Reklama

Pałac w Witkowicach – między klasycyzmem a pamięcią o rodzie Dembińskich

18/10/2025 12:00

19 września 2025 roku przypada 125 rocznica urodzin Henryka Dembińskiego, profesora prawa międzynarodowego. Z tej okazji warto przypomnieć jego historię i żony Jadwigi z Szeptyckich oraz syna Ludwika, na tle historii pałacu w Witkowicach – klasycystycznej rezydencji, która przez dziesięciolecia była świadkiem życia codziennego, działalności naukowej, konspiracyjnej oraz duchowej. 

 

Henryk i Jadwiga – życie dla nauki i wspólnoty

Henryk Dembiński (1900–1949) był profesorem prawa międzynarodowego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Studiował w Krakowie i w Paryżu, specjalizując się w prawie narodów. Jego prace, takie jak „Moralne podstawy ustroju społeczności międzynarodowej" czy rozprawy o wojnie sprawiedliwej, wpisały się w nurt katolickiej myśli prawniczej. 

Jego żona, Jadwiga Maria z Szeptyckich, pochodziła z rodu silnie zakorzenionego w tradycji religijnej. W ich domu codzienna modlitwa i praca dla młodzieży akademickiej KUL-u stanowiły fundament życia rodzinnego. Po śmierci męża w 1949 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, gdzie jako siostra Henryka pełniła funkcje wychowawcze, a później pracowała w bibliotece w Laskach. Jedyny syn, Ludwik Augustyn Dembiński ur. 28 stycznia 1928 w Witkowicach, zm. 5 lutego 2000 w Warszawie – polski prawnik, dyplomata, publicysta, działacz katolicki. W czasie II wojny światowej walczył w Armii Krajowej, m.in. uczestniczył w akcji „Burza". W 1950 ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Poznańskim i już w 1951 obronił na tej uczelni pracę doktorską pod kierunkiem Mariana Zimmermanna „Zagadnienie rejestracji umów międzynarodowych". W 1956 był jednym z sygnatariuszy deklaracji założycielskiej Ogólnopolskiego Klubu Postępowej Inteligencji Katolickiej, a następnie aktywnym działaczem Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, m.in. wiceprezesem Klubu w latach 1962–1965 i 1973, członkiem zarządu w latach 1965–1966, 1972–1973. Kanclerz Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. W latach 1950–1952 i 1961–1967 był pracownikiem naukowym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (w pierwszym okresie jako starszy asystent na Wydziale Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych, w drugim jako adiunkt w I Katedrze Historii Nowożytnej), w latach 1952–1961 pracował jako adwokat w Warszawie. Współpracował z Tygodnikiem Powszechnym, w którym prowadził rubrykę „Glob się obraca". W latach 1967–1971 był sekretarzem generalnym ruchu Pax Romana. W latach 1971–1972 wykładał na Uniwersytecie Montrealskim i Uniwersytecie Ottawskim. Następnie w latach 1973–1983 pracował w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Jaunde, a w latach 1983–1992 kierował programem studiów dyplomatycznych w Graduate Institute of International Studies w Genewie. Od 1992 do 1997 stał na czele Stałego Przedstawicielstwa RP przy Biurze ONZ w Genewie w randze ambasadora. Od 1997 do śmierci w 2000 kierował Biurem Szkoleń Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Został pochowany na Cmentarzu Leśnym w Laskach.

Pałac w Witkowicach

Na wschód od centrum dzielnicy Witkowice-Ropczyce, pośród ogrodów i pól, wznosi się klasycystyczny pałac w Witkowicach. Zbudowany na początku XIX wieku z fundacji Lubienieckich, według projektu Jakuba Kubickiego, reprezentuje typ entre cour et jardin, z symetrycznymi oficynami. Ściany i sklepienia z cegły, drewniane stropy i więźba dachowa, krycie dachówką – wszystko to nadaje budowli solidność i prostotę. Wnętrza zdobią sztukaterie, piece kaflowe i parkiety, których echo kroków zdaje się opowiadać historię minionych pokoleń. Z podjazdu prowadzi wejście do sieni dwu-traktowej. W poddaszu znajdują się niewielkie pokoje, a w piwnicach – trzynawowe sklepienia kolebkowe z lunetami. Elewacje dłuższe, dziewięcioosiowe, posiadają portyk kolumnowy zwieńczony trójkątnym frontonem. Ryzality boczne, trzyosiowe, ujęte pilastrami, zakończone są szczytami. Okna prostokątne, w opaskach z gzymsami, a nad nimi kroksztyny i bogaty gzyms koronujący. Od strony ogrodu pałac otwiera się tarasem, ujętym w kolumny jońskie.

Wnętrza kryją prawdziwe skarby. Salon pięcioprzęsłowy podzielony pilastrami zdobią medaliony z głowami starożytnych bogów i poetów, rozetowe pola i bogaty plafon. Parkietowe posadzki, okrągły piec w jednej z nisz, dekoracje stiukowe i fryzy antykizujące tworzą atmosferę dawnych epok. Sufity zdobione rozetami, sklepienia kolebkowe z lunetami, wazony na gzymsach – to detale, które nadają pałacowi splendoru. W czasie okupacji pałac w Witkowicach nie był jedynie ozdobą krajobrazu. To tutaj Henryk i Jadwiga Dembińscy prowadzili tajne nauczanie, wspierali Armię Krajową, oddając stado krów dla partyzantów, i udostępniali wnętrza dworu na spotkania konspiracyjne. Architektura stała się scenerią patriotycznej walki, a klasycyzm – tłem codziennej modlitwy i odwagi.


Zapisana na kartach historia pałacu w Witkowicach i rodziny Dembińskich to nie tylko opowieść o przeszłości, ale także wezwanie do współczesnych. Klasycystyczny gmach, dziś pozostający w rękach prywatnych i niedostępny dla zwiedzających, jest niemym świadkiem wielkich czynów i cichej pracy pokoleń, które służyły Polsce nauką, kulturą i modlitwą. Szczególnie dziwne  jest to, że rodzina Dembińskich – tak zasłużona dla kultury, nauki i życia społecznego – nie doczekała się dotąd godnego upamiętnienia. W żadnym mieście naszego regionu nie znajdziemy ulicy, szkoły, instytucji kultury ani choćby ronda noszącego ich imię. Wydaje się, że historia czeka na nasz krok: na akt pamięci, który przywróci Dembińskim należne miejsce w przestrzeni publicznej. To luka w naszej zbiorowej tożsamości mieszkańców Ziemi Ropczyckiej. Upamiętnienie Henryka, Jadwigi i Ludwika byłoby nie tylko hołdem, lecz także zobowiązaniem – przypomnieniem, że prawdziwy patriotyzm nie rodzi się tylko z pomników, ale i z codziennej pracy i odpowiedzialności. Pomniki, nazwy i znaki pamięci są potrzebne, gdyż są świadectwem naszego pokolenia, a przekazem dla następnego. W ten sposób następcy mogą odkrywać wspólne korzenie, historię Ziemi Ropczyckiej na nowo.

Czas płynie – pałac starzeje się w ciszy, a pamięć ulatuje wraz ze świadkami. Dlatego teraz jest dobry moment, by nadać ich imię:  ulicy, szkole czy nowej bibliotece, aby świadectwo rodziny Dembińskich, która łączyła naukę z wiarą, patriotyzmem i kulturą wysoką, przetrwało dla przyszłych pokoleń.

Jak pisał Tacyt:

„Najlepszy pomnik – to pamięć w sercach ludzkich"

A my, współcześni, możemy do tej pamięci dołożyć cegiełkę - pomnik ze spiżu – trwały znak wdzięczności, który połączy serca i kamień, historię i teraźniejszość.

 

 

 

 

 

 

 

 

Tekst i fotografie

Grażyna Woźny

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 18/10/2025 14:21
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo reportergazeta.pl




Reklama
Wróć do