Reklama

Dlaczego kiełbasa i potańcówka to najpopularniejszy pomysł samorządu na imprezę dla ludu?

19/01/2011 08:58

Najbliższe weekendy będą pełne wypasionych dożynków, okraszanych występami mniej i bardziej poważnych grup. Dożynki w tym roku będą zapewne wyjątkowe, bo na jesieni wybory, a lud, by łatwiej się nim rządziło, potrzebuje chleba i igrzysk (wpadli na to już starożytni). W sprawie chleba (czytaj większej liczby miejsc pracy, wyższych zarobków) władzy lokalnej trudno coś zrobić ”na szybkiego”, cała energia, jak można się spodziewać, pójdzie więc w igrzyska (w naszych warunkach w festyny, dożynki, dni i inne tego typu imprezy).


W zabawie nie ma nic złego, potrzeba jej do normalnego życia, potrzeba tak samo jak odpoczynku, jedzenia i snu. Szkoda tylko, że statystycznie rzecz ujmując, impreza w naszym powicie jest nudna jak flaki z olejem. Żeby było fajnie, trzeba żurku, kiszonych ogórków, kiełbasy i kapeli ludowej. Do tego dmuchane zjeżdżalnie dla dzieci i dużo piwa, a na zakończenie „dyskoteka pod gwiazdami”. To typ imprezy na której trudno się dobrze zabawić, można się za to „urżnąć”. O przeżyciu, doświadczaniu i oglądaniu czegoś ciekawego raczej nie ma mowy. Na tym przepełnionym morzem piwa i tandety tle, jak rodzynki w cieście smakowicie błyszcza takie imprezy jak „Jarmark kowalski” w Ropczycach, „Atak Morawian na Wiślan” w Berdechowie, czy Zlot Motocyklowy w Małej (ten ostatni z dużymi szansami na to, by myśleć o nim w kategoriach przeszłości). Te imprezy wyrywają się z tandetnego schematu „usia – siusia” jednak z trudem znajdują naśladowców w powiecie. Kreatywność błysła ostatnio w Ostrowie w związku z zapowiedzią „Pikniku militarnego” (zaplanowanego na 28 sierpnia). Za dwa tygodnie okaże się jednak dopiero, czy rzeczywistość dorasta do pięt zapowiedziom. Poza tym, o wyjątkowości trudno tu mówić, bo rekonstrukcji i militarnych pikników ostatnio w kraju przybywa w zastraszającym tempie.
Przed trzema laty, zanim na całego zająłem się wydawaniem Reportera i jeszcze pracowałem w Ostrowie w GCI, proponowałem wójtowi, by w Bliźnie zorganizować „Dzień kosmosu”, skoro Niemcy testowali tu rakiety, których konstrukcja posłużyła Amerykanom po wojnie do wysłania człowieka w kosmos. Pomysł jednak pozostał pomysłem, zwyciężyły militaria, a jak to będzie wyglądało, dopiero zobaczymy. Ja mam satysfakcję z tego, że kiedy wójt mówił o tworzeniu muzeum i budowie makiety V2 w Bliźnie, zaproponowałem stworzenie Parku historycznego zamiast samej izby. Nazwa została, park całkiem chyba ciekawy wójt tworzy wspólnie z sołtysem, historykami i nadleśnictwem. A ja mam satysfakcję z tego, że jestem autorem nazwy, tego obiektu powstającego w Bliźnie. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, więc dopiero okaże się (budowa ma potrwać do czerwca 2011) czy oprócz makiety rakiety w Bliźnie będzie tętniło życie.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo reportergazeta.pl




Reklama
Wróć do