Rozmowa Grzegorz Kozek Popraka

Rower elektryczny? Zakup takiego pojazdu szybko się zwróci – przekonuje sprzedawca.

Z Grzegorzem Kozkiem, pracownikiem ropczyckiego sklepu rowerynajtaniej.pl rozmawiamy o popularności rowerów w czasach drożyzny, rowerach elektrycznych, ich charakterystyce, cenie i tym, czy mogą one stanowić alternatywę dla samochodu. Zastanawiamy się także dlaczego wciąż wielu z nas nie chce traktować roweru jako codziennego środka transportu.

Jakie są ceny paliw każdy widzi. Czy drogie paliwo i w ogóle coraz mniej ciekawa sytuacja ekonomiczna sprawia, że ludzie przesiadają się z auta na rower? Zauważyłeś to w swoim sklepie?

Alternatywą do rosnących cen paliwa w kontekście dojazdów do pracy są rowery elektryczne. Jeżeli ktoś ma jeszcze do tego panele fotowoltaiczne to w zasadzie dojeżdża do pracy za darmo. Jeżeli ktoś chce zaoszczędzić, przejście na rower elektryczny jest bardzo dobrą alternatywą.

Na jakiej zasadzie działa ten pojazd? Musimy tam coś jednak pedałować, czy nie jest to konieczne? Bo jeśli nie, to tak właściwie nie różni się to niczym od elektrycznego skutera.

Różnica jest taka, że skuter trzeba zarejestrować. W przypadku roweru elektrycznego to takiego problemu nie ma. Jeżeli jest pogoda, to po prostu wsiadamy i jedziemy. Technologia już tak się rozwinęła, że taki e-bike nie różni się w wyglądzie niczym od zwykłego roweru. Sam napęd może być albo w przednim lub tylnym kole, albo w okorbowaniu. Akumulatory też są sprytnie ukryte. Albo w ramie, albo schowane do bagażnika, ale w taki sposób, że ten bagażnik nie traci swojej normalnej funkcjonalności. Kable też są już schowane bezpośrednio w konstrukcji. Dawniej szły one po ramie, zamocowane jakimiś trytkami. Nie wyglądało to zbyt estetycznie. Rynek rowerów elektrycznych niesamowicie się rozwija.

Dostrzegacie to w swojej sprzedaży?

Przez ostatnie trzy miesiące sprzedaliśmy dużo więcej rowerów elektrycznych niż było to w latach poprzednich. Niestety, zaczynają jednak pojawiać się problemy z dostępnością. Chodzi tu zwłaszcza o akumulatory. Same rowery są, ale mogą być problemy z dostępnością źródła zasilania.

One są wymienne?

Tak, można je sobie oddzielnie dokupić. I odpiąć, jeśli np. rower stoi na zimę w nieogrzewanym garażu. Jest też oczywiście możliwość dokupienia sobie drugiego, zapasowego, czy dodatkowego akumulatora, gdyby ktoś potrzebował większego zasięgu.

A jak w przypadku roweru elektrycznego wygląda kwestia z pozostałymi częściami? One nie odbiegają specjalnie od tego, co jest montowane w tradycyjnych rowerach? Czy jednak są pewne różnice, na które trzeba mieć uwagę w przypadku codziennego użytkowania?

W codziennej eksploatacji taki rower elektryczny w niczym się nie różni. Trzeba tylko pamiętać o tym, by przed wyruszeniem w drogę mieć naładowany akumulator. Łańcuch to tak naprawdę to samo. Niektóre modele ebike’ów mają wzmacniane opony, ale pozostałe komponenty są raczej takie same. Może oprócz ramy, która jest robiona w specjalny sposób, żeby schować całe okablowanie.

Ale takie rzeczy typowo eksploatacyjne, które wymagają konserwacji są rozumiem w dużej mierze tożsame?

Podstawowe podzespoły, które się zużywają są praktycznie takie same jak w zwykłym rowerze. Dętki, opony, jeśli nie są one specjalnie wzmacniane, to są identyczne. To samo tyczy się klocków łańcuchów i klocków hamulcowych. Eksploatacja niczym nie różni się więc od takiego roweru.

No to dochodzimy do najważniejszego z punktu widzenia potencjalnego klienta pytania. Ile taki rower elektryczny kosztuje?

Za rower z aluminium trzeba zapłacić około 3-4 tysięcy. Do tego należy również doliczyć akumulator, którego cena zaczyna się od 800-1,5 tysiąca złotych. Tak więc koszt całego roweru elektrycznego to od 4800 złotych w górę.

I po jakim czasie taki zakup może się zwrócić, gdybyśmy na dojazd do pracy chcieli zamienić auto właśnie na rower elektryczny?

Zakładając, że ktoś wydaje na paliwo do pracy miesięcznie 200-300 złotych, no to mamy prosty rachunek: w ciągu 5 miesięcy koszt akumulatora już nam się zwraca. No i są jeszcze przecież czynniki niemierzalne. Bo przecież taki rower nie musi nam służyć tylko do pracy. Możemy go też używać do rekreacji. Na świeżym powietrzu, zdrowo, z rodziną.

Ok. Załóżmy, że chciałbym zacząć używać roweru, niezależnie od tego, czy jest on elektryczny, czy klasyczny, do dojazdów do pracy, codziennego użytkowania. Powiedzmy, że po klika-kilkanaście kilometrów dziennie. O czym powinienem pamiętać przygotowując się do takiej eksploatacji? A później w jakich odstępach czasu ten rower serwisować, na co najmocniej zwracać uwagę? Co przy takiej jeździe najmocniej może się zużywać?

Jeśli rodzi się taki pomysł, to przede wszystkim przed rozpoczęciem jazdy trzeba ten rower dobrze przeglądnąć. Żeby później się nie zrazić. Bo jeśli np. opony nie są właściwie napompowane już ciężko się jeździ, jest dyskomfort. Pierwsza rzecz to więc powietrze w kołach. Druga, posmarowanie łańcucha, a także regulacja przerzutek i hamulców. Te kwestie powinny być od razu sprawdzone.

A jak już to zrobiłem i zaczynam jeździć? Po jakim czasie ponownie powinienem się temu wszystkiemu przyjrzeć? Na jaki czas mam spokój?

Jeśli jeździmy dziennie kilka kilometrów, to nie jest to jakiś duży dystans. I przy takim użytkowaniu taki początkowy serwis powinien wystarczyć nam spokojnie na cały sezon. Oczywiście, trzeba rower obserwować, bo jest to urządzenie mechaniczne, złożone. Nie da się więc powiedzieć prosto, że łańcuch trzeba smarować co miesiąc, czy co dwa. To jest zależne od zastosowanej oliwki, temperatury powietrza i innych czynników. Musimy więc nasz rower obserwować. Jak ktoś jeździ na co dzień to widzi, czy jest powietrze w kołach, czy klocki hamulcowe nie ocierają. Główny przegląd powinien zostać wykonany na wiosnę, a potem trzeba przyglądać się działaniu roweru przy jego użytkowaniu.

Siedzisz w tej branży od lat. Jak według Twojej obserwacji zmieniło się (albo i nie) traktowanie rowerów przez jego użytkowników? Czy to nadal jest tylko sposób na rekreację, coś z czego korzystamy wyłącznie na niedzielną przejażdżkę? Czy może jednak ludzie powoli zaczynają postrzegać to jako normalny środek lokomocji? I czy myślisz, że to co się obecnie dzieje, wizja niezbyt dobrej sytuacji ekonomicznej, może doprowadzić do tego, że masowo zaczniemy przesiadać się na rowery, bo tak będzie po prostu taniej?

Wszyscy widzimy wzrost rowerzystów na drogach. Duży wpływ miała na to pandemia, ludzie przez długi czas byli zamknięci w domu. Jeżeli jednak chodzi o dojazdy rowerem do pracy, to nie widzimy póki co takiego większego zainteresowania. Jest mało pytań o rower do codziennego użytku. Ale ten wzrost cen o którym wspomniałeś był w okresie zimowym, gdzie przecież nie jeździ się raczej na rowerze, więc z biegiem czasu, to zainteresowanie być może wzrośnie. Zobaczymy.

A może jest problem z infrastrukturą? Albo też i mentalnością? Może to są jakieś blokady, które sprawiają, że jednak nie chcemy przesiąść się na rower, by dojeżdżać nim do pracy, sklepu, kościoła?

Duży wpływ ma na to po prostu ludzka wygoda. Bo przecież dojazd do pracy rowerem łączyłby się z tym, że trzeba byłoby mieć jeszcze coś na przebranie. A w samochód wsiądziemy, przejedziemy ile trzeba i jesteśmy w pracy. Przy rowerze trzeba natomiast sprawdzić pogodę, przydałoby się do tego specjalne ubranie, miejsce w pracy, by samemu się przebrać i miejsce by ten rower bezpiecznie zostawić. Nie każdy pracodawca może to zaoferować. Tu jest wiele czynników.

A infrastruktura dla rowerzystów w ostatnich latach się jakoś polepszyła? Czy jednak wciąż daleko nam w tej mierze do zachodu?

Jeżdżę na rowerze i szczerze, lokalnie to tego nie widzę. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Ale na razie nie ma większej poprawy. Jest za to coraz więcej samochodów. Więc trzeba uważać jeżdżąc na rowerze. Pamiętajmy więc by być bezpiecznym. Miejmy kask, dbajmy o odpowiednie oświetlenie roweru, tak byśmy byli widoczni na drodze.

Rozmawiał Mikołaj Froń