Reklama

…„Korab” będzie tam gdzieś czuwał…  - Szymon Pacyna przybliża naszą historię. Cz.1

20/04/2022 10:00

Na temat roli jaką pełnił Wilhelm Jaki w strukturach konspiracyjnych Obwodu AK Dębica wiedziała zaledwie garstka osób. Jednak jego pozycja i skuteczność była tak duża, że inni konspiratorzy niejednokrotnie podejmowali bardzo radykalne lub nawet bezczelne działania względem okupanta, wiedząc lub licząc na to że „Korab” dołoży wszelkich starań aby chronić struktury konspiracji oraz ludność cywilną.

Wyrok Sądu Konspiracyjnego

Informacje, o których wspominał Wilhelmowi Jakiemu, konfident Jerzy Lorenz pozyskał drogą szantażu i prowokacji, wykorzystując przy tym swoje stanowisko kontrolera mleczarskiego w gminie Wielopole Skrzyńskie. „Korab” po wspomnianej rozmowie natychmiast skontaktował się z przełożonymi z AK. Sprawa tej wagi spowodowała, że już następnego dnia spotkał się z Ludwikiem Marszałkiem „Zbroją”, któremu zreferował sprawę Lorenza. W konsekwencji otrzymał rozkaz aby otoczyć kontrolera mleczarskiego dyskretną ale szczególną opieką. Cytując dosłownie „Korab” miał: …za wszelką cenę nie dopuścić do nieszczęścia nawet gdybym musiał użyć broni… Kilka dni później, na odprawie Ludwik Marszałek „Zbroja” poinformował go: …że Sąd Konspiracyjny wydał wyrok kary śmierci na Lorentza za poprzednie jego czyny jak również za obecną działalność. Wyrok zostanie wykonany przez specjalną bojówkę w tym celu wyznaczoną

„Korab” zatrze ślady

W trakcie tej odprawy ustalono również, termin i okoliczności w jakich miał zostać zlikwidowany konfident. Jak wynika z relacji „Koraba”, pokrywającej się w tym temacie z innymi opisami, to właśnie on miał duży wpływ na wskazane wyżej czynniki. Oto szczegóły: …ja wystąpiłem z propozycją by akcję tę wykonać możliwie jak najoficjalniej, a to pod nosem posterunku policji  i w biały dzień w południe gdyż wtedy właśnie jest największy ruch na rynku. Propozycje tę umotywowałem tym, że jest najwyższy czas aby dać odczuć szerszemu społeczeństwu Wielopola Skrzyńskiego, że jest jakaś siła która czuwa nad bezpieczeństwem Polaków w tym ciężkim czasie… Ponadto „Korab” oświadczył, że zatarcie ewentualnych śladów i śledztwo niemieckiej policji weźmie na siebie. Dodatkowo w dniu wykonania wyroku spowoduje wyjazd obsady wielopolskiego posterunku w teren, zapewniając w ten sposób bezpieczeństwo i swobodę działania bojówce, która przeprowadzi akcję.

Niebezpieczne łuski z amerykańskiego colta

W ustalonym dniu Wilhelm Jaki wyjechał w sprawach służbowych do Brzezin, na posterunku został jedynie komendant Presia. Na miejsce oczekiwania wybrał miejscową placówkę pocztową, która posiadała połączenie telefoniczne z Wielopolem. Razem z „Korabem” na informacje z przebiegu wydarzeń czekali tam „Wielki” i „Klamra”. Po dłuższej chwili zadzwonił telefon, rozmówca wzywał wszystkich policjantów i żandarmów do natychmiastowego powrotu, ponieważ ktoś zastrzelił Jerzego Lorenza. Wielopole w tym czasie sprawiało wrażenie wymarłego miasta. Jedyną osobą na ulicach był policjant pilnujący ciała zastrzelonego. Na miejscu policjant ten przekazał Jakiemu pierwsze ustalenia oraz łuski znalezione obok denata. Jak pisał „Korab”: …kiedy te łuski zobaczyłem w pierwszym momencie zdrętwiałem. Przecież łuski pochodzące z kolta mogą naprowadzić hitlerowców na właściwe tło zabójstwa, a tym samym na ślad Ruchu Oporu, a w konsekwencji na pacyfikację tych terenów. Dojść do takiego wniosku było bardzo łatwo gdyż broń o takim kalibrze mogła pochodzić tylko i wyłącznie z zrzutów z przeznaczeniem dla podziemia

Opóźnić działania Gestapo

Nie chcąc dopuścić do sytuacji, w której wspomniane łuski dostały by się w ręce Niemców odebrał je policjantowi. Równocześnie też zagroził mu, że spotka go to samo co Lorenza jeżeli nie będzie milczał. Następnie nakazał przykryć trupa i nie ruszać go z miejsca. Kolejnym krokiem był telefon do komendy Kripo w Dębicy z informacją o zabójstwie. Zgłoszenie zaistniałej sytuacji tej formacji policyjnej z pominięciem Gestapo był zamierzonym działaniem. „Korab” chcąc zyskać czas na ewentualne działania i możliwość stworzenia wiarygodnego dla siebie alibi, po prostu udawał, że nic nie wie na temat współpracy Lorenza z Gestapo. Funkcjonariusze Kripo zarządzili przetransportowanie zastrzelonego, do jego mieszkania. Tam sekcję mieli przeprowadzić oddelegowani w tym celu lekarze. Jeden przyjechał z Dębicy drugim był doktor Tomasz Gąsior z Brzezin. „Korab” orientując się w czynnościach śledczych polecił zaufanemu policjantowi przeprowadzić dokładną rewizję w mieszkaniu Lorenza przed przybyciem funkcjonariuszy z Dębicy i usunąć stamtąd wszystkie papiery z zapiskami. Znalezione dokumenty zostały przekazane komendantowi Adamowi Lazarowiczowi „Klamrze”.

Jedyna nadzieja w doktorze Gąsiorze

Pomimo podjęcia tak energicznych i wyprzedzających działań Wilhelm Jaki doskonale zdawał sobie sprawę, że najtrudniejsze chwile są jeszcze przed nim. Największy niepokój budziły pociski z colta, które medycy mogli znaleźć w ciele denata podczas sekcji. Lekarza z Dębicy „Korab” nie znał wcale. Jedyną nadzieją był znany mu z widzenia dr Tomasz Gąsior. Wiedząc jakie konsekwencje mogą Niemcy wywrzeć na lokalnym społeczeństwie „Korab” postanowił zaryzykować. W związku z tym po przyjeździe lekarzy poprosił dr Gąsiora o chwilę rozmowy na osobności. W jej trakcie przedstawił następującą prośbę: …żeby każdy wlot miał wylot, ponadto każdy wlot jaki i wylot był tak zniekształcony żeby nie można było wyciągnąć żadnych wniosków co do kalibru broni użytej przy zabójstwie. Ponadto poprosiłem żeby w ciele nie został żaden pocisk a znalezione pociski były mi wręczone…

Kompletne zaskoczenie

Słowa żandarma wywołały kompletne zaskoczenie, widoczne na twarzy lekarza. Tu trzeba dodać, że dr Tomasz Gąsior, był zaprzysiężonym żołnierzem AK. Pod pseudonimem „Odys” pełnił funkcję zastępcy szefa sanitarnego placówki AK Brzeziny „Bomba”. Co istotne, fragment ten pokazuje, że wówczas żaden z rozmówców nie był świadom roli drugiego w lokalnych strukturach konspiracyjnych. Po dłuższym milczeniu „Korab” usłyszał cichy głos doktora: …nie jestem sam musze się porozumieć z kolegą… Po tych słowach medyk wszedł do mieszkania, w którym leżał trup konfidenta. Czekający na odpowiedź Wilhelm Jaki stał z przysłowiową duszą na ramieniu. Dopiero po pewnym czasie w drzwiach ukazał się dr Gąsior, który uśmiechając się zapewnił, że prośba żandarma zostanie spełniona.

Fałszywy trop

Po zakończeniu czynności dr Gąsior podszedł do Wilhelma Jakiego. Wręczając mu zawinięte w gazetę pociski, równocześnie uścisnął mu dłoń, życząc powodzenia. Po kolejnej szczegółowej rewizji mieszkania Lorenza, „Korab” poszedł na posterunek policji aby napisać meldunek. W jego treści starał się tak naświetlić sprawę, aby podejrzenia skierować na osobnika z sąsiedniego powiatu, który strzelał w akcie zemsty za zgwałcenie narzeczonej. Podstawą do sformułowania tezy o tym, że zastrzelony był zdemoralizowanym zboczeńcem, były zdjęcia pornograficzne, jakie „Korab” znalazł w nocnej szafce konfidenta. Odpowiednio przygotowana notatka, stała się podstawą śledztwa Kripo. Po pewnym czasie Wilhelm Jaki został zawiadomiony, że ma się stawić w siedzibie Gestapo w Dębicy. Tam został szczegółowo przesłuchany odnośnie okoliczności śmierci Lorenza. Odpowiadając na pytania starał się uwypuklić erotyczno–miłosne tło zabójstwa. Inną kwestią dociekaną przez Gestapo był fakt pominięcia tej instytucji podczas zawiadamiania o zajściu. Uzasadnieniem takich pytań miała być jego świadomość, że Lorenz był współpracownikiem Gestapo. Na to pytanie Wilhelm udzielił następującej odpowiedzi: …nic mi o tym nie było wiadomo, że Lorentz pracował w Gestapo bo jeśli bym cośkolwiek o tym wiedział na pewno w pierwszym rzędzie bym was o tym zawiadomił

…to by był grzech…

Szczęśliwie dla Wilhelma Jakiego oraz dla całej konspiracji z wielopolszczyzny, śledztwo w sprawie śmierci Lorenza zostało zamknięte bez ustalenia faktycznych sprawców. Podczas jednego ze spotkań organizacyjnych „Korab” usłyszał od Ludwika Marszałka „Zbroi”, że wśród rzeczy zabranych z mieszkania konfidenta znaleziono listę 40 osób z gminy Wielopole. Na jej podstawie, Gestapo przy współpracy oddziałów SS z Pustkowa, miało pacyfikować kolejne miejscowości. Jak pisał „Korab”: …w opinii kapitana „Zbroi” byłby to straszny cios dla Ruchu Oporu gdyż od pewnego czasu teren ten stał się ostoją wszystkich spalonych… W czasie dalszej rozmowy Wilhelm Jaki wyraził swoje niezadowolenie z powodu faktu użycia amerykańskiego colta w trakcie wykonywania wyroku. Swoje słowa argumentował dużymi niespodziewanymi kłopotami przy zacieraniu śladów. W odpowiedzi od uczestniczącego w odprawie dowódcy bojówki likwidacyjnej Franciszka Szary „Pęka” usłyszał: …co pan myśli mieć takie cacko i nie wypróbować go na czerepie szpicla to by był grzech,  a zresztą wiedziałem że na pewno „Korab” będzie tam gdzieś czuwał i da sobie z tym radę

Tekst opracowany na podstawie zasobów Archiwum IPN; R. Lipa, „Z naszych wspomnień, Wielopole Skrzyńskie 1993; A. Stańko, „Gdzie Karpat progi… Armia Krajowa w powiecie dębickim”, Warszawa 1990; oraz materiałów i relacji ze zbiorów osób prywatnych.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo reportergazeta.pl




Reklama
Wróć do