Reklama

„Korab” zapewnia bezpieczeństwo zrzutom lotniczym - Szymon Pacyna przybliża naszą historię. Cz. 2

20/04/2022 12:00

Działalność Wilhelma Jakiego „Koraba” w konspiracyjnych strukturach AK wymagała niejednokrotnie podejmowania bardzo energicznych działań. Często zdarzało się, że musiał po prostu improwizować, chcąc ratować lub chronić towarzyszy broni. Oto kolejne przykłady jego nie do końca znanej działalności konspiracyjnej.

Ppor. „Korab” zamyka drogę Krosno - Wielopole

Poza nieocenionym udziałem w zlikwidowaniu konfidenta Lorenza, Wilhelm Jaki „Korab” będąc zakonspirowaną wtyczką AK w niemieckiej żandarmerii, uczestniczył w kilku innych wydarzeniach o bardzo dużej wadze dla lokalnych struktur konspiracji. Jednym z takich, które warto przedstawić nieco szerzej, jest udział w zabezpieczaniu odbioru zrzutu zaopatrzenia dla AK, jakiego dokonało lotnictwo alianckie na przełomie maja i czerwca 1944 r. Według dotychczasowych, powszechnie znanych ustaleń pluton z kompanii „Ławka” pod dowództwem Wilhelma Jakiego „Koraba” zabezpieczał zrzutowisko „Raszka I”, zlokalizowane pomiędzy Małą a Niedźwiadą, w razie potrzeby zamykając wjazd zaalarmowanym oddziałom niemieckim do Wielopola Skrzyńskiego od strony Szufnarowej.

Żandarm Jaki utrudni wyjazd policji

Tymczasem, jak wynika z zapisu jego relacji, obowiązki jakie powierzyło „Korabowi” dowództwo Komendy Obwodu AK Dębica „Deser”, w trakcie przygotowań do odbioru zrzutu zaopatrzenia lotniczego, wyglądały nieco inaczej. Jak sam pisał, któregoś dnia ...zostałem powiadomiony, że na polach gromady Mała zostanie dokonany w najbliższych dniach zrzut dla R.O. Dokładny termin zostanie mi podany w odpowiednim czasie. Rozkaz dla mnie brzmiał, na wypadek gdyby policja w Wielopolu Skrzyńskim została zaalarmowana mam utrudniać jej wyjazd aż do momentu odebrania i ulokowania zrzutu w bezpiecznym miejscu…

Jak skutecznie przerwać okupantowi łączność

Bardzo ważnym elementem zabezpieczenia odbioru zrzutów było jak najdalej idące utrudnienie możliwości szybkiego komunikowania się niemieckim formacjom policyjnym pomiędzy poszczególnymi miejscowościami. W tym przypadku newralgicznym punktem była łączność telefoniczna. Podczas odprawy, dotyczącej organizacji i zabezpieczenia zrzutowiska, na którą wezwany został „Korab” rozgorzała dyskusja dotycząca tego tematu. W jej trakcie, mając pełną świadomość funkcjonowania aparatu represji okupanta względem wszelkich działań dywersyjnych Wilhelm sugerował jak naj mniej radykalne działania. Tymczasem dowództwo Obwodu „Deser” miało zupełnie inne plany. Oto jak „Korab zapamiętał przebieg tamtej odprawy: …W czasie omawiania tej sprawy wyłoniła się kwestia sporna czy połączenie telefoniczne z Dębicy uszkodzić czy też nie. Ja doradzałem nie uszkadzać linii gdyż to może mieć opłakane skutki, gdyż hitlerowcy na pewno rozstrzelają zakładników ponad to zastosują represje w stosunku do okolicznych wiosek. Doradzałem natomiast obsadzić pocztę w Wielopolu Skrzyńskim tak żeby się nikt nie mógł tam dostać. Brzeziny się mogą tylko połączyć z Dębicą przez Wielopole S. Ostatecznie dowództwo R.O. postanowiło połączenie telefoniczne z Dębicą zerwać, by tym samym opóźnić zaalarmowanie żandarmerii. Po podjęciu decyzji przez dowództwo co do linii telefonicznej, ja uzgodniłem o ile zajdzie ku temu potrzeba ewentualną trasę, którą ma się posuwać policja. Trasa ta miała biec okrężną drogą tak, że zajęłaby ona dużo czasu

Bezowocne oczekiwanie i zmiana planów

Pierwsze tygodnie po wspominanej odprawie to okres intensywnego wyczekiwania oddziałów w pełnej gotowości do przyjęcia tak bardzo potrzebnego zaopatrzenia. Dosłownie cytując: ...kilka wieczorów ślęczeliśmy na melinie przy odbiornikach radiowych by usłyszeć sygnały w postaci piosenki co miało oznaczać że zrzut zostanie dokonany w takim to a takim dniu… Po kilku tygodniach bezowocnego oczekiwania, w celu zminimalizowania ryzyka wykrycia przez Niemców skoncentrowanych oddziałów, dowództwo „Deseru” zdecydowało, że ogłoszenie gotowości przyjęcia zaopatrzenia lotniczego najbardziej celowym będzie, tuż przed tym wydarzeniem. Zadecydował tu głównie czynnik zabezpieczenia struktur konspiracji. Jak już było wspomniane, tak bardzo oczekiwane zrzuty z zaopatrzeniem, były  niezwykle ważnym wydarzeniem. W związku z czym żołnierze AK dzięki pierwszym tygodniom wyczekiwania mieli niemal zakodowane kolejne czynności, które polecono im wykonywać w trakcie tej akcji.

Wszystko według planów dowództwa

Zmiany w natężeniu działań po ogłoszeniu pogotowia zrzutowego znane mi są z dokumentów AK jakie miałem możliwość przeglądać oraz relacji uczestników tamtych wydarzeń. Stwierdzenie odnoszące się do intuicyjnego wykonywania zaplanowanych czynności potwierdza relacja „Koraba”. Czytając pierwsze zdania zapisu jego wspomnień, można odnieść wrażenie, że Komenda „Deseru” przestała informować go na temat wydarzeń bieżących dotyczących tego tematu. Oto fragment sugerujący taki tok myślenia: …Pięknego bezchmurnego wieczoru gdzieś koło godziny 22-iej spacerowałem na rynku w W.S. wraz z wartownikiem nocnym, kiedy usłyszałem nad głową warkot samolotu. Poderwaliśmy obaj głowy do góry by zobaczyć co się tam dzieje. W momencie kiedy samolot robił wiraż zauważyłem że z lewej burty samolotu ktoś daje sygnały czerwonym światłem (…) poszedłem na posterunek i udałem się zaraz spać będąc przekonany, że wszystko odbędzie się tak jak zaplanowało dowództwo

…Rzeszów jest bombardowany…

Przebieg wydarzeń z tego wieczoru był jednak nieco inny od tego jaki zakładał „Korab”. I to właśnie kolejne wydarzenia opisywanej nocy potwierdzają tezę o machinalnym oraz konsekwentnym wykonywaniu rozkazów przez żołnierzy AK, jakie nałożyło na nich dowództwo. …W pewnym momencie zostałem gwałtownie obudzony usłyszałem wołanie „alarm lotniczy”. W pierwszym momencie nie mogłem pojąć kto zarządził ten „alarm lotniczy” dopiero policjant dyżurny wyjaśnił mi że „alarm lotniczy” zarządziła telefonicznie żandarmeria z Dębicy. Ta wiadomość od razu otrzeźwiła mnie i jak byłem w samej bieliźnie wyskoczyłem na strych i stamtąd na dach by się rozejrzeć w sytuacji. Będąc na dachu od razu skierowałem wzrok na północ tam gdzie miał się odbyć  zrzut i skąd ewentualnie szosą mogliby nadjechać hitlerowcy. Pomimo dobrej widoczności nic podejrzanego nie zauważyłem… Dopiero po chwili wpatrywania się w nocne niebo spostrzegł …nieprzebraną masę robaczków świętojańskich wzlatującą ku gwiazdom... Faktycznie były to pociski artylerii przeciwlotniczej broniącej Rzeszowa. W chwili gdy zorientował się w sytuacji telefonicznie zgłosił dębickiej żandarmerii, że Rzeszów jest bombardowany.

Hasło „Hindenburg”

Działania podjęte wówczas przez „Koraba”, jak można wnioskować z jego relacji, były niemal automatyczne i wynikały ze świadomości roli jaką pełnił chroniąc struktury AK. W tym przypadku mowa jest o wykorzystywaniu każdej z dostępnych możliwości. Działania takie patrząc z perspektywy czasu były brawurowe, a w konsekwencji grożące dekonspiracją i aresztowaniem. Jednak jak pokazywała przyszłość bardzo skuteczne. Świadczy o tym niniejszy fragment relacji „Koraba”: …Niegdyś przy jakiejś okazji dowiedziałem się od żandarmów, że używają oni kryptonimu „Hindenburg” jeśli muszą natychmiast otrzymać połączenie telefoniczne. Poczta w takim razie musi dać pierwszeństwo tej rozmowie. Przy żądaniu połączenia z Dębica rzuciłem do słuchawki hasło „Hindenburg”. Połączenie z żandarmerią otrzymałem natychmiast. Była to naprawdę wielka przyjemność dla mnie kiedy użyłem hasło „Hindenburg” dla dobra Ruchu Oporu, a na zgubę zbirom hitlerowskim. Kiedy usłyszałem głos dyżurnego żandarma natychmiast zakomunikowałem  mu, że jest bombardowany Rzeszów…

Kłopotliwa skrzynka

Krótka wymiana zdań z żandarmem z komendy w Dębicy pozwoliła na wprowadzenie w błąd rozmówcy, a dzięki temu uspokojenie sytuacji. Po odłożeniu słuchawki „Korab” zakomunikował policjantom, że mogą iść spać ponieważ alarm został  odwołany. Dzięki temu reszta nocy minęła spokojnie. Ranek dnia następnego przyniósł pewne nieoczekiwane komplikacje. Na wielopolskim posterunku policji zjawił się człowiek, który zakomunikował „Korabowi”, że musi …natychmiast pojechać do Małej gdyż rano kobiety idące z mlekiem ze sąsiedniej wsi do mleczarni znalazły skrzynkę z amunicją i spadochronem… Na miejscu okazało się, że zgłoszenie jest prawdziwe. Ujawniona sytuacja wymagała natychmiastowych działań. Po oglądnięciu skrzynki „Korab” oficjalnie stwierdził, że zgubili ją przemytnicy szmuglujący masło i sery. W drodze powrotnej do Wielopola skrzynka dzięki wsparciu Franciszka Szaro „Pęka” i Karola Kubika „Wichra” została zamieniona. Dzięki temu żandarm Jaki mógł napisać odpowiedni raport. Cdn

Tekst opracowany na podstawie zasobów Archiwum IPN; A. Stańko, „Gdzie Karpat progi… Armia Krajowa w powiecie dębickim”, Warszawa 1990; oraz materiałów i relacji ze zbiorów osób prywatnych.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo reportergazeta.pl




Reklama
Wróć do