[caption id="attachment_201" align="alignnone" width="300"] 
WOLA OCIECKA♦ W 1919 roku w Woli Ocieckiej hrabianka Jadwiga z Romerów wyszła za rotmistrza Mieczysława Żarskiego. Państwo młodzi zamieszkali w modrzewiowym dworku w lesie przy drodze z Woli Ocieckiej do Blizny. Młodzi Żarscy, podobnie jak i rodzice Jadwigi, Maria i Tomasz Romerowie, do dziś żyją w pamięci mieszkańców jako ludzie niezwykle serdeczni, przyjaźni i chętnie udzielający pomocy potrzebującym.
Hrabianka co zechciała rotmistrza
Ślub Jadwigi z Rotmistrzem był wyjątkowym wydarzeniem w rodzinie ocieckich Romerów. Czas i miejsce zaślubin były wyjątkowe: było to tuż po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w uroczej kaplicy dworskiej. Zaślubiny odbyły się zgodnie z tradycją, kultywowaną przez poprzednie pokolenia.
Jak widać na licznych fotografiach młodzi szli do ślubu w kunsztownych strojach i z uroczystą banderią, czyli orszakiem konnym asystującym pochodowi ślubnemu.
Nie łatwo o zięcia
Zdaniem tych, którzy pamiętają parę, żeby doszło do ślubu trzeba było nieco podnieść status społeczny narzeczonego. - Żarski był zwykłym szlachcicem, a Jadwiga z Romerów była hrabianką, więc rodzice Żarskiego kupili mu tytuł rotmistrza – uważa 88-letnia Katarzyna Niewiadomska z Woli Ocieckiej. Romerowie z Woli Ocieckiej nie mieli męskich potomków.
Zdaniem tych, którzy pamiętają rodzinę mieli tez powody by zgodzić się na mniej zamożnego zięcia ale szlachcica. – Nie wszystkie hrabianki powychodziły za mąż. Nie było dla nich odpowiednich kandydatów. Prostego człowieka za bardzo nie chciały – opowiada Julian Kozioł, jeden najstarszych mieszkańców Blizny. – A rotmistrz Żarski brzydki nie był. Jakby był brzydki to by go hrabianka nie chciała – śmieje się pan Julian.
Żarski, czyli rotmistrz przedsiębiorca
Jadwiga i Mieczysław Żarscy zamieszkali w dworze modrzewiowym, który mieścił się w lesie około 4 km od Woli Ocieckiej, przy drodze do Blizny. Rotmistrz sam kierował pracami przy budowie dworu. W posagu jego żona otrzymała między innymi tartak, który w połączeniu z lasem żywił rodzinę, która szybko zaczęła się powiększać. Rotmistrz trudnił się czymś, co nawet dzisiaj wydaje się nowoczesne.
Przygotowywał zestawy do montażu kompletnych domów z drewna. – Żarski przygotowywał wszystkie elementy domu i gotowe do zabrania sprzedawał. Robił te domy na zamówienie. Chłopy stawiali je na swojej parceli. U Żarskiego, cieśle ciosali cały czas. Nie brakowało ich na wsi. A te gotowe domy były kupowane również przez miejscowych - opowiada Julian Kozioł.
Szczęśliwa rodzina
W pamięci miejscowych państwo Żarscy pozostali jako bardzo dobre, szczęśliwe małżeństwo. Mieli siedmioro dzieci. - Najstarsza Maria, najmłodszy Stanisław, była jeszcze Helka i Andrzej – tyle zapamiętała pani Niewiadomska. Według relacji Juliana Kozioła dzieci było nawet dziesięcioro, a pani Żarska chciała miała mieć plany by powić nawet dwanaścioro.
Normalne małżeństwo
– Jadwiga Żarska była elegancką kobietą. Zresztą oboje z Żarskim byli. Jak szli do kościoła byli pięknie ubrani – wspomina Katarzyna Niewiadomska. – Jej matka i siostra już tak nie dbały o wygląd. Zawsze na czarno się nosiły. W takich czarnych mantylkach chodziły. – dodaje kobieta. - Mantylka to krótka pelerynka damska - wyjaśnia staruszka.
Rodzinę zapamiętano jako pobożną i przywiązaną do kościoła. - Ale też aniołami nie byli. Bywało, że się państwo kłócili – opowiada Julian Kozioł.
Żarscy nie byli zbyt zamożni, mimo to starali się wykształcić wszechstronnie swoje dzieci. Dbały o to zatrudnione w dworku prywatne nauczycielki, które miały oprócz rachunków i kaligrafii uczyć też języków niemieckiego i francuskiego. Do komunii dzieci Żarskich nie przystępowały razem z innymi, a ksiądz przygotowywał je indywidualnie.
Pomagali jak mogli
Rotmistrz, według Juliana Kozioła miał pełnić rolę miejscowego lekarza. – To był bardzo dobry człowiek. Jeździli do niego jak ktoś zachorował. On był wojskowy to się trochę w leczeniu ludzi orientował. Był swojakiem, nie grał strasznego pana.
Taki normalny był do ludzi. A jego żona też rozmawiała z każdym – wspomina staruszek Blizny. Z relacji mieszkańców wynika, że Żarscy chętnie pomagali miejscowej biedocie i tym, których dotknął los. - Jak ktoś był chory to chętnie przyjeżdżali. Często pomagali zwykłymi domowymi sposobami. Rozmawiali z chorymi. Nawet ta życzliwość miała duże znaczenie. Chory nie czuł się odrzucony – opowiada Katarzyna Niewiadomska.
Buliony na zdrowie
– Zimową porą odbywały się we dworze polowania. Tak więc była dziczyzna (jeleń, sarna, zając) i jeśli do tego dołożono zwierzęta gospodarskie jak świnie czy krowę, jeśli to było wszystko po kawałku rąbane i w wielkim kotle gotowane z jarzynami, to zapach był niesamowity.
I jak się to wszystko wygotowało dobrze na rosół, to zostawiało się do ostygnięcia. W miarę stygnięcia zawartość kotła tężała. Z tego się robiła galareta, którą się potem kroiło na kostkę. Było to znakomite lekarstwo: jak ktoś zachorował, to mu taką kostkę państwo na rosół przynosili. Rosół był pyszny. I stawiał chorego na nogi – wspomina staruszka.
[caption id="attachment_202" align="alignnone" width="300"] 
Robótki ręczne
Hrabianki pomagały też choćby w ten sposób, że pomagały zdobyć praktyczne umiejętności. To było ważne w czasach, kiedy chłopi nie mając prawie żadnych stałych dochodów nie mieli nawet za co kupić ubrań. – Przeprowadziły instruktorkę, co uczyła ludzi na drutach robić – opowiada pani Niewiadomska – U hrabianek też nauczyłam się haftować.
Nadchodzą naziści
W 1940, po kilku miesiącach od rozpoczęcia II wojny światowej rodzina Romerów została wysiedlona przez Niemców z pałacu w Woli Ocieckiej. Po zajęciu budynków przez Oberkomando Maria z Potockich Romerowa (Bunia) wraz z córkami: Marysią (Rysią) Romerówną i Katarzyną Szaszkiewicz opuściły Wolę Ociecką.
Wyjechała wtedy również rodzina Żarskich. Początkowo mieszkali w Dąbiu, potem w Rymanowie. Podobno to tam został zastrzelony Mieczysław Żarski. Nie wiadomo, co dalej stało się z Jadwigą Żarską i jej dziećmi. Prawdopodobnie wnuki i prawnuki Żarskich żyją do dziś.
Pałacyk Romerów w czasie okupacji był użytkowany przez Niemców, którzy zarządzali też gospodarstwem hrabiów. Po wojnie, wyposażenie dworu rozgrabili ludzie. Dwór ostał się i po latach podupadania wreszcie kilaka lat wstecz staraniem nowego właściciela odzyskał dawny blask.
Co zostało (oprócz pamięci)
Drewniany leśny dworek Żarskich dzisiaj już nie istnieje. Tylko miejscowi potrafią jeszcze pokazać dzisiaj zarys fundamentów porośniętych leśnym poszyciem, zaledwie kilkadziesiąt metrów od drogi Blizna – Wola Ociecka.
Według relacji Juliana Kozioła modrzewiowy dwór Żarskich Niemcy wykorzystali do urządzenia czegoś na kształt tajnej kwatery, azylu na uboczu poligonu doświadczalnego rakiet V1 i V2 w Bliźnie. Według relacji Kozioła, który pracował podczas wojny jako robotnik leśny, dach domku pomalowano kolorem maskującym.
Został też skanalizowany, do dzisiaj mniej więcej w połowie odległości pomiędzy resztkami fundamentów a drogą, w ziemi widać betonowy zbiornik na fekalia. W opinii miejscowych dworek po odejściu Niemców miał luksusowe wyposażenie.
Po wojnie stał się własnością Lasów Państwowych, zamieszkał w nim gajowy Cypcar. Modrzewiowa budowla nie dotrwała do naszych czasów, rozebrana najprawdopodobniej w latach 50-tych.
Magdalena Tobiasz-Dawidowicz
Tomasz Romer w 1896 r. ożenił się z Marią Potocką, córką hr. Stanisława Potockiego i Anny z hr. Działyńskich (l872-1961). Tomasz i Maria Romerowie zamieszkali w dobrach ocieckich, i mieli cztery córki, w tym Jadwigę . W środowisku ocieckim Tomasz i Maria Romerowie byli aktywni społecznie i zapewne wzorem matki Marii, hrabiny Anny Potockiej, zaraz po ślubie w tym samym 1896 r. założyli ochronkę ss Służebniczek dla dzieci z Ocieki. Tomasz hr. Romer włączył się w działalność narodową organizując w 1912 wśród wiejskiej młodzieży odczyty i obchody świąt narodowych. Po 1914 r. był inicjatorem powołania Komitetów Narodowych sprawujących opiekę nad Drużynami Sokoła z Ropczyc i Dębicy oraz organizujących kursy sanitarne dla członkiń drużyn samarytańskich. Być może małżeństwo to dokonało przebudowy drewnianej kapliczki dworskiej na murowaną, która otrzymała wygląd estetyczny utrzymany w stylu eklektycznym. Następstwem tego dokonania mogła być późniejsza decyzja związana z uroczystością zaślubin córki Jadwigi która odbyła się w małym i skromnym wnętrzu tej kapliczki. (…) Ceremonia zaślubin miała miejsce w kaplicy dworskiej, będącej symbolem walki o niepodległość, a szczególnie łączono ją z powstaniem listopadowym roku 1831. Tym wymowniejszy charakter posiadała uroczystość, że był to czas tuż po odzyskaniu niepodległości. Zaślubiny odbyły się przy zachowaniu zwyczajów kultywowanych przez poprzednie pokolenia (kontuszowe ubiory, strojna banderia). Upamiętniona została na licznych ujęciach fotograficznych. (…) Źródło: www.dworek-ropczyce.pl
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie