oszustwo

Halo? Dzwoni bank i policja! – relacja niedoszłej ofiary oszustów bankowych

W środę przed południem chwile grozy przeżyła mieszkanka Sędziszowa Małopolskiego. Oszuści, podając się za bankowców i policjanta CBŚ, usiłowali ją przekonać, by przelała pieniądze ze swojego konta. Według rozmówców, ktoś usiłował je ukraść, dlatego trzeba je zdeponować na bezpiecznym rachunku. Kobiecie zapaliła się w głowie czerwona lampka, kiedy  rzekomi bankowcy i policjant zaczęli ją popędzać przez telefon. Nadal jest roztrzęsiona, kiedy przypomina sobie środowe wydarzenia. – Nie mogłam wczoraj zasnąć. Nadal mam takie emocje w sobie, że przestraszyłam się klientki, która zadzwoniła dzisiaj  – mówi pani Beata (imię zmienione).

Zaczęło się w poniedziałek. Były dwa połączenia. Na wyświetlaczu telefonu komórkowego pani Beata przeczytała, że dzwoni  PKO Bank Polski.  Kiedy odebrała, dwukrotnie w słuchawce usłyszała sygnał zerwania połączenia.

Wtedy nie zaniepokoiło jej to. Bo to mało wydzwania do każdego różnych telemarketerów?  W czwartek telefon ponownie zadzwonił o 10:15 i ponownie się rozłączył. – Może chcieli wybadać, czy odbieram takie telefony? – zastanawia się Beata.

News will be here

Kwadrans później telefon dzwoni znowu. Beata odbiera i tym razem odzywa się głos. – Pan przedstawił się jako Aleksander D. (nazwisko do wiadomości redakcji) z Departamentu Bezpieczeństwa Banku Polskiego. Podał mi swój „numer kadrowy” i powiedział, że jest z banku, w którym mam rachunki.  Kazał mi zapisywać  dane, które podawał – relacjonuje Beata i dodaje:  – Powiedział, że za chwilę będzie ze mną rozmawiał  pracownik Banku Polskiego, kierownik Robert B. (nazwisko do wiadomości redakcji). Następnie błyskawicznie przekierowano rozmowę do innej osoby. 

Kolejny mężczyzna rzeczywiście przedstawił się jako Robert B. Ten również kazał zapisać swoje nazwisko i numer telefonu do siebie. Następnie polecił pani Beacie, by weszła w wyszukiwarkę internetową Google. – Tam prosił o to, bym sobie sprawdziła, że istnieje na pewno.  Po wpisaniu obu nazwisk i podaniu nazwy banku, rzeczywiście pojawiły się w internecie wyniki wyszukiwania – relacjonuje Beata.   

Rozmowa przechodzi do konkretów.  –  Mówią mi, że za 5 tysięcy złotych z mojego rachunku ktoś chciał kupić kryptowalutę. Tłumaczą, że dzwonią do mnie, by zweryfikować  telefonicznie, czy potwierdzam tę transakcję –  relacjonuje Beata i dodaje, że zaprzeczyła, bo takich operacji ani nie robiła, ani nie miała zamiaru robić. Wtedy rzekomy pracownik banku mówi,  że w takim razie ktoś usiłował ukraść  Beacie pieniądze z rachunku. – Brzmiało to wiarygodnie, bo bank już wcześniej oddzwaniał do mnie w celu potwierdzenia przelewu. Zwłaszcza, kiedy  robiłam go przez aplikację mobilną i był na większą kwotę – mówi kobieta i dodaje: – Dotąd nie miałam większych podejrzeń. Zastanowił mnie tylko akcent tych panów. Miałam wrażenie, że zarówno pierwszy jak i drugi mogli być mówiącymi po polsku Ukraińcami.

Rzekomi pracownicy banku informują Beatę,  że skoro nie zamierzała kupować kryptowaluty, to sytuacja jest poważna. Opowiadają, że dochodzi do oszustw i trzeba natychmiast podjąć działania, by ochronić jej pieniądze. Opowiadają o bezpieczeństwie w sieci.  – Wiedzieli, jak mam na imię. Cały czas mnie ostrzegali przed oszustami, mówili, że mają w banku codziennie po 50 spraw, gdzie oszuści działają, korzystając z danych osobowych sprzedanych przez pracowników bankowych – mówi Beata. W trakcie pogadanki o bezpieczeństwie oszuści zadają jej też pytania.  – Czy korzystam z aplikacji w telefonie, czy korzystam z laptopa, czy byłabym mobilna z laptopem albo telefonem. Pytali też,  jak mam daleko do bankomatu i do wpłatomatu – relacjonuje Beata.

Rzekomi bankowcy informują Beatę, że do 48 godzin odezwie się do niej ktoś z policji w sprawie próby oszustwa.

 Tymczasem niespełna minutę po rozłączeniu Beata słyszy kolejny dzwonek. Tym razem na ekranie wyświetla się informacja, że dzwoni Komenda Stołeczna Policji  w Warszawie . – Odbieram, dowiaduję się, że pan rzekomo z policji. Podał mi nazwisko i swój numer odznaki. Podał mi numer telefonu. Przez Google kazał mi zweryfikować siebie, że rzeczywiście istnieje – mówi kobieta. Beata wpisuje podane dane i wyszukiwarka Google wydaje się potwierdzać istnienie kogoś o tym nazwisku, wyświetlając  wyniki wyszukiwania.

Człowiek, który podaje się za policjanta z CBŚ, opowiada Beacie prawie dokładnie to, co przed chwilą usłyszała od rzekomych bankowców.  W jego głosie nie słychać wschodniego akcentu, za to  zaczyna ją zastanawiać, że obie rozmowy są tak bardzo podobne. – Powtarzał, można powiedzieć,  słowa człowieka z banku – mówi kobieta. Tutaj zaczyna być mniej przyjemnie. Rozmówca, już nieco wypłoszonej kobiecie, mówi, że ma milczeć: – Straszył mnie, że do zakończenia sprawy nie mogę z nikim o tym rozmawiać. Straszył mnie też karą za składanie fałszywych zeznań.  

Po rozłączeniu się z rzekomym policjantem Beata znowu odbiera telefon od,  jak sądzi, człowieka z banku.  – Powiedział, że chce zabezpieczyć moje środki, żeby nie wypłynęły z konta.  Że będzie to wymagało przelania ich na konto platinum. Wygadałam się o kwocie, którą mam w banku. Potem on, wiedząc już, że mam konto walutowe i konto oszczędnościowe, kazał mi przelać wszystko na konto oszczędnościowe  – relacjonuje Beata i mówi, że wtedy zaprotestowała. Wie z doświadczenia, że na wymianie euro na złotówki poniosłaby stratę. Mówi to oszustowi. – Zaczęłam coś podejrzewać, bo zaczął mnie popędzać, żeby zrobić przelew szybko, bo oszuści mogą działać.  Obiecywał, że bank wyrówna stratę wynikającą z przewalutowania.

Beata mówi, że najpierw zadzwoni do banku i do męża.  – Powiedział, żebym się absolutnie nie rozłączała i że rozmowa z mężem nic nie da, bo przecież nie zna się na sprawach bankowych.

Kobieta jednak rozłącza się i dzwoni do męża. Ten nie odbiera.  Beata postanawia, że wsiądzie w samochód i pojedzie na pobliski komisariat policji w Sędziszowie Małopolskim. Dzieli ją od niego niespełna kilometr.  Kiedy rusza,  telefon odzywa się czterokrotnie. Odbiera dopiero na komisariacie, gdzie po wejściu wytłumaczyła, jaka jest sytuacja.  – Policjant wziął  telefon i zaczął rozmawiać z tym człowiekiem – mówi Beata. Obserwuje, jak policjant mówi do telefonu, że może jego rozmówca, skoro jest z CBŚ, to chciałby porozmawiać z kolegą po fachu.  – Wtedy ten z telefonu powiedział, żeby policjant nie  wyrywał mi słuchawki, tylko oddał mnie do telefonu. Ewidentnie nie bali się rozmowy z policją! – dziwi się Beata.

Policjanci słuchawkę oddają, ale dają znaki, że rozmówca nie jest z policji.  Tymczasem po drugiej stornie słyszy nowy głos osoby, która zaczyna być agresywna. Rozłącza się zgodnie z sugestią sędziszowskich funkcjonariuszy.  – Uspokoiłam się przy nich.  Nasi policjanci  potwierdzili mi, że to nie są  sposoby postępowania ani banku, ani policji –  mówi Beata.  Nie wie, co robić. Policjanci mówią, że sprawcy będą raczej nie do wykrycia. Zgodnie z ich sugestią nie składa zawiadomienia. – Sama nie wiem, czy to miałoby sens – wyjaśnia i dodaje:  – W tamtym momencie, kiedy się to działo, zależało mi na tym by jak najszybciej pojechać do oddziału banku i pozabezpieczać pieniądze na kontach.

W Ropczycach, kiedy relacjonuje sytuację pracownikom banku, ci  potwierdzają jej, że padła ofiarą próby oszustwa. – Powiedzieli mi, że  kiedy oszuści dzwonią, bardzo często  oskarżają  pracowników banku o to, że sprzedali dane klientów. 

– Zawsze się mi wydawało, że takie rzeczy dzieją się w dużych miastach albo za granicą. Teraz wiem, że to może spotkać każdego – mówi Beata. Jak wyznaje, choć minął dzień, nadal jest zdenerwowana:  – Nie życzę tego nikomu, bo siedzi to we mnie do dzisiaj.  W rozmowie dawali mi ostrzeżenia przed kradzieżami, przed niebezpiecznymi linkami w internecie, próbowali wzbudzić we mnie zaufanie.  A jak jeszcze wyświetla ci się na telefonie nazwa banku zamiast numeru czy nazwa Komenda Stołeczna Policji , to wygląda to naprawdę  wiarygodnie.

Pani Beata podzieliła się z nami swoją historią, bo ma nadzieję, że to utrudni oszustom okradzenie innych.  Podkreśla jednak, że sposób, w jaki rozmawiają  przestępcy, jest dopracowany i jest się czego bać:  – Początkowo, mimo jakichś wątpliwości, byłam rozdarta, bo przecież mogłoby się zdarzyć tak, jak mówili, że ktoś to moje konto chciałby mi wyczyścić.  Oni byli tak pewni siebie, że nie przestraszyli się nawet policji, kiedy oddałam do słuchawki pana na komisariacie.



Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Administratorzy i moderatorzy podejmą starania mające na celu usuwanie wszelkich uznawanych za obraźliwe materiałów jak najszybciej, jednakże nie jest możliwe przeczytanie każdej wiadomości. Zgadzasz się więc, że zawartość każdego wpisu na tej stronie wyraża poglądy i opinie jego autora a nie administratorów, moderatorów czy webmasterów (poza wiadomościami pisanymi przez nich) i nie ponoszą oni za te treści odpowiedzialności. Zgadzasz się nie pisać żadnych obraźliwych, obscenicznych, wulgarnych, oszczerczych, nienawistnych, zawierających groźby i innych materiałów, które mogą być sprzeczne z prawem. Złamanie tej zasady może być przyczyną natychmiastowego i trwałego usunięcia z listy użytkowników (wraz z powiadomieniem odpowiednich władz). Aby wspomóc te działania rejestrowane są adresy IP autorów. Przyjmujesz do wiadomości, że webmaster, administrator i moderatorzy tego forum mają prawo do usuwania, zmiany lub zamykania każdego wątku w każdej chwili jeśli zajdzie taka potrzeba. Jako użytkownik zgadzasz się, że wszystkie informacje, które wpiszesz będą przechowywane w bazie danych. Informacje te nie będą podawane bez twojej zgody żadnym osobom ani podmiotom trzecim, jednakże webmaster, administrator i moderatorzy nie będą obarczeni odpowiedzialnością za włamania hackerskie prowadzące do pozyskania tych danych.

16 − 1 =