iwierzyce skarbonka

Zbiórki dla Ukrainy w gminie Iwierzyce przedłużone bezterminowo. Najbardziej potrzeba środków medycznych.

Pomagają szkoły, strażacy, koła gospodyń wiejskich, ale też i zwykli mieszkańcy. Społeczność gminy Iwierzyce także mocno włączyła się w pomoc Ukraińcom dotkniętym wojną. Mnogość inicjatyw stara się koordynować ośrodek kultury w Wiercanach. Tak, żeby do ofiar konfliktu docierało naprawdę to, co jest im potrzebne.

– Kontynuujemy to, także i dlatego, że mieszkańcy potrzebują trochę więcej czasu. W tamtym tygodniu nie wszyscy zdążyli wyrobić się z tą pomocą – objaśnia nam Krzysztof Klimek, przewodniczący rady gminy w Iwierzycach, a jednocześnie także i wiceprezes Związku Ochotniczych Straży Pożarnych działających na terenie gminy.

To właśnie strażacy ochotnicy, razem z miejscowym ośrodkiem kultury w Wiercanach, jako pierwsi ruszyli z organizowaniem zbiórek dla dotkniętych wojną Ukraińców. Docelowo, akcja miała potrwać do 4 marca, jednak strażacy i urzędnicy zdecydowali się o jej wydłużeniu. Na razie bezterminowo.

News will be here

– Bo te potrzeby cały czas rosną – zauważa Marta Ździebło, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Wiercanach.

Placówka w ciągu ostatnich dni przeistoczyła się trochę centrum logistyczne, a trochę też i w koordynatora wszystkich akcji pomocowych prowadzonych na terenie Iwierzyc i sąsiednich miejscowości. Ździebło przyznaje, że stało się to poniekąd samo z siebie.

– Staramy się się synchronizować tą zbiórkę prowadzoną w GOK, z tymi lokalnymi inicjatywami. Dla przykładu: w ostatnią sobotę jedna z remiz miała jednodniową zbiórkę. W poniedziałek dostaliśmy od nich zdjęcia, ile już tego mają, a we wtorek został wysłany samochód, który zabrał te dary i pojechał z nimi bezpośrednio do Hrubieszowa (miasto na Lubelszczyźnie znajdujące się kilkanaście kilometrów od granicy z Ukrainą – przyp. red.) – relacjonuje nam 9 marca dyrektorka.

Ździebło zaznacza, że nie ma obowiązku, aby każda akcja charytatywna przechodziła przez GOK. Ale na pewno polepsza to organizację. – Pomagamy po prostu w tym, gdy ktoś np. zorganizował zbiórkę, ale nie wie potem, co ma z tym wszystkim zrobić – objaśnia szefowa ośrodka kultury.

Od początku wojny, z terenu Iwierzyc wyjechały już cztery transporty dla Ukraińców, koordynowane przez GOK w Wiercanach.

– Ostatni był we wtorek (8 marca – przyp. red), właśnie do Hrubieszowa. Pierwszy transport to Żurawica (miejscowość niedaleko Przemyśla – przyp. red.), dwa bezpośrednio na stronę Ukraińską – wylicza Ździebło.

Odzew mieszkańców chętnych do pomocy, jak na razie jest bardzo duży.

– Być może będzie to taki typowo polski zryw. Ale przez te ostatnie dni gotowość do tej pomocy jest wielka. Dzwonią panie z kół gospodyń wiejskich, czy nie trzeba się w coś zaangażować, pytają co mogłyby zrobić. To się dzieje oddolnie – przekonuje dyrektorka GOK.

Na potwierdzenie swoich słów, Ździebło przytacza, historię z 8 marca, kiedy to w samorządzie zorganizowano okolicznościowe spotkanie na Dzień Kobiet. Chętni mogli wówczas przekazywać pieniądze dla Ukrainy. Datków uzbierało się na tyle, że gmina podjęła decyzję, iż ze zgromadzonych pieniędzy kupi lekarstwa dla naszych wschodnich sąsiadów.

Środki medyczne, to według szefowej ośrodka kultury jedne z najpotrzebniejszych teraz rzeczy, które powinny trafić do Ukraińców.

– Opatrunki, woda utleniona, podstawowe środki leki przeciwbólowe. Cały czas potrzebna jest też woda pitna, szczególnie w takich mniejszych, poręcznych butelkach – wymienia Marta Ździebło.

A jest coś, czego nie powinniśmy już przynosić? Okazuje się, że tak. Za dużo jest choćby ubrań.

– Ja nie byłam na granicy polsko-ukraińskiej, ale słyszałam z opowieści, że te hałdy ciuchów tam po prostu leżą – stwierdza dyrektorka GOK. Ośrodek chętnie przyjmie za to suchy prowiant. Priorytetem są jednak środki medyczne.