
Taki starosta Józef Rojek mieszka w domu wartym zaledwie 70 tysięcy złotych, szkoda chłopa. Jeśli popatrzeć na oferty biur nieruchomości, za 70 tysięcy złotych można kupić, co najwyżej drewniany stary domek z niewielką działeczką, bez kanalizacji, łazienki i tak dalej. Lepiej żyje się burmistrzom i wójtom, ich chaty warte są od 150 do 350 tysięcy złotych. Wiceburmistrz Maziarz z Ropczyc na ich tle wyrasta na prawdziwego bonza, bo ma dom wart 450 tysięcy złotych. A może jako jeden z nielicznych realnie wycenił swoją nieruchomość? Zastępca burmistrza Sędziszowa ma niewielkie mieszkanie warte 90 tysięcy złotych. Sytuacja mieszkaniowa jej przełożonego burmistrza Kazimierz Kiełba, jest jednak poważniejsza, bo nieruchomości nie ma i mieszka w komunalnym mieszkaniu, na szczęście sporym, bo 80 metrowym.
To wierchy samorządu, tymczasem wśród radnych gminnych i powiatowych wielu jest ludzi, którzy mają niewiele. Dlaczego? Trudno powiedzieć, może co zarobią, to oddają na biednych? A może (uchowaj Boże) przepuszczają. Choć nie, to raczej niemożliwe. W każdym razie wiele fortun diabli gdzieś biorą. To martwi, bo trochę tych pieniędzy zarobili lub zarabiają dzięki naszym podatkom. Jeśli tak kiepsko gospodarują w domu, to czy naprawdę potrafią dobrze zarządzać pieniędzmi z naszych podatków?
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie