Nie bój się grypy, myj ręce

[caption id="attachment_1229" align="alignnone" width="300"]

FOTO: W.NAJA[/caption]

 

Z Piotrem Bodzianym, lekarzem i współwłaścicielem NZOZ-u PIOMAR rozmawiamy o tym, czym się różni nowa grypa od starej i o tym co zrobić w pracy czy kościele, by nie rozprzestrzeniać grypy.

 

Informacja o wykryciu w Ropczycach pierwszego przypadku zachorowania na grypę, nowego typu zaskoczyła Pana?
Nie, nie było to żadne zaskoczenie. Jeśli wszystkie statystyki europejskie mówią, że 50 do 70 procent zachorowań na grypę w tym roku jest spowodowane wirusem A/H1N1, to byłoby dziwne, gdyby tego wirusa nie było u nas. To, że dopiero teraz został ujawniony u pacjenta wynika z niedostatków diagnostyki. Te badania, które potwierdziły zachorowanie, są badaniami tylko statystycznymi, służącymi do monitorowania zachorowań na terenie całego kraju, a nie badaniami diagnostycznymi.

Wśród pacjentów widać obawę przed tą grypą?
Tak, pod wpływem mediów duża grupa ludzi obawia się, że ma grypę świńską. Natomiast nie obserwuję, by ilość zachorowań na grypę w ogóle byłą większa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Ponieważ prawdopodobieństwo zachorowania na wirus A/H1N1 jest duże, to gdyby były badania diagnostyczne, a nie tylko przeglądowe i gdyby badano każdego pacjenta przychodzącego do lekarza z objawami grypy, to uważam, okazałoby się, że ma go do 70 procent chorych na grypę. Podobnie jak na zachodzie europy

Obawy przed tym szczepem grypy są zasadne?
Nie, zupełnie niezasadne.

A czym się różni chorowanie na grypę A/H1N1 od chorowania na normalną grypę?
No właśnie, w zasadzie niczym, oprócz tego, że się o tym więcej mówi. Podczas badań, które są robione w Europie, gdzie jest ten monitoring, dużo lepszy niż w Polsce, potwierdzono, że przebieg grypy A/H1N1 jest bardzo łagodny, często łagodniejszy niż normalnej grypy. Te zachorowania, które są nazwijmy to ”głośne”, mówią o nich w telewizji, prasie, że są związane z wielkimi powikłaniami, w rzeczywistości są normalnymi powikłaniami, które występują również po grypie w normalnej populacji co roku. Z tą różnicą, że w poprzednich latach o tym nie mówiono tak mocno jak w tym roku.

W tej chwili głośno się odlicza każdego umierającego, który miał grypę?
Umierają osoby, u których stwierdzono wirusa grypy. Nie można jednak mówić o tym, że te osoby umarły na świńską grypę. W większości przypadków powikłania prowadzące do śmierci pojawiają się u ludzi, którzy mają inne problemy zdrowotne. W paru przypadkach powodem kłopotów była ciąża, która normalnie nie jest problemem zdrowotnym, jest normalnym stanem w jakimś tam okresie czasu u kobiety. Ale układ odpornościowy w czasie ciąży inaczej pracuje, może być nadwrażliwy, no i taki był przypadek w Dębicy. Z tego, co wiem na dzień dzisiejszy, kobieta zaczyna wracać do zdrowia.

Takie powikłania w związku z grypą zdarzały także wcześniej?
Ależ oczywiście, w przypadkach, kiedy kobiety w ciąży chorowały na normalną grypę. Dlatego też powiem to, co mówią mądre głowy grypowe w Polsce: grupy szczególnie narażone to dzieci do 2 roku życia, kobiety w ciąży i osoby starsze oraz schorowane z różnych powodów.

Szczepionki, które są dostępne w aptekach i które cześć społeczeństwa przyjęła, mogą mieć wpływ na nowy szczep wirusa?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Na pewno nie pogarszają sytuacji, bo jednak wzmacniają odporność organizmu ogólnie na infekcje wirusowe. To jest potwierdzone. W przychodni my i wszyscy pracownicy szczepimy się na grypę sezonową od lat i generalnie, jeżeli ktoś zachoruje, to przechodzi to bardzo łagodnie, czasem nawet bez objawów tych typowych grypy. Chodzi mi o wysoką temperaturę, powyżej 38 stopni, bóle mięśniowe, bóle totalne, jak to ktoś mówił takie, że boli przy czesaniu włosów. Natomiast jeśli ktoś chodzi i w gardle go drapie i miał 36 i 37 stopni, stan podgorączkowy to nie jest grypa. To jest jakieś paragrypowe przeziębienie spowodowane też przez wirusa, ale innego.(...) Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Reporter Gazety

 

Rozmawiał Wojciech Naja