Reklama

Chciałem znaleźć się na pokładzie samolotu

15/04/2010 09:16

[caption id="attachment_130" align="alignnone" width="300"]

FOTO: W.NAJA[/caption]

 

Z senatorem Zdzisławem Pupą, rozmawiamy o sobotniej tragedii, w której zginęli jego koledzy, o tym dlaczego nie poleciał do Katynia oraz o ostatnim spotkaniu z Prezydentem Lechem Kaczyńskim.


Jak się pan czuje po tej tragedii, jak pan to przeżył?
Trudno mi mówić o jakimkolwiek samopoczuciu. Sytuacja jest fatalna ludzie przybici wiadomościami, które napływały ze Smoleńska, tym bardziej, że widziałem ten samolot kiedy w sobotę rano zaczął kołować na pas startowy, widziałem jak wsiadali na pokład. W tym samym czasie akurat wracałem do domu. Wcześniej rozmawiałem z senatorem Stanisławem Zającem. Przed wylotem dzwoniłem do niego mówił, że jest na recepcji i za chwilę będzie wychodził Życzyłem mu szczęśliwego lotu. Przylecieliśmy do Rzeszowa i usłyszałem o dramacie jaki się wydarzył pod Smoleńskiem. Wiadomości były jednoznaczne, samolot się rozbił i nikt nie przeżył.

Czy czuje się pan tak jakby oszukał śmierć, bo też miał się pan znaleźć na pokładzie samolotu?

Miałem ochotę polecieć do Katynia, starałem się o to. Miałem nadzieję że pojadę pociągiem. Ale nie udało się z uwagi na uroczystość powołania parafii Miłosierdzia Bożego w Sędziszowie. Była taka sytuacja, gdzie chciałem podjąć wysiłek i znaleźć się na podkładzie samolotu i polecieć z panem prezydentem. Ale wtedy zobaczyłem, że jest bardzo duże zapotrzebowanie związane z kombatantami i odpuściłem. Staś Zając w czwartek był na liście, później go wycofano, ale upominał się o miejsce na lot samolotem no i poleciał.

Kto jeszcze spośród pana znajomych zginął w katastrofie?
Pani senator Gęsicka, która pochodzi z Podkarpacia. Była poczciwą kobietą, dużo dobrego zrobiła po śmierci senatora Mazurkiewicza dla jego rodziny, nikt nawet nie przypuszczał, że za niedługo ją to samo spotka. Pan minister Putra miał przyjechać na zaproszenie burmistrza Sędziszowa z okazji 20-lecia samorządu. Jeszcze w czwartek w nocy go widziałem i mówi tak: „Przyjadę. Pamiętasz o mnie? Odpowiedziałem Pamiętam, pamiętam.” No i wyszła straszna tragedia.
Znałem Panią Raczyńską była młodą matką. Widziałem ją z tym dzieciątkiem malutkim. Ona organizowała wizyty pana prezydenta. Pani Basia Mamińska z kancelarii, którą osobiście znałem i byliśmy na „ty”, pan minister Stasiak, pan Kochanowski, który w czwartek był w senacie.(...) Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Reporter Gazety

 

 

Rozmawiała Karolina Lis

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo reportergazeta.pl




Reklama
Wróć do