pozar kina

Okropne wspomnienia pożaru kina w Wielopolu wracają nie tylko w rocznice 

Szukaliśmy babci w stosie spalonych ciał. Dziadek poznał ją po skarpecie – wspomina tragedię sprzed 67 lat Zenon Daniec. Wtedy, 11 maja, w pożarze kina objazdowego zginęło 58 osób, większość to dzieci i młodzież.

Romualda Bokota była wtedy 4-letnią dziewczynką. W pożarze straciła ojca Józefa Parę i swoją 8-letnią siostrę Aleksandrę. – Do kina poszłyśmy obie z tatą, a mama została w domu. Na miejscu zasnęłam, tata trzymał mnie na rękach. Mama zabrała mnie i wróciłyśmy do domu. Podobno pół godziny później wybuchł pożar. Dowiedziałam się o tym rano, bo mama mnie w nocy nie budziła. Biegała do ośrodka zdrowia, szukała taty i siostry, myślała, że może są poparzeni, ranni, ale okazało się, że się spalili. Tata i siostra byli tak spaleni, że nie dało się ich ubrać do trumny. Ubrania były położone na wierzchu, moja siostra miała sukienkę do sypania kwiatków, a tata garnitur. Dla mnie, małego dziecka, to była tragedia. Te okropne przeżycia cały czas wracają, nie tylko w rocznicę pożaru – wspomina pani Romualda.

Mógł się spalić, gdyby nie siostra

Zenon Daniec w pożarze stracił 61-letnią babcię. Sam też miał być na zakończonym tragedią seansie. – Umówiłem się z siostrą, że pójdziemy obydwoje do kina po nabożeństwie majowym. Ja byłem pierwszy, ale potem przyszła siostra i powiedziała, że ksiądz kazał jej przepisać pieśni religijne. Mimo mojego oporu wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do domu. Mama zamknęła za mną drzwi i położyła spać. Za jakiś czas mnie budzi, otwiera drzwi i mówi: popatrz, jak się barak pali. Spaliłbyś się, gdybyś poszedł na ten film – opowiada pan Zenon, który mieszkał wtedy w rynku naprzeciw baraku szkolnego, do którego przyjechało kino objazdowe. Przypomina sobie, jak z dziadkiem szukał babci wśród zwęglonych ciał. Dziadek poznał ją po kawałku skarpety, której nie zdołał strawić ogień. – Wzięliśmy babcię, a właściwie kawałek spalonego mięsa, do kobiałki i zanieśliśmy do domu – podsumowuje poszukiwania Zenon Daniec.

Na oślep wbiegł w ogień

Stanisław Rałowski 11 maja 1955 r. był wewnątrz baraku. Podczas seansu w sali było tłoczno, ale także gęsto od dymu z papierosów. I właśnie prawdopodobnie od niedopałka zajęła się łatwopalna taśma filmowa. Ekipa filmowa szybko uciekła, a w budynku pozostali spanikowani widzowie. – Podczas pożaru wydzielał się trujący dym. Kilka wdechów i człowiek się dusił. Też myślałem, że za chwilę się przewrócę – wspomina pan Stanisław. Dostał się do korytarza, który przebiegał w poprzek budynku. Wiedział, że na jego końcu są drzwi wychodzące na rynek. Nie widział ich, bo pełno było dymu i ognia. Na oślep wbiegł w ogień i potem rzeczywiście udało mu się natrafić na drzwi i wydostać. Trochę się przy tym poparzył, ale przeżył. – Wybiegłem na rynek, a za chwilę zawalił się strop baraku. Jęki, które wcześniej dobiegały z budynku, ucichły. Barak po prostu się palił – dodaje Stanisław Rałowski.

Zasady bezpieczeństwa zostały złamane

Kilka lat po tragedii, w Wielopolu wybudowano dom kultury i urządzono tu kino stacjonarne. Stanisław Rałowski ukończył kurs kinooperatora, został kierownikiem kina.

Dzięki temu wie, jak wiele uchybień popełniono w 1955 r., co okazało się tragiczne w skutkach. Jest pewien, że pożaru można było uniknąć, gdyby zachowane zostały podstawowe zasady bezpieczeństwa.

– Kiedy ja pracowałem w kinie, taśmy nie były już łatwopalne, a mimo to w kabinie z projektorem mógł być tylko kinooperator. A kiedy w baraku doszło do pożaru, wokół operatora pełno było ludzi, w dodatku palili papierosy. Nikt na to nie zwracał uwagi. Nie było żadnej drogi ewakuacji, kiedy wybuchła panika, wyjście się zaraz zablokowało. To straszna tragedia, która zapisała się w historii Wielopola – mówi Stanisław Rałowski.

W Wielopolu co roku pamięta się o tragedii z 1955 r. Nie inaczej było w 67 rocznicę pożaru, kiedy to pod pomnikiem spalonych odprawiona została msza święta w ich intencji. Zapłonęło też 58 zniczy, które symbolizują liczbę zmarłych. Pod pomnikiem uczestnicy uroczystości złożyli kwiaty, a potem w domu kultury zaprezentowano książkę ,,Pożar w Wielopolu Skrzyńskim 11 maja 1955 Wspomnienie Wielopolan’’, wydaną przez Wielopolskie Stowarzyszenie Kobiet „Pasjonatki Tradycji”.