Wielkiej hali w Sędziszowie nie będzie? Setki miejsc pracy (prawdopodobnie) przejdą miastu koło nosa
Liczby i zapowiedzi były imponujące. Powierzchnia ponad 120 tysięcy metrów kwadratowych, praca przynajmniej dla setek osób. Wszystko jednak wskazuje na to, że nie będzie wielkiego zakładu przy wjeździe na autostradę w Sędziszowie. Jak przekazuje nam burmistrz, część właścicieli tych terenów nadal nie porozumiała się z inwestorem, A czasu na zawarcie umowy jest coraz mniej.
O inwestorze z branży handlu internetowego, który chciał przy sędziszowskim węźle autostradowym postawić swój zakład była mowa już na przełomie października i listopada. Na zorganizowanej w tym czasie sesji rady miejskiej, pojawił się Mariusz Bieniasz, z firmy JLL, która dostała za zadanie przygotowanie inwestycji dla swojego kontrahenta. Według przekazanych wówczas przez Bieniasza informacji, planowany zakład mieściłby się na terenie 28 hektarów.
Obszar tych 28 hektarów podzielony jest na ponad 50 działek, którymi administruje około 80 różnych właścicieli. Większość z nich, jak informował Bieniasz, wstępnie dogadała się już z inwestorem jeśli chodzi o sprzedaż terenu. Twarde warunki postawiło jednak dwóch właścicieli. Ci, jak mówił w październiku przedstawiciel JLL, nie chcą się zgodzić na proponowaną im cenę. Na domiar złego, według Mariusza Bieniasza, nabycie brakujących terenów od wspomnianych dwóch właścicieli jest niezbędnym warunkiem, by przedsiębiorstwo mogło planować wybudowanie w Sędziszowie swojej hali.
Jak sytuacja z wykupem działek pod planowaną halę przedstawia się teraz? Jak mówi Reporterowi burmistrz Sędziszowa, Bogusław Kmieć, niewiele się w tej sprawie zmieniło.
Przed świętami i zaraz po nowym roku rozmawiałem z przedstawicielem tej firmy (JLL – przyp. red.) i przekazana została mi informacja, że jeżeli chodzi o te sprawy własnościowe sytuacja jest taka sama. Właściciele tych działek chcą je sprzedać, ale cena jest zaporowa – tłumaczy Kmieć.
Szef urzędu stwierdza również, że czasu na ewentualne porozumienie jest już coraz mniej.
Ustalenia tej firmy z inwestorem są takie, że do końca stycznia, początku lutego jest czas, by wyjaśnić na czym stoi się z tymi sprawami własnościowymi – opisuje Kmieć.
W rozmowie z Reporterem burmistrz przekonuje z kolei, że wielokrotnie rozmawiał on z właścicielami, którzy nie chcą się zgodzić na warunki inwestora.
My możemy tam wyłącznie prosić, przekonywać, że jest to ważna inwestycja dla naszego miasta. Chociaż dla współwłaściciela jednej z tych działek akurat argument o patriotyzmie lokalnym raczej nie przemówi, bo nie jest on stąd – stwierdza Kmieć.
Jak przyznaje burmistrz, powstanie hali obok autostradowego zjazdu byłoby korzystne także dla samego miasta i gminy. Przy takiej powierzchni zakładu, jak wyliczał Kmieć podatki od działalności gospodarczej, które spływałyby do budżetu Sędziszowa wynosiłyby około 3 milionów złotych rocznie.
Firma nie byłaby też uciążliwa dla samych mieszkańców, bo oni (transport firmy – przyp. red.) zjeżdżaliby z autostrady i na nią wjeżdżali – wyjaśnia Kmieć.
Włodarz Sędziszowa podkreśla również, że gmina zrobiła wszystko, aby inwestor mógł ulokować swój zakład w naszej okolicy.
Co stanie się jeśli inwestor nie porozumie się z dwoma właścicielami działek? Budowa zakładu zostanie przeniesiona do okolic Białegostoku. Już w październiku Mariusz Bieniasz zaznaczał, że po zawirowaniach z wykupem działek, lokalizacja w Podlaskim stała się priorytetowym miejscem dla inwestora.
Podobne wpisy