na jakim gram, to tuba, instrument basowy.
Ta tuba ma jakiś związek z pracą w wojsku?
Nie, nie gram w orkiestrze wojskowej. Jestem żołnierzem zawodowym służącym w Wojskach Radiotechnicznych. Natomiast w 2015 roku ukończyłem jeszcze dwuletnie Studium Kapelmistrzowskie w Nowym Sączu.
Jak z Rakszawy trafił pan do Ropczyc?
Przez Kolbuszową. Kapelmistrz Edward Guzik zaprosił mnie tam do współpracy przy ciekawym projekcie. Był to Koncert Noworoczny w ubiegłym roku. Później nasze losy jakoś się splotły i tak potoczyły, że zaprosił mnie do Ropczyc.
Jest pan młodym człowiekiem, a w ropczyckiej orkiestrze też jest sporo młodych twarzy. Łatwiej dzięki temu o wspólny język?
Jak najbardziej. To przekłada się rzeczywiście na dobrą komunikację. Do tej pory grałem w orkiestrach, gdzie średnia wieku była chyba bliżej 50 lat. Różnica pokoleniowa może sprawiać trudności, więc spodziewam się, że z młodymi osobami łatwiej będzie mi współpracować, nie mniej jednak na próby Orkiestry zapraszamy również osoby starsze którymi to na pewno znajdziemy wspólny język.
Wielu muzyków tej orkiestry pierwsze szlify zdobywało w Szkole Muzycznej w Ropczycach. Czy to przygotowanie przekłada się na poziom?
Tak, jest to odczuwalne. Zwłaszcza, że poziom Szkoły Muzycznej w Ropczycach jest bardzo wysoki i muszę powiedzieć, że w orkiestrach, w których się dotąd obracałem, nie było to oczywiste.
Perspektywy dobre?
Jest dobry warsztat, więc tak.
Jakie cele sobie pan stawia?
Chciałbym, by ropczycka Miejska Orkiestra Dęta zaistniała na przeglądach w Polsce. Mam nadzieję, że staniemy do walki o czołowe miejsca w rywalizacji nawet z dużymi orkiestrami.
Jaką ma pan wizję, jeśli chodzi o repertuar?
Myślę, że będziemy podtrzymywać dotychczasowy kierunek, który zapoczątkował pan Edward. Będzie troszeczkę klasyki i trochę rozrywkowej muzyki. Tak, żeby grać utwory znane publiczności, które przewijają się choćby w radiu.
Ile pracy już za panem i kiedy najbliższa okazja, by usłyszeć orkiestrę na żywo i pod pana batutą?
Moim debiutem w roli tamburmajora były dożynki w Ropczycach. Natomiast najbliższy planowany koncert będzie towarzyszył uroczystej sesji Rady Miejskiej 4 marca. Następny poważny koncert będzie w maju – w ramach Dni Ropczyc i 660-lecia miasta.
Proszę przyjąć od redakcji Reportera życzenia wielu sukcesów.
Dziękuję bardzo.
Podobne wpisy