
Jak mówi st. sierż. Agnieszka Olszowy, oficer prasowy KPP w Ropczycach, konna policja patrolowała lasy w naszym powiecie 13 razy, w tym dwukrotnie tego roku przy wsparciu ropczyckich policjantów. Oba patrole były na terenie Nadleśnictwa Strzyżów, czyli w lasach znajdujących się w powiecie ropczycko - sędziszowskim na południe od drogi DK94.
Po co policjanci hasają na koniach po lasach? Chodzi o prewencję. - Podejmowane działania mają na celu między innymi zapobieganie nielegalnej wycince i kradzieżom drewna z lasu oraz podpaleniom – wyjaśnia w swoim komunikacie ropczycka policja powiatowa.
- Policja, dysponując końmi, potrafi wjechać tam, gdzie żaden motocykl czy samochód terenowy nie wjedzie i współprace z policją konną Komendy Wojewódzkiej Policji są częste w naszym nadleśnictwie – mówi Jacek Ćwiertniewicz, komendant Posterunku Straży Leśnej Nadleśnictwa Strzyżów.
Ostatnie dwa wspólne patrole były związane z ogólnopolską akcją „Bezpieczny las”. - Główny nacisk akcja kładła na ochronę przeciwpożarową, ze względu na utrzymujący się pod koniec maja stan zagrożenia pożarowego. Na szczęście przyszły opady, więc to zagrożenie zniknęło, a my skupiliśmy się na drugim kierunku akcji, czyli przeciwdziałaniu szkodnictwu leśnemu – wyjaśnia Ćwiertniewicz.
W policyjnych statystykach, jeśli chodzi o las i nielegalne pozyskiwanie drewna, odnotowuje się dwie główne kategorie: przestępstwo wyrębu lasu i kradzieży drewna. W tym drugim przypadku o tym, czy złodziej zostanie oskarżony o przestępstwo czy o wykroczenie, decyduje to, za ile ukradł.
Granica to od października 2023 roku to 800 złotych, wcześniej 500. Powyżej tej kwoty mamy do czynienia z przestępstwem. Wyrąb jest przestępstwem bez względu na kwotę.
W całym ubiegłym roku w ropczyckiej komendzie policji toczyło się 9 postępowań w sprawie nielegalnego wyrębu i wszystkie umorzono. Teraz śledczy mają w toku jedno śledztwo.
Z kolei jeśli chodzi o kradzieże drewna, to w ubiegłym roku ropczycka policja prowadziła 8 postępowań i w jednym przypadku kryminalni skierowali wniosek do sądu o ukaranie sprawcy. W tym roku takie zgłoszenie było w powiecie jedno i też jest w toku.
To niewielka liczba i jak mówi komendant Ćwiertniewicz ze straży leśnej, te kategorie przestępstw odchodzą w przeszłość. Coraz mniej jest choćby domów opalanych drewnem, nie ma więc zapotrzebowania na taki opał. Pozostaje problem zaśmiecania ostępów leśnych, a gwałtownie rośnie liczba nielegalnych wjazdów do lasu pojazdami silnikowymi. Chodzi głównie o kierowców motocykli crossowych, quadów i terenowych aut.
W powiecie ropczycko – sędziszowskim problem występuje, ale na krajowej mapie zagrożeń w tym i ubiegłym roku był zgłaszany tylko 4 razy. - Chodziło o poruszaniu się quadami po terenach leśnych, ale żadne ze zgłoszeń nie zastało potwierdzone – mówi st. sierż. Agnieszka Olszowy. Wiele przypadków jest jednak niezgłaszanych i dla strażników leśnych to najważniejszy teraz objaw szkodnictwa leśnego. I nie chodzi tu nawet o niszczenie upraw leśnych czy płoszenie zwierzyny.
Strzyżowski komendant strażników pytany o to, na czym polega problem od strony czysto ludzkiej, a nie tylko prawnej, tłumaczy: - Ludzie chcą wypocząć w lesie, a nie słuchać ryku silników. Wszyscy rozumieją, że las jest miejscem pracy i to się odbywa w dni robocze. Tymczasem nasilenia bezprawnych wjazdów off roadowych są w dni wolne i świąteczne, kiedy ludzie chcą w lesie wypocząć od zgiełku, pospacerować – mówi Jacek Ćwiertniewicz.
Dodaje, że motocykliści czy quadowcy, a często też kierowcy terenówek, stwarzają sytuacje niebezpieczne. - Kiedy z dużą prędkość przejeżdżają po drogach szutrowych w czasie, kiedy odbywa się tam ruch pieszy czy rowerowy. To główna bolączka dla nas – tłumaczy strażnik leśny i dodaje: - Z drugiej strony jest prawo, które po prostu zabrania wjazdu pojazdami silnikowymi do lasu i należy tego przestrzegać.
By zapobiegać wykroczeniom, wkraczają na leśne ścieżki policyjne konie. Są cichsze niż pojazdy silnikowe, pojawiają się znikąd, stąd mają większe szanse na ujęcie na gorącym uczynku tych, którzy łamią prawo. Strażnicy leśni też zmieniają sposób działania. Dotąd większość używała samochodów terenowych, ale do służby wchodzą quady. W Nadleśnictwie Kołaczyce, sąsiadującym ze strzyżowskim, strażnicy leśni są o krok dalej i używają już crossowych motocykli marki ktm. Standardem są za to drony używane praktycznie we wszystkich nadleśnictwach.
Motocykle i quady, które gnają leśnymi duktami, są trudne do ujęcia - potwierdza komendant Ćwiertniewicz. Jak tłumaczy, kierowcy świadomie maskują się, zdejmują tablice rejestracyjne i nie zatrzymują się do kontroli. Za nieuprawniony wjazd do lasu grozi mandat 500 złotych. W okresie wiosennym strażnicy leśni mogą też dołożyć mandat 500 złotych za płoszenie zwierzyny. Ale już niezatrzymanie się do kontroli kosztuje powyżej 5 tysięcy złotych grzywny i 18 punktów karnych. Najgorzej, jeśli w związku z niezatrzymaniem się do kontroli dochodzi do sytuacji niebezpiecznej, wtedy sąd może nałożyć jeszcze surowszą karę.
Pocieszające jest, że na razie rozjeżdżania kołami uniknął ścisły rezerwat przyrody Wielki Las w kompleksach leśnych sąsiadujących z Wiśniową w gminie Iwierzyce. Strażnicy leśni mówią jednak, że w innych rezerwatach takie przypadki się już zdarzały.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie