Reklama

MTB Ropczyce - rajdy w genialnym terenie, historia AlkoActive Team, różnorodność kolarstwa w Ropczycach, organizacja maratonów MTB, ekspansja na gravel i szosy. Konkretne trasy, różnorodność dyscyplin, unia dwóch stowarzyszeń rowerowych, sukcesy organizacyjne i plany na przyszłość. Odkryj potencjał

Tomasz Kluj z RRS Składak i Tomasz Rudnicki z AlkoActive Team opowiadają o tym, jak powstały w Ropczycach dwa stowarzyszenia rowerowe a potem zaczęły organizować zawody MTB. Rozmawiamy tuż przed już 9. edycją Maratonu MTB w Ropczycach. Zawody zaplanowano na niedzielę 30 czerwca o 10:30. Start na stadionie miejskim w Ropczycach.

Co jest takiego w Ropczycach, że są dobrym miejscem do organizowania rajdów MTB, czyli wyścigów na rowerach górskich?
T.R. Przede wszystkim teren. Genialny teren. Zróżnicowany, techniczny z kilkoma niespodziankami.

Mamy przyjemne potoczki, przyjemne górki, dużo lasów, jest trochę płaskiego no i świetni ludzie. To przede wszystkim, świetna ekipa organizatorów, zapaleńców, młodych ludzi, którzy się garną do jazdy.

Opowiedzcie swoje historie. Jak powstał AlkoActive Team?
T.R. Powstał ładnych kilka lat temu. Na przejażdżce kilku chłopaków. Mnie jeszcze tutaj nie było. Chcieli mieć klub i zaczęli wymyślać jakąś nazwę dla swojej ekipy.

Widzieli, że jest kilka okolicznych klubów i szukali nazwy która ich wyróżni, będzie inna. Pili wtedy taki dietetyczny napój, złożony tylko i wyłącznie z owoców, w dużej części z miodu, czarnej porzeczki i aronii. Witaminy, po prostu jeden wielki strzał witaminowy.

Napój się nazywał Alfa Active. I mówią sobie wtedy jeszcze tak: my lubimy też piwo, to może Alko Active? I tak zostało.

Jeśli chodzi o nazwę ekipy, a sama organizacja?
T.R. Tak powstała nazwa, a później po paru latach udało się to przekształcić w stowarzyszenie sportowe.

Jeździcie na rowerach, generalnie, ale jaki właściwie rodzaj kolarstwa wy uprawiacie, bo na zdjęciach na waszych profilach jest wszystko.
T.R. Przede wszystkim MTB, czyste MTB.
 

T.K. Jest wśród nas kilku szosowców, owszem. Są osoby również, które jeżdżą i na szosie i na MTB.

T.R. Tak. Mamy też inne dyscypliny. Każdy robi wiele rzeczy.
 

T.K. Dokładnie. Są wśród nas osoby, które pływają. Są osoby, które biegają.
 

T.R. Są też tacy, którzy latają na szybowcach. No mamy tego naprawdę sporo.

A dlaczego MTB, a nie rowery szosowe?
T.R. No cóż, MTB ma same plusy. My wjedziemy wszędzie tam, gdzie wjedzie szosa. Szosa nie wjedzie tam, gdzie my.

T.K. Z szosy możemy zobaczyć praktycznie tylko i wyłącznie te widoki, które zobaczymy zza szyby samochodu.

A z poziomu roweru MTB?
T.R.
No cóż, zobaczymy te widoki, które zobaczą po części też piesi. Oczywiście nie wjedziemy wszędzie tam, gdzie pieszy turysta wejdzie, ale w dużej części tak.
 

T. K. Jak nie wjedziemy to zawsze można wprowadzić rower lub go wnieść. Dodatkowo nie jeździmy między samochodami i mamy czyste powietrze. Jest też obcowanie z naturą.

 

Okoliczności przyrody inne, a sama jazda?
T.R. Trasy MTB czy nawet enduro są dużo bardziej wymagające i nie jest to jednostajne pedałowanie. Trzeba całym ciałem popracować.

Chodzi o balansowanie, siłowanie się z rowerem?
T.R.
Balansowanie z rowerem całym ciałem. Pedałowanie na kolarce to głównie używanie nóg i rąk, żeby się trzymać kierownicy. A tutaj bez balansowania przód, tył, boki nie zajedziemy daleko.

RRS Składak, to drugi obok AlkoActive klub, rowerowe stowarzyszenie sportowe w Ropczycach. Naturalnie nasuwa się pytanie dlaczego są dwa takie stowarzyszenia a nie jedno?
T.K. RRS Składek powstał już w 2014 roku ale ekipa spotykała się już od 2012 roku, kiedy też ja się sprowadziłem do Ropczyc. Zacząłem chłopakom pokazywać jakie mają świetne miejsca do jazdy.

A skąd do Ropczyc przywędrowałeś?
T.K.Z Mielca przez Kraków do Ropczyc.

Rozumiem, że była jakaś kobieta, która to spowodowała?
T.K. Tak, tak. Jak mnie ściągnęła tutaj za pierwszym razem, to... Upomniałem ją, że mi nie powiedziała, że powinienem wziąć rower.

A potem osiedlenie w Ropczycach i co się dzieje dalej?
T.K. Nawiązuję kontakty z ludźmi, którzy jeżdżą na rowerach.

Jak to się robi?
T.K. Jedzie się do serwisu rowerowego, jest pierwszy kontakt, a później już wysypią się kolejne.
Umawiałem się wspólnie na wyjazd i okazało się, że pokazywałem miejsca, o których oni nie mieli pojęcia, choć są z okolicy. Głównie chodzi o las w Porębach.

Pojeździliśmy chwileczkę razem, dowiedzieliśmy się też o maratonach rowerowych, które są w okolicy i padł pomysł, by zorganizować taki maraton u nas. Mamy przecież dużo lepsze tereny niż sąsiedzi.

I są pierwsze zawody organizowane przez was?
T.K.
Tak, to był pierwszy maraton w 2014 roku.
 

Jest stresik, jak to przy pierwszym razie, czy jest już jakieś doświadczenie wcześniejsze?
T.K.
Chyba wtedy był stres. Ciężko już teraz sobie przypomnieć. Wiadomo, że nie spodziewaliśmy się jakiejś dużej ilości ludzi, bo to była nowość. A i tak mieliśmy chyba z 70 albo 80 kolarzy.

To nie mała grupka.
T.K. No nie mała.

Organizacyjnie poszło bezboleśnie?
T.K. Wiadomo, że jakieś wpadki się zdarzały, ale teraz już się o nich nie pamięta. Wszystkie te błędy, które popłynęliśmy za pierwszym razem, już zostały wyeliminowane.

Staramy się słuchać uczestników kolejnych maratonów i wprowadzać ich sugestie. Wszystko robimy po to, żeby im się dobrze jeździło, a nie nam.

Czyli maratony odpala RRS Składak, a później przyłącza się AlkoActive Team?
T.R.
Tak, w 2022. Pierwszy wyścig po pandemii.


I wtedy jesteście już stowarzyszeniem sportowym?
T.R. Nie, jeszcze nie byliśmy stowarzyszeniem. Jeszcze pomagaliśmy nieoficjalnie, nawet nie jako klub sportowy, ale po prostu jako grupa zapaleńców rowerowych.

Dopiero w 2023 roku, jak ustanowiliśmy statut, zawiązaliśmy stowarzyszenie. I wtedy włączyliśmy się już formalnie w organizację. Aktywni byliśmy jednak cały czas.
 

T.K. Na początku w Składaku było ledwo kilka osób, bo tylko kilka należy do stowarzyszenia. I co ciekawe, praktycznie wszyscy, którzy byli w Składaku są teraz też w AlkoActive. To jest jedna wielka brać rowerowa.

Przejmujecie sobie członków, są transfery?
T.R.
Nie, po prostu to niby dwa różne stowarzyszenia ale robimy to samo ale i tak obydwa stowarzyszenia istnieją cały czas.

Nikt i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby należeć do jednego i drugiego stowarzyszenia i dobrze się bawić, robić coś dla innych.

Jakaś unia w planach?
T.K.
Raczej można powiedzieć, że to jest bardziej takie małżeństwo dwóch stowarzyszeń.

Jak dobrze liczę, to w 2023 roku, jak formalnie przyłącza się AlkoActive, to RRS Składak ma już za sobą organizację 8 maratonów?
T.R. Tak dokładnie. W zeszłym roku był ósmy, a siódmy też już razem robiliśmy, choć nieformalnie.

Wszystkie 8 imprez to maratony MTB, tymczasem na rynku rowerów pojawiają się w tym czasie gravele, czyli nowy rodzaj roweru, również do jazdy poza asfaltem. Nie zmieniacie nic pod tym kątem?
T.K.
Zrobiliśmy troszeczkę inaczej. Na gravelu można pojechać trasę MTB. Są takie plany rozszerzenia tego, co organizujemy o odrębną trasę dla zarówno graveli jak i szosówek.

T.R. W zeszłym roku padła propozycja: zróbmy coś dla szosówek. Wyszła od jednego z naszych członków, z AlkoActive i zrobiliśmy wyścig szosowy.

Razem ze Składakiem uruchomiliśmy pierwszą edycję wyścigu szosowego w Ropczycach. Liczyliśmy na około 50-60 osób. Bo wiadomo, jak wyglądają początki, prawda?
 

T.K. Nasze oczekiwania były niedoszacowane razy dwa, bo wystartowała ponad setka kolarzy.
 

T.R. Niestety, pogoda trochę nie dopisała rano, ale tuż przed wyścigiem, tuż przed startem, wyszło słońce, wysuszyło szosę i można było śmiało jechać.
 

Będzie kontynuacja?
T.R. Tak, w tym roku organizujemy drugą edycję, z tym, że robimy ją z troszeczkę większą pompą. Będzie końcem lata, 31 sierpnia. No i w tym roku start szosy robimy z Rynku.

Raz, żeby było z pompą, a dwa, że patrzymy na to, co powiedzieli nam uczestnicy z ubiegłorocznej edycji. Chcieli troszeczkę bezpieczniej.
 

T.K. Wcześniej start i metę mieliśmy tutaj na stadionie. Samo zakończenie, musimy przyznać, nie było zbyt udane. Przed metą były ciasne zakręty, a wiadomo, że na samej końcówce ci uczestnicy jednak mocno dociskają i jadą naprawdę bardzo szybko. Trzeba uważać, trzeba im zostawić całą drogę.
 

T.R. No i dlatego w tym roku wyłączamy centrum miasta, start i metę organizujemy na ropczyckim Rynku. Będą mocne sprinty, na to liczymy.


Maraton MTB ma już charakter międzynarodowy, prawda?
T.K.
Tak, zdarzają się uczestnicy z innych krajów. Nawet w zeszłym roku dzwonili do mnie Słowacy i się dopytywali o szczegóły przed maratonem. Zobaczmy jak to wypadnie w tym roku.
 

T.R. W zeszłym roku mieliśmy zawodników ze Słowacji. Ukraińcy też, owszem, bywa, że startują.

Wiadomo, że to są ci, którzy mieszkają tutaj u nas lokalnie i specjalnie z Ukrainy raczej teraz nie przyjeżdżają. Mają to utrudnione.

Jak ktoś nigdy nie startował w tego typu imprezie, ale jeździ rowerem i to MTB, to będzie dobrym pomysłem, jeśli postanowi spróbować swoich sił?
T.R. Bezwzględnie tak, ale proponujemy przejechać wcześniej trasy.
 

T.K. Trasy są udostępnione na profilu wydarzenia, są w naszych klubach na „Stravie” (rowerowa nawigacja – przyp.red). Można sobie spokojnie przejechać trasy, zapoznać się, zobaczyć jak ona wygląda, przygotować się odpowiednio do wyścigu i spokojnie startować.
 

T.R. Dodam, że trasa krótsza jest wymagająca, ale oczywiście jest cała przejezdna. Jeżeli ktoś faktycznie jeździ na rowerze, potrafi przejechać te 20-30 kilometrów, to taki dystans tych około 30 kilometrów po górkach w terenie raczej nie powinien stanowić dla niego większego wyzwania.

Obaj wyglądacie na bardzo energicznych ludzi, uśmiechniętych, takich, w których krew mocno krąży. To jest zasługa roweru czy genów?
 

T.R. Chyba jedno i drugie, tak mi się wydaje. Nie wiem. Nie zastanawialiśmy się nad takimi rzeczami.
 

T.K. Ja wiem... Może to rower i po prostu endorfiny, które wyzwala? To jest aktywność, to że nie spędzamy czasu przed telewizorem, tylko każdą wolną chwilę uciekamy z domu, żeby się poruszać.
 

T.R. No tak, nawet dzisiaj jadąc na ten krótki wywiad wziąłem dzieci i jedziemy na rowerach. Przy okazji zwiedzamy nowe ścieżki, patrzymy gdzie, która dróżka między polami, między lasami nas zaprowadzi.

A że jesteśmy przed wyścigiem, to szukamy nowych, alternatywnych, fajnych tras dla zawodników.

Jak być dobrym kibicem, który nie przeszkadza, który może podopingować, podziwiać Maraton MTB?
T.R.
Nie wchodzimy na pewno pod koła. Stoimy gdzieś z boku trasy, jak ktoś chce pokibicować na trasie, to najciekawsze elementy są na samym początku.
 

T.K. Start Maratonu MTB jest ze stadionu. Później przejeżdżamy przez centrum miasta, przez Rynek i pod obwodnicą wjeżdżamy na ulicę Wiejską. A później już jedziemy polami. Finisz jest przez ulicę Sportową, z powrotem na stadion.


Do kiedy można się jeszcze zapisać na ropczycki Maraton MTB?
T.K.
Do 24 czerwca, czyli do poniedziałku. Mówimy o zapisach online. Oczywiście będzie można się zapisać później na stadionie do godziny 10:00 w dniu zawodów. O 10.30 start. Dzieci zapisują się bezpłatnie i już w dniu zawodów.
 

T.R. Oczywiście też na stadionie, przy biurze zawodów będą dla dzieciaków oddelegowane odpowiednie osoby, które zapiszą dzieci, wydadzą numer startowy i pokierują co, gdzie i jak i powiedzą, do której kategorii wiekowej dzieciaki są zapisane.

Może przyjść każdy dzieciak, a rodzic nie musi startować w głównym wyścigu. Ważne, żeby dziecko się dobrze bawiło.

T.K. Jeżeli rodzic chce spróbować swoich sił na takiej bardzo krótkiej trasie, ewentualnie jego dziecko chce spróbować, bo jest troszeczkę starsze, to zachęcamy. Będzie przygotowana specjalna trasa, troszeczkę bardziej wymagająca niż dla małych dzieci.

Poprowadzi po okolicznych polach i lasach. Będzie to około 5, może 7 kilometrów, żeby na spokojnie się przejechać, zrobić jedną górkę i wrócić tutaj na stadion.

 

Kibic im głośniejszy, tym lepszy?
T.R. Jeżeli macie coś, co robi hałas, jeżeli macie trąbki, to bierzcie! Jeżeli macie gwizdki, bierzcie!

Tylko patyków nie wrzucajcie w szprychy. Jeżeli rower jest dość mocny, to przemieli, jeżeli nie, to wiadomo, może się skończyć naprawdę sporą kraksą.
 

T.K. Jedna rzecz która mnie zaskoczyła na jednych z zawodów, które ostatnio widziałem, to gość który kibicował z piłą motorową, ale bez łańcucha i bez prowadnicy. Wziął ją po to, żeby robić hałas.



 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: Tygodnik Reporter Gazeta, Aktualizacja: 21/06/2024 11:42
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do