zdj

Tragiczne wydarzenia na Brzeźniku

Badając zasoby Archiwum IPN natrafiłem na historię kilku osób z wiercańskiego Brzeźnika, które udzielały pomocy osobom narodowości żydowskiej podczas okupacji niemieckiej. Są to dwa przypadki, które diametralnie różnią się od siebie. Jeden zakończył się bardzo krwawo i tragicznie, drugi szczęśliwie. Szczegóły obu sytuacji poniżej. Jako uzupełnienie fotografia kolejnego funkcjonariusza gestapo, który decydował o życiu i śmierci mieszkańców naszego terenu.

Nieznany mężczyzna o nazwisku „Kurek”

Materiałami, które przedstawię poniżej są zeznania Stanisława Żurada złożone w październiku 1984 r. przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (GKBZHwP). Opisał on wydarzenia jakie miały miejsce czterdzieści lat wcześniej, a on sam był wówczas dziesięcioletnim chłopcem. …W czasie okupacji hitlerowskiej mieszkałem wraz z ojcem Janem Żuradem i babcią Franciszką Żurad w Brzeźniku należącym do wsi Wiercany (…) W stodole naszego gospodarstwa mieszkał od 1941 roku do dnia 6 lipca 1943 roku pewien mężczyzna, na którego mówiono Kurek. Czy było to nazwisko, czy przezwisko tego nie wiem. Jak się on faktycznie nazywał tego nie wiem nie znam również jego imienia. Był to mężczyzna w wieku około 35 lat, łysawy, średniego wzrostu. Czy był on Żydem tego nie wiem. Jednak wygląd jego, a w szczególności charakterystyczny orli nos wskazywał na to, że był Żydem. Mężczyzna ten ukrywał się w stodole. Rzadko kiedy wychodził z niej. Żywność dostarczał mu mój ojciec (…) W 1943 roku w porze zimowej, gdzieś od stycznia mężczyzna ten zaczął pracować w pobliskim sklepie spożywczym

News will be here

Tajna kryjówka w stodole

Stanisław Żurad, dziesięcioletnie wówczas dziecko, jak wynika z powyższych słów nie był wtajemniczany w postępowanie dorosłych domowników. To o czym mówił zeznając przed GKBZHwP znane mu było tylko i wyłącznie z jego obserwacji. Ojciec opowiedział mu jedynie, że Kurek pochodził z Kolbuszowej, gdzie był właścicielem dużej restauracji. Dziecięca ciekawość pozwoliła Stanisławowi Żuradowi również zaobserwować, że …Kurek zrobił sobie w stodole taką zamaskowaną kryjówkę, w której miał podstawowe sprzęty niezbędne do życia. Kryjówka ta była zakryta matą słomianą tak, że nie była widoczna dla wchodzącego do szopy. Na tej podstawie sądzę, że Kurek ukrywał się przed Niemcami

Tragiczna śmierć w pszenicy

Pomoc niesiona przez rodzinę Żuradów z Brzeźnika zakończyła się bardzo tragicznie. Oto jak wydarzenia z 6 lipca 1943 r. zapamiętał ocalały z masakry urządzonej przez Niemców Stanisław Żurad. …Ja w tym czasie byłem w lesie na grzybach. W pewnym momencie usłyszałem seryjne strzały, pochodzące z kierunku mojego domu. Zaciekawiony co się stało poszedłem zobaczyć. Kiedy zbliżyłem się do mojego domu zza drzewa zacząłem obserwować co się tam dzieje. Zauważyłem około dziewięciu niemieckich żołnierzy. Zostałem zauważony. W moim kierunku posypały się strzały. Udało mi się jednak uciec. Pobiegłem do wspomnianego już sklepu i ostrzegłem Kurka przed Niemcami w naszym domu. Od tej chwili Kurka już więcej nie widziałem. Gdzie on się udał tego nie wiem. Po odejściu Niemców przyszedłem do domu. W mieszkaniu zastałem zamordowaną babcię. Została ona zastrzelona serią z broni maszynowej. Szukałem ojca, jednak w domu go nie zastałem. Znalazłem go na polu, leżącego w pszenicy. Dostał on serię z karabinu maszynowego w tył głowy. Twarz miał całkowicie zmasakrowaną…

Koszmarne tortury

To co stało się w rodzinnym domu Stanisława Żurada bardzo głęboko zapadło w jego pamięci. Wskazuje na to przede wszystkim bardzo szczegółowy opis zacytowany powyżej. O tym, że były to traumatyczne i wstrząsające przeżycia, na miarę koszmaru, świadczą kolejne zdania z protokołu przesłuchania. Wynika z nich, że Jan Żurad przed zastrzeleniem był brutalnie torturowany. Jak zapamiętał syn, ojciec: …miał również połamane nadgarstki i ślady krępowania rąk. Prawdopodobnie przed śmiercią był torturowany. Świadczy o tym również zastana przeze mnie w mieszkaniu miska z wodą zmieszaną z krwią. W suficie mieszkania, w którym stała ta miska wbity był gwóźdź, z którego zwisała pętla ze sznura konopnego. Znajdowała się tam również połamana laska trzcinowa i złamany styl od motyki… Jan i jego matka Franciszka Żuradowie nie byli jedynymi ofiarami zastrzelonymi tego dnia przez Niemców. Na podwórzu obok swojego domu młody Stanisław znalazł również sąsiada Walentego Srokę, który został trafiony serią karabinu maszynowego w twarz.

Prowokacja czy przypadek

Odnośnie ukrywającego się u nich człowieka o nazwisku Kurek i jego dalszych losów Stanisław Żurad stwierdził, że …od lipca 1943 roku nie miałem z nim więcej kontaktu. Nie wiem gdzie on obecnie przebywa. Mój znajomy Józef Siwiec zam. w Zagórzycach mówił mi, że widział Kurka po wojnie… Według tego co zapamiętał, masakra dokonana przez Niemców w jego domu nie była dziełem przypadku. Według przypuszczeń ktoś doniósł, że jego ojciec pomaga ukrywać się Żydowi. Potwierdzeniem jest fakt, że …w przeddzień powyższego zdarzenia w godzinach rannych do naszego domu przyjechało na rowerach trzech mężczyzn, jaskrawo ubranych w cywilne ubrania i zwrócili się do mojej babci o podanie im coś do picia. Babcia poczęstowała ich maślanką. Ja w tym czasie stałem obok tych mężczyzn. Robili oni na mnie wrażenie, jakby przeprowadzali rozpoznanie terenu. Rozglądali się i obeszli całe obejście gospodarskie. Mężczyźni ci rozmawiali po polsku. Wchodzili również do stodoły, jednak kryjówki Kurka nie wykryli

Cichy bohater

Tu warto dodać, że żandarmeria niemiecka w tamtym czasie bardzo często stosowała różne prowokacje. Na teren poszczególnych miejscowości co jakiś czas wysyłane były grupy uzbrojonych i w cywilnych ciuchach mężczyzn udających partyzantów. Następnego dnia aresztowane były te osoby, które nie zgłosiły zaistniałego dzień wcześniej faktu władzom niemieckim. Postawa Jana Żurada, tortury jakich doznał, fakt, że osoba narodowości żydowskiej przeżyła, a Niemcy zamordowali „tylko” lub „aż” trzy osoby, świadczą o jego niezwykłej postawie. Odnośnie tej historii muszę dodać następującą informację, kilka lat wcześniej słyszałem wersję, że zamordowane osoby Niemcy podejrzewali o pomoc partyzantom.

Sąsiad też pomagał Żydom

Stanisław Żurad zeznając przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce omówił też historię pomocy udzielanej Żydom przez jego sąsiada Michała Ziobro. W tym przypadku jednak wszystko wyglądało zupełnie inaczej. …Jest mi wiadomo, że również sąsiad Michał Ziobro, który już nie żyje przechowywał w czasie okupacji dwie rodziny żydowskie, przez całą prawie okupację. Nazwisk tych Żydów nie znam. Wszyscy ci Żydzi przeżyli i następnie wyjechali za granicę. Żydzi ci ukrywali się w stodole w specjalnie urządzonej pod ziemią izbie. Wszystkich tych Żydów mogło być dwunastu

Ocalały tylko jednostki

Podsumowując należy powiedzieć, że z liczącej około czterech tysięcy społeczności żydowskiej, jaka zamieszkiwała przed II wojną światową teren dzisiejszego powiatu ropczycko-sędziszowskiego, wielką zagładę przeżyło jedynie kilkadziesiąt osób. Z danych opracowanych przez poszczególne Zarządy Miejskie i Gminne dla Starostwa Powiatowego w Dębicy na koniec 1944 r. i początku 1945 r. wynika, że w Sędziszowie Młp. było ich około 30, a Ropczycach 13. Ponadto w poszczególnych miejscowościach mieszkały pojedyncze rodziny lub osoby. W Lubzinie zamieszkiwała jedna osoba wyznania mojżeszowego w Czarnej Sędziszowskiej trzy, w Brzezinach jedna i Ociece trzy. Po wyparciu okupanta niemieckiego wyszli oni z kryjówek lub przybyli tuż za Armią Czerwoną. Do końca 1946 r. wszyscy ocaleni Żydzi wyjechali z tego terenu. Holokaust cudem przetrwała też pewna liczba osób narodowości żydowskiej, którą niemiecki okupant wywiózł na roboty przymusowe lub do obozów zagłady. Były też osoby, które wyjechały po uzyskaniu fałszywych dokumentów i dzięki temu ocalały od zagłady.

Tekst opracowany na podstawie zasobów Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej oraz Archiwum Państwowego w Rzeszowie.

Szymon Pacyna

kontakt: szymon_pacyna@tlen.pl