Z naturą na bakier
Przecieram ostatnio oczy ze zdumienia, bo na drogach i placach w całym powiecie aż roi się od koparek, ciężarówek , maszyn do asfaltowania i drogowców. Nagle w listopadzie wszyscy postanowili wyremontować wszystko, co się da. Człowiek zawsze zastanawia się , dlaczego w naszym kraju wszystko planuje się tak, że robota wypada w środku zimy – czyli w najgorszym możliwym momencie. Co prawda technika idzie do przodu i wiele rzeczy jeszcze kilkanaście lat temu niemożliwych, dzisiaj można wykonać w zimie i jesienią. Są jednak rzeczy niezmienne.
Zastanawia też, gdzie były te wszystkie firmy, maszyny i pracownicy latem? Widzieliście je?
Przypomina mi to trochę robotę jednego rolnika z miejscowości, w której się wychowywałem. Był, jak to się mówi, złotą rączką. Znał się na mechanice, miał też pojęcie o budowlance. Jako rolnik, chciał mieć specjalistyczne gospodarstwo. Ciągle jednak był na bakier z porami roku. Siał, kiedy u innych zboże było już po kolana. Kosił trawę, kiedy zaczynała się jesień. Ziemniaki nigdy nie miały szansy, by wykształcić do końca bulwy. Brzmi jak przypowieść, ale tak było naprawdę. W końcu gospodarstwo padło całkowicie, żona i dzieci wyniosły się od ojca. Ukończone w połowie stajnie zawaliły się. Faceta kolejne klęski nie ruszały, żył swoim rytmem.
Mam wrażenie, że u na sjest podobnie. Asfalty są podłej jakości, bo wypadają w nich dziury i robią się koleiny. Nikt nie zastanawia się, dlaczego. Nasi inżynierowie i decydenci od programów unijnych tak planują pracę, jakby mieli gdzieś naturę. Niby to nie ziemniaki, a jednak tak się zastanawiam, czy asfalt kładziony na mokrą drogę będzie trzymał jak trzeba.
Podobne wpisy