
Sędziszowianin Wojciech Wszołek wywalczył brązowy medal mistrzostw Polski w kategorii MC4. Wystartował w rozgrywanych 6 i 7 lipca XVI Mistrzostwach Polski w Parakolarstwie Szosowym w Zduńskiej Woli. Trzecie miejsce go cieszy, ale nie ukrywa, że ma apetyt na więcej.
Brązowy medal wywalczył w sobotę, w tak zwanej „czasówce”. To jazda na czas na dystansie 10.3 km. W swojej kategorii Wojtek Wszołek przejechał dystans w czasie 15 minut 51 i ze średnią prędkością 37.85 km/h. Drugi z zawodników był szybszy od niego o zaledwie 3 sekundy.
Wojtek Wszołek ma 22 lata, jest po porażeniu mózgowym, od 2017 roku uprawia sport. W Tej chwili startuje w barwach Dębickiego Klubu Kolarskiego „Gryf”, gdzie trenuje pod okiem trenera Marka Nosala.
Wojtek uważa jednak, że architektem jego sukcesu jest tato, który nie tylko wsadził go na kolarkę, ale przede wszystkim towarzyszy mu podczas każdych zawodów, jest mechanikiem i trenerem mentalnym.
Mistrzostwa w Zduńskiej Woli również podczas drugiego dnia udowodniły, że kolarz z Sędziszowa jest mocny. „W drugim dniu zawodów ze startu wspólnego Wojtek uplasował się na 4 miejscu w kategorii MC3-4” - relacjonuje dębicki Gryf na swoim profilu facebookowym.
Kolarz pytany o to, jak czuł się podczas weekendowego ścigania, mówi, że czuł moc. -
Startowało mi się bardzo dobrze, bo od stycznia nie chorowałem, nie miałem żadnych wypadków. Byłem cały czas w treningu, więc był progres. Pomogło trzymanie diety. Czułem się bardzo dobrze – mówi i dodaje: - Wiadomo, że pojawiły się jakieś błędy.
Zobacz: Porzucił kolarstwo dla maratonów
Wojtek Wszołek podkreśla, że na starcie w Zduńskiej Woli nie brakowało wyzwań. - Konkurencja była bardzo mocna, bo startował mistrz świat i kilkukrotny mistrz Polski. Jest jeszcze poza moim zasięgiem. Myślę, że za rok a może za dwa go pokonam – planuje młody zawodnik.
Wojciech ma 22 lata, pochodzi z Zagorzyc Dolnych ale teraz mieszka w Sędziszowie Małopolskim. Jego przygoda z kolarstwem zaczęła się niewinnie. - W kwietniu 2017 roku tato dał mi kolarkę. Pamiętam pierwszy wyjazd z jego kolegami. Potem były kolejne i gdzieś pod koniec czerwca następnego roku były zawody. Mówię,: spróbuję. Jeździłem wtedy amatorsko, bez klubu ale regularnie 3 do 5 razy w tygodniu – wspomina kolarz.
Zawody Majka Days w 2018 okazały się przełomowe. - Zająłem trzecie miejsce i bardzo mało brakło mi czasowo do 1 i 2 miejsca. To mi dodało skrzydeł. Uwierzyłem, że skoro bez profesjonalnego przygotowania zrobiłem taki wynik, to mam do tego predyspozycje. Zdecydowałem, że zostaję w kolarstwie – mówi Wojciech i jeszcze raz podkreśla, że cały czas wspierał go i motywował tato.
Tato Wojtka Wszołka sam nie startuje, ale też regularnie dwa razy w tygodniu jeździ na rowerze. Rob do dla zdrowia. A że to działa, żywym potwierdzeniem jest jego syn. - Jestem po porażeniu mózgowym prawostronnym. Kolarstwo jest dla mnie formą rehabilitacji. Lekarze się dziwią dlaczego tak dobrze wyglądam, a to zasługa jazdy na rowerze – wyjaśnia Wojtek.
Zobacz: Dlaczego tak wielu rowerzystów przyjeżdża na Maraton MTB w Ropczycach
Zobacz: Upał i mordercza trasa nie pokonały rowerzystów
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie