Reklama

Zakupy za grube tysiące. Nowe auta miejscowych urzędników

17/11/2019 13:00

Autami o wartości mocno przekraczającej 100 tysięcy złotych jeżdżą od niedawna burmistrz Ropczyc i starosta powiatu. Ten pierwszy wziął nowy samochód, mimo że wcześniej deklarował nabycie używanego auta. Ten drugi z kolei kupił wóz... bo swój poprzedni rozbił.

Zarówno urząd gminy, jak i starostwo wzięły te same modele aut. To tegoroczne wersje Skody Superb z dwulitrowym silnikiem i 190 KM pod maską. Auto, którym jeżdżą urzędnicy z gminy zostało wyleasingowane i kosztowało 129 tysięcy złotych. Z kolei starostwo swoją Skodę kupiło za 139 tysięcy.

W urzędzie miejskim, o nowym samochodzie dyskutowano od miesięcy. Burmistrz Ropczyc, Bolesław Bujak, chciał nowy wóz, gdyż jak argumentuje, Citroen C5, którym dotychczas wozili się pracownicy magistratu ma już 13 lat i 210 tysięcy kilometrów przebiegu. W lutym rada miejska dała nawet burmistrzowi zgodę, by ten nabył 280-konną Skodę Superb za ponad 150 tysięcy. Po krytyce ze strony gminnych radnych PiS Bujak wycofał się jednak z tego pomysłu. I zapowiadał, że do urzędu zostanie sprowadzone auto używane.

Burmistrz nie dotrzymał jednak słowa i wziął Skodę prosto z fabryki. Dlaczego? Do takiego kroku miały Bujaka popchnąć działania... starosty powiatowego

- Jeśli ja dowiedziałem się, że starosta rozbił swój samochód tak, że nie nadawał się do naprawy, a potem podjął czynności celem zakupu nowej Skody Superb, to jakie miałem mieć opory? - tłumaczy w rozmowie z tygodnikiem Reporter Gazeta Bujak.

Faktycznie, starostwo ma nowy samochód, bo szef powiatu, Witold Darłak rozbił we wrześniu poprzednie auto urzędu. Skodę Octavię za 103 tysięcy kupioną 9 miesięcy wcześniej.

- Szkoda była tak duża, że firma, która miała naprawić samochód w ramach gwarancji wyceniła koszt naprawy na ponad 50 procent wartości auta – komentuje dla Reportera starosta.

Te okoliczności sprawiły, że zdaniem Darłaka nie było sensu naprawiać Skody. Starostwo skorzystało za to z opcji, by ubezpieczyciel zwrócił urzędowi równowartość samochodu w dniu wypadku.

- Wyceniono nam ten samochód 91 tysięcy 200. Wpadłem jednak na pomysł wystawienia auta na licytacji internetowej i w sumie uzyskaliśmy 92 tysiące 400. Trochę dołożyliśmy i kupiliśmy nowe auto, które odebrałem 31 października – tłumaczy Reporterowi Darłak.

Włodarz powiatu zarzeka się, że wypadek w którym „skasował” Octavię nie nastąpił z jego winy. Tu przeczytasz o okolicznościach rozbicia samochodu i tym, jak na nowe zakupy w urzędach patrzy opozycja w gminie oraz w starostwie.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo reportergazeta.pl




Reklama
Wróć do