Reklama

Nowy starosta Piotr Kapusta - plany, wyzwania, doświadczenia z wojska i rodzina.

29/05/2024 12:19

Z Piotrem Kapustą, nowym starostą ropczycko – sędziszowskim rozmawiamy o jego planach, marzeniach, doświadczeniach z wojska, dyscyplinie i rodzinie.

Głosowanie w sprawie wyboru Pana na starostę przebiegło bardzo sprawnie.

Wszystko było tak dobrze przygotowane i jasne dla radnych z komitetu wyborczego PiS?

Zacznę może od wyniku, który uzyskałem w wyborach. Nie ukrywam, że była to dla mnie duża niespodzianka. Wiedziałem, że startując z jedynki, ma się motor napędowy, który daje  pewną przewagę.

 

Przypomnijmy ilu wyborców na pana głosowało?

Dostałem 1873 głosy.  Startując liczyłem na to, że wynik będzie większy niż ostatnio, kiedy  miałem ponad 700 głosów, ale, że będzie to może 1000 głosów.  Jak zobaczyłem po ostatniej komisji, że jest 1873, patrząc też na inne dane o tym ile mandatów możemy uzyskać w całym powiecie,  wiedziałem, że pewnie tę władzę będziemy w starostwie sprawować.

 

A pan będzie starostą?

Z informacji, jakie uzyskałem od innych kolegów, którzy startowali z gmin Ropczyce, Iwierzyce, Ostrów i Wielopole wynikało, że mam najwyższy wynik. No i wtedy mi się zapaliła taka czerwona lampka, że pewnie zaproponują mi to stanowisko. Tym bardziej, że byłem odpowiedzialny za całą grupę, jeżeli chodzi o organizację kampanii.

 

Ja bym to nazwał zielonym światłem, a nie czerwoną lampką...

Wtedy to była dla mnie czerwona lampka, dlatego że byłem przygotowany na kontynuację pracy w samorządzie gminnym. Tym bardziej, że po tym jak do gminy spłynęły fundusze , zależało mi na tym, aby wszystkie przetargi na drogi, na różne inne inwestycje były przeprowadzone jeszcze przed wyborami.  By umowy były podpisane, tak, aby można było z kopyta ruszyć na wiosnę z pracami.

 

Lubił pan jako wiceburmistrz Sędziszowa Małopolskiego inwestycje?

Zawsze inwestycje były dla mnie miejscem, gdzie dobrze się odnajdywałem. Można wykonywać czasem pracę, która trwa długo i efektów nie ma. Ale w inwestycjach, kiedy budowało się drogę, zrobiło się chodnik, to było coś, co człowieka cieszyło. To miało też jakieś tam swoje minusy, bo zawsze znalazł się ktoś, kto musiał na temat danej inwestycji powiedzieć coś negatywnego, ale to, co powstawało było namacalne. 

 

Jaka jest grupa nowych radnych Klubu PiS w Radzie powiatu, jacy to ludzie?

Po wyborach okazało się, że wyniki zadecydowały, że ta grupa jest nowa i mocna.

To ludzie, którzy tak naprawdę w większości są nowymi twarzami, które dopiero wchodzą do samorządu powiatowego. I że ci nowi radni, tak naprawdę nie mają „parcia na stanowiska”. A czasami się tak przecież dzieje.  Dochodziły do mnie na przykład  sygnały, że osoby, które kandydowały z drugiej strony, już  sobie obstawiały stanowiska. U nas tego nie było. U nas naprawdę do samego końca nie było wiadomo  kto  będzie kim.

 

Nawet jeśli chodzi o starostę?

O ile już może starosta był wskazywany i była co do tego zgoda, to jeżeli chodzi o wicestarostę, naprawdę nie było do końca wiadomo kto nim będzie. Poszliśmy też linią inną niż w poprzedniej kadencji, decydując aby nie było etatowego członka zarządu. 

 

To duża zmiana, jeśli chodzi o strukturę władz powiatu ropczycko-sędziszowskiego, bo ta funkcja była w kolejnych zarządach chyba jeszcze od czasów Jerzego Łyszczaka, który ją sprawował?

Funkcjonowała chyba od 2010 roku, ale chcieliśmy po prostu z wicestarostą Jackiem Rogiem z niej zrezygnować w naszym Zarządzie. Tym bardziej, że obaj mamy doświadczenie samorządowe wyniesione z gmin gdzie był tylko burmistrz i wiceburmistrz czy tylko wójt i wicewójt, a potrafili sobie jakoś tam wspólnie poukładać obowiązki.  Postanowiliśmy, że pójdziemy tym samym kluczem...

 

 

… i dacie sobie radę bez nich?

Oczywiście pomoc nieetatowych członków zarządu jest nam bardzo potrzebna, dlatego że to osoby doświadczone. Byli radnymi we wcześniejszych kadencjach. Są osobami, które są kompetentne i też wprowadzą nas w wiele tematów, których my nie znamy. Jest inaczej, gdy przychodzisz i już masz kogoś, kto cię wesprze, a inaczej jak się wszystkiego musisz uczyć sam.

 

Wszyscy członkowie nowego zarządu to radni poprzedniej kadencji stąd będą strażnikami kontynuacji?

Również jeśli chodzi o Andrzeja Bączkowskiego, który sprawował funkcję etatowego członka zarządu w poprzedniej kadencji więc pomoże nie tylko wejść szybko w nową rolę ale też w te wszystkie ciężkie tematy.

 

Które z trudnych tematów bierze pan pod lupę jako pierwsze? Które to według pana są?

Według mnie najcięższe tematy, to te które były dla mnie widoczne już wcześniej. W pracy w  samorządzie gminny często byłem w terenie, byłem więc często w kontakcie bezpośrednim z ludźmi.  I ciągle ludzie po prostu podkreślali, że szpital źle funkcjonuje. Pytali „Co będziecie dalej robić z tą szkołą?”.  Stąd też pewne wizje mi się rodziły w głowie. Nie ukrywam, że sprawa szpitala, sprawa jego rozbudowy będzie chyba dominować, jeżeli chodzi o tę kadencję.

 

Pan musi też stawić czoło bardzo poważnemu problemowi pracowniczemu w ZOZ-ie dotyczącemu pielęgniarek i niewypłaconych im dodatków. To jest bardzo duże wyzwanie finansowe z którym poprzedni  Zarząd sobie nie poradził, bo finanse przekazywane z NFZ na to nie pozwalały.

Wiem. Zgadza się.

 

Miał pan już kontakt z przedstawicielkami Związków Zawodowych Pielęgniarek i Położnych?

Powiem tak, rozmawiamy w moim czwartym dniu na stanowisku. Jeszcze nie rozmawiałem z nimi.  Wprawdzie była w starostwie Pani Przewodnicząca Związków Zawodowych, złożyła też pismo, ale  mieliśmy tylko  krótkie, może 10-15 minutowe spotkanie. Poprosiłem, ją tylko na chwilę, bo nie umawialiśmy się na takie spotkanie. Sprawy szpitala zaplanowałem na kolejny tydzień. W pierwszym tygodniu chciałem po prostu poznać urząd, poznać się z wszystkimi pracownikami, z dyrektorami, tak żeby dyrektorzy przedstawili mi poszczególne problemy. Łącznie z dyrektorem ZOZ-u.  Natomiast od poniedziałku chciałem ruszyć w teren i pierwszy tydzień w terenie chciałem poświęcić na szpital.

 

Będą spotkania z załogą szpitala?

Chcę się spotkać z ordynatorami, z lekarzami na poszczególnych oddziałach, spotkać się też z pielęgniarkami i przedstawić  wstępnie swoje pomysły, które mam. Zapytać, czy jest to możliwe do realizacji.  Głównie chodzi mi tutaj o sprawy związane z długim oczekiwaniem pacjentów do specjalistów.

 

Jak pan chce skrócić te kolejki?

Nie wiem, czy to jest realne, możliwe, by można było je w jakiś sposób skrócić. Albo przynajmniej stworzyć rodzaj szybkiej ścieżki dla pacjentów w szczególnie poważnych przypadkach. Stworzyć dwa, może trzy takie dodatkowe miejsca, gdzie w nagłym przypadku będzie szansa być potraktowanym bez kolejki. Na zasadzie, że teraz przyjmujemy 10 osób i więcej się nie da przyjąć, ale w takim razie nadal będziemy przyjmować te 9 według kolejki, a to jedno miejsce pozostanie na nagły przypadek. Rozumiem, że kiedy ludzie przychodzą, uważają, że ich przypadki są nagłe, ale czasami po prostu zdarza się taka sytuacja, która obiektywnie ma cięższy gatunek. To może być starsza osoba, ale też młoda, która ma  poważne powikłania, problemy i nie powinna czekać trzy miesiące w kolejce.

 

To pomysł jeszcze nie konsultowany ze środowiskiem medycznym?

Muszę  porozmawiać z  lekarzami, bo pomysł pewien jest, ale nie wiem, czy to jest realne, czy to się da w ten sposób wykonać. Chodzi o coś takiego, co pozwalałby temu człowiekowi szybko uzyskać konieczną pomoc.

 

Problem z dostępem do specjalistów ocenia pan jako jeden z tych najcięższych?

Jest problem ze specjalistami ale chciałbym poznać też ich problemy, dowiedzieć się z czego pewne sprawy wynikają. Ja wiem, że taki mały szpital powiatowy, nie jest tak dużą atrakcją dla lekarzy jak szpital kliniczny, ale też ma swoje plusy i ci lekarze też się potrafią tutaj odnaleźć.  Pytanie czy można ich przyciągnąć poprzez jakiś nowoczesny sprzęt, czy poprzez jakiś inny sposób ułożenia  pracy? 

 

To będzie chyba trudne?

W dużych miastach są też stypendia dla zdolnej młodzieży, która studiuje medycynę. Przydziela się je z myślą, że w przyszłości student jako lekarz zwiąże się z danym szpitalem i będzie się w nim rozwijać. W naszym szpitalu mamy wielu specjalistów, w tym wielu w starszym wieku i  myślę, że dobrze by było, żeby oni mogli kogoś takiego wyszkolić, by mógł ich kiedyś zastąpić. Spróbować ściągnąć rezydentów, którzy są opłacani przez NFZ, dając im dodatkowy bonus finansowy, ścieżkę rozwoju aby chcieli na dłużej zostać w naszym szpitalu.

 

 

Powiat to dla wielu osób przede wszystkim drogi...

Tak, oczywiście i jeżeli chodzi o drogi, w tej materii akurat czuję się najpewniej, najlepiej.

Z uwagi na to, że przez ostatnie lata to było  moje „oczko w głowie”  i drogom poświęcałem w gminie najwięcej czasu.

 

To jak Pan ocenia stan dróg powiatowych, jaki jest  bilans wejścia?

Brakuje wielu chodników w wielu miejscowościach. I to jest problem numer jeden, dlatego  będziemy się starać go rozwiązywać. Nawet dzisiaj będę przeglądał wykaz dokumentacji jakie już zostały zrobione na chodniki, tak aby z radnymi omówić te, które są najważniejsze dla nich. Sprawa wygląda trochę inaczej niż w gminie, gdzie mieliśmy radnych tylko z jednej gminy. Czasami dało się pewne sprawy przeforsować, tłumacząc, że z danego rozwiązania  skorzystają mieszkańcy wszystkich miejscowości z gminy.

 

A w powiecie wchodzą silne interesy lokalne?

Tak. Inaczej interesuje kogoś, kto mieszka w Wielopolu Sędziszów, czy kogoś z Sędziszowa Ostrów.  Bywają mieszkańcy, którzy nawet raz przez całe życie nie byli w jakiejś  miejscowości z sąsiedniej gminy.

 

Gdzie w pana ocenie bazując tylko na swoich dotychczasowych obserwacjach chodniki są najpilniejsze?

Na razie najwięcej mogę powiedzieć na temat gminy Sędziszów a tu widzę potrzebę kontynuacji budowy chodników w Będziemyślu i Klęczanach, Krzywej gdzie druga część jest do zrobienia. Podobnie w Borku jest bardzo ważny, uważam, chodnik łączący Borek z Kamionką, bo prowadzi do atrakcji turystycznych często odwiedzanych.  Jeżdżę tam rowerem i wiem, jak jest tam wąsko i niebezpiecznie, a młodzież czy całe rodziny korzystają z tej trasy. Podobnie jest w Niedźwiadzie, czy w Broniszowie i Nawsiu, gdzie też nie ma chodników.

Jest tego trochę, ale jeżeli będą dokumentacje, będą środki i będzie można z nich korzystać, to będziemy starali się to wszystko realizować.

 

Ambitny plan, z którym nie poradził sobie w pełni żaden poprzedni samorząd.

Nie ukrywam, że tak jak  powiedziałem podczas naszej sesji, będę liczył na współpracę kolegów i koleżanek z klubu mniejszościowego. Wiadomo, że oni mają też swoich znajomych na różnych szczeblach obecnej władzy i myślę, że też przychylność może być wtedy większa dla naszego powiatu. A też nie ukrywam, że nie jestem z tych ludzi, którzy nie umieją dziękować. Naprawdę, jeżeli będzie ta pomoc, współpraca, to na pewno będę im wdzięczny i o tym będę głośno mówił.

 

Jaki jest cel, zadanie jeśli chodzi o drogi do osiągnięcia na koniec kadencji?

Trudno w tym momencie o czymś zapewnić, mogę sobie tylko marzyć. Czasami marzenia się spełniają. Jak popatrzę na przykład gminy Sędziszów, to wiele moich marzeń spełniło się. Zależy mi na tym, aby to bezpieczeństwo drogowe i komunikacyjne w wielu miejscowościach uległo poprawie, szczególnie na odcinkach, gdzie znajdują się szkoły, gdzie znajdują się miejsca użyteczności publicznej.

 

A jakie są  marzenia starosty jeśli chodzi o służbę zdrowia?

Marzeniem jest to, aby szpital był rozbudowany o pomieszczenia po szkole podstawowej.

Została pozyskana od gminy po to, by osoby starsze jak i młodsze mogły szybciej załatwić swoje najważniejsze potrzeby zdrowotne. Aby nie trzeba było czekać wiele miesięcy. Miesięcy, które tak naprawdę często kończą się tym, że ktoś już nie zdąży dożyć i się wyleczyć.

 

Coś z innych obszarów?

Marzy mi się, aby na wzór Sędziszowa i sąsiednich gmin stworzyć  publiczną komunikację powiatową, która zapewniłaby transport każdemu mieszkańcowi czy do dużego miasta, czy do jakiejś innej miejscowości. To wykluczenie komunikacyjne, które dotknęło wielu miejsc, u nas w Sędziszowie w jakimś stopniu udało się pozytywnie odwrócić. Wierzę, że takie coś zafunkcjonuje też w pozostałej części powiatu. A to może skutkować tym, że dzieci, które często uciekają do szkół do Rzeszowa czy do jakichś innych ośrodków zostaną tutaj na miejscu.

 

W naszych szkołach średnich?

Tak. Marzy mi się to, aby kierunki, które szkoły średnie mają zapewniły powrót tym dzieciom do tego miejsca kształcenia w powiecie. Niż demograficzny oznacza, że ten rok będzie bardzo szczególny, bo o ponad 400 dzieci będziemy mieć mniejszy rocznik, który wychodzi ze szkół podstawowych.  Od przyszłego roku ma się to już poprawiać, ale zależałoby mi na tym, aby właśnie te dzieci, zostały tutaj w tych szkołach.  Dlatego kierunki kształcenia muszą być ciekawe,  potrzebna jest współpraca z biznesem. Chciałbym się w tej sprawie spotkać z tymi osobami, które mają firmy, by podpowiedzieli nam kierunki, które mogłyby po prostu zatrzymać tą młodzież na miejscu. Bo jak młodzież zostanie i będzie praca, to będzie też rodzina, będą dzieci, będą przedszkola, szkoły, a to wszystko napełnia budżet i pozwala na rozwój.

 

Jaka jest pierwsza decyzja, którą Pan podjął jako starosta?

Podpisałem nagrodę jubileuszową dla pracownika, który przepracował 40 lat. To człowiek, który ciężko choruje, który oddał wiele lat dla tego urzędu i  jest dla mnie też wzorowym przykładem dla innych. Dlatego chciałbym mu osobiście wręczyć tę nagrodę.  Pierwsza decyzja była taka typowo ludzka, natomiast  jeszcze mi trudno mówić, że podjąłem jakieś decyzje bardziej robocze.

 

Coś już pana zaskoczyło w starostwie?

Pozytywne przyjęcie. To, że ludzie patrzą z podniesioną głową, mówię czy to o kierownikach, dyrektorach, czy nawet na korytarzu. Jak kogoś spotykam, to nikt przede mną nie ucieka, ludzie się uśmiechają.  Wiem, że pewne rozpoznanie na mój temat zostało zrobione, jeżeli chodzi o moich urzędników.

 

I uważają, że nie ma się co bać tego nowego starosty?

Chyba tak, bo jeżeli chodzi o ułożenie sobie pracy, to ja zawsze staram się podchodzić partnersko do pracy.  Zacząłem od swojego zastępcy. Tego byłem nauczony w wojsku.

 

Jak to, w wojsku jest hierarchia i tam nie ma miejsca na partnerstwo?

Ja zaczynałem w wojsku, kiedy jeszcze była fala. Najpierw w służbie zasadniczej. To oznaczało, że albo idziesz regulaminowo, albo idziesz falowo. Regulaminowo oznaczało, że wszystko musi być  tak, jak mówi regulamin, a falowo, że możesz liczyć na kolegów. W inny sposób, nie zawsze regulaminowy, ale jak zadanie miało być wykonane, to to zadanie było wykonane. A  idąc w kierunku już takim typowo taktycznym,  to nie da się w wojsku bez współdziałania czegokolwiek zrobić samemu.

 

Jak to działa w praktyce?

Współdziałanie powodowało, że poznawało się pewną grupę osób i tworzyła się drużyna a jeszcze wcześniej sekcja.  Była najmniejszą komórką, małą grupą ludzi, którzy tak naprawdę sami siebie w zasadzie wybierali i poznawali. Mogłeś na tych ludzi liczyć, gdy przyszło do jakiegokolwiek działania w polu. Koledzy, którzy byli na misjach wiedzą, że jeżeli ktoś ich nie zabezpiecza, to może się różnie skończyć.  Musisz być pewny tej drugiej osoby, że ona cię nie zostawi. To jest podstawa. Więc tu nie ma czasu na to, żeby szukać haków na tą

drugą osobę, żeby żyć z nią w niezgodzie. Musisz robić tak, żebyśmy przetrwali i osiągnęli sukces.

 

A tak już bardziej technicznie, te 18. lat doświadczenia które ma pan w pracy logistyka wojskowego da się wykorzystać w samorządzie?

Myślę, że tak, bo tu też trzeba organizacji. Kiedy pracowałem jako logistyk, byłem zaopatrzeniowcem, kierownikiem dla okręgu, wtedy krakowskiego. Nasza baza materiałowa zajmowała się zaopatrzeniem w żywność i w mundury dzisiejsze województwa lubelskie, podkarpackie i małopolskie. Baza magazynowa, która to obejmowała, obejmowała też dużą grupę ludzi, którzy ją organizowali, którzy tego pilnowali.  Były transporty żywności, w tym transporty kolejowe, przychodziło 30-40 wagonów 30. tonowych cukru, czy innych produktów. To wszystko trzeba było szybko przyjąć, a potem kiedy przyjeżdżały wojska na poligon, rozdysponować.  Umiejętności organizowania i współpracy na pewno będą tutaj przydatne.

 

Jako oficer mógłby pan wymagać dyscypliny od swoich podwładnych, jako starosta też będzie?

Jako starosta również dyscypliny będę chciał wymagać. Tak jak wszyscy jako żołnierze pracujemy na dobry wizerunek Wojska Polskiego, tak jako urzędnicy i ja jako starosta będę pracował na dobry wizerunek starostwa. Z tym się wiąże też dyscyplina w pracy, oznaczająca sumienne i na czas wykonywanie obowiązków.  Kodeks Postępowania Administracyjnego określa  terminy, których trzeba dotrzymywać, żeby sprawy szły do przodu i nie zalegały.  Tak samo jak praca w terenie, by faktycznie była widoczna. Wizerunkowo na zewnątrz również potrzebna jest dyscyplina, dlatego pracownicy czy to chodząc gdzieś, czy nas lub siebie przedstawiając muszą o tym pamiętać. To wszystko składa się na wizerunek starostwa a on jest w tym momencie ważny.

 

Co według pana jest przewagą samorządu nad wojskiem, na bazie pana obserwacji z pracy w gminie?

Patrząc na funkcję burmistrza, to jest takim dowódcą, który ma większe pole manewru do działania niż ma to miejsce w wojsku.  Tam mamy przełożonych, którzy stoją wyżej, którzy też nami kierują, dlatego tak szerokiego pola manewru do indywidualnych, samodzielnych działań w wojsku nie masz. Jako żołnierz dostawałem zadanie z góry już określone jak  ma wyglądać. Natomiast burmistrz czy starosta ma większą inicjatywę, ma większe możliwości.

W wojsku ważna jest też sumienność, dokładność wykonania tego zadania. W dodatku w wojsku nie liczysz czasu, bo w wojsku się służy.

 

I to się przenosi do pracy po wojsku, w gminie czy starostwie?

Zostało mi takie przekonanie, że ja nie przychodzę do pracy, tylko ja po prostu służę.  Jak w wojsku dostałem telefon o godzinie

12:00 w nocy, to wsiadałem w samochód i jechałem do jednostki. Musiałem tam być w środku nocy. Tak samo tutaj w samorządzie. Ja telefonu nigdy nie wyłączam. Zawsze znajomym, czy pracownikom mówię, że jeżeli nie odbieram telefonu, to najprawdopodobniej jestem w kościele na mszy, ale po mszy zaraz odzwonię. Chyba, że parę razy dzwonicie, no to wtedy wiem, że coś gwałtownego jest i wychodzę z kościoła.

 

 

W takim systemie trochę cierpi na pewno życie rodzinne?

Żona zna mnie można powiedzieć od średniej szkoły, choć potem nasze drogi się rozeszły i zeszliśmy się po ponad 12 latach na pielgrzymce do Częstochowy. Wie, że się nie zmieniłem i pewne rzeczy, które są dla mnie ważne wykonuję, a szczególnie jeżeli chodzi o pracę. I w to nie wnika, bo wie, że co by nie robiła, to ja i tak to będę musiał zrobić. Z drugiej strony doskonale wie, że jeżeli chodzi o obowiązki domowe, czy jakieś sprawy związane z rodziną,  potrafię postawić wszystko na głowie, żeby czas rodzinny był wypełniony i żeby pogodzić jedno i drugie.

 

Czyli jednak łatwo nie jest?

Jesteśmy tylko ludźmi i nie ukrywam, że nie wszystko się da zrobić, ale w najważniejszych życiowych chwilach zawsze byłem przy niej. Nigdy jej nie zostawiłem, nie opuszczałem i dzieci nie odczuły tej mojej pracy. Przynajmniej te, które się już wychowywały, kiedy byłem w domu. A moja dyspozycyjność była i jest i pewnie tutaj też tak będzie.

 

Prywatnie jest pan tatą...

Prywatnie jestem tatą pięciorga dzieci, jednego w niebie. Najstarsza córka studiuje w Lublinie, syn i córka uczą się w średniej szkole, jedna córka uczęszcza do szkoły podstawowej. Mam jeszcze taką iskierkę, która ma pięć lat, która daje mi niesamowitą energię i dzięki niej nie mogę się zestarzeć. A co za tym idzie, mam siłę do tego, żeby dalej się realizować, po prostu żyć dla tych dzieci. Nie ma co ukrywać, wielu moich kolegów jest już dziadkami.  Jak z nimi rozmawiam, to niektórzy już myślą o grobowcu,  a ja ciągle o tym, jaki teraz dziecku rower kupić, bo właśnie boczne kółka ściągnęła. Nie mam czasu myśleć o grobowcu. (śmiech)

 

 

Rozmawiał Wojciech Naja

 

Miejsce zdarzenia mapa Ropczyce

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 02/06/2024 09:15
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo reportergazeta.pl




Reklama
Wróć do