Wszystkie auta starosty powiatu ropczycko-sędziszowskiego Witolda Darłaka
Kupiona w styczniu i rozbita we wrześniu Octavia oraz całkiem nowa Superb, która zastąpiła zniszczoną Skodę to nie jedyne zakupy na czterech kołach, jakie w tym roku dokonało starostwo. Oprócz dwóch Skód, urząd w 2019 roku nabył jeszcze… 4 inne pojazdy.
Pozostałe pojazdy, które powiat kupił w tym roku, w niektórych przypadkach mają podobną, a nawet i wyższą cenę niż Skody za 103 i 139 tysięcy wzięte przez starostwo.
Najdroższym zakupem okazał się być dostawczy Renault Trafic z wywrotką z tyłu. Jak wyjaśnia starosta, auto jest używane przez pracowników wydziału dróg, a sam zakup wyniósł 141 tysięcy. Drugi pod względem wydatków jest… ciągnik. To John Deere z 1997 roku, którego starostwo używa do wykaszania przydrożnych rowów. Choć pojazd jest mocno używany, starostwo wydało na niego 130 tysięcy. Bez dodatkowych akcesoriów.

Ramię hydrauliczne kosztowało 59 tysięcy. Głowica do koszenia traw 27 tysięcy – wylicza, starosta ropczycko-sędziszowski, Witold Darłak.
Kolejne auto to Ford Transit. Nie jest on jednak na usługach urzędu, lecz podróżują nim podopieczni Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Ropczycach, które jest jednostką powiatu. Za Forda, starostwo zapłaciło 119 tysięcy, ale 70 tysięcy na ten zakup pochodziło z dotacji Państwowego Funduszu Rozwoju Osób Niepełnosprawnych.
Ostatnim nowym wozem we flocie starostwa jest Mitsubishi Pajero. Chociaż określanie „nowym” akurat tego samochodu nie byłoby zbyt trafne. Pajero pochodzi bowiem z 2011 roku. Auto zastąpiło Toyotę Land Crusier, którą do tej pory używali pracownicy wydziału rolnictwa, leśnictwa i ochrony środowiska. Mimo, że Mitsubishi jest używane, starostwo musiało zapłacić za nie 68,5 tysiąca.
Witold Darłak przekonuje, że wszystkie kupione przez starostwo w 2019 roku wozy były potrzebne. Część wymienionej floty miała być powiem bardzo stara i w fatalnym stanie technicznym.
Zamiast tego Renault, pracownicy używali wcześniej Forda Transita. Ostatnio nie chcieli nam nawet podbić na niego przeglądu. To auto jest mocno pordzewiałe – tłumaczy Darłak.
Priorytetem, jak mówi włodarz powiatu jest bezpieczeństwo.
Nie może być tak, że pracownicy jadą samochodem, którym nie wiadomo czy wrócą –przekonuje starosta.
W nie lepszej kondycji miało być też auto terenowe.
Toyota też jest mocno skorodowana. Ma już około 350 tysięcy na liczniku. Auto jeszcze z tamtego wieku. Uznałem, że jest teraz moment, byśmy mogli jeszcze jakieś pieniądze za ten samochód wziąć a niekoniecznie używać go do końca i oddać na złom – wyjaśniał szef urzędu.
Starostwo, swojego starego Hiluxa wystawiło na sprzedaż.
Darłak, winą za dużą ilość tegorocznych zakupów samochodowych wini… poprzednich starostów. Jak twierdzi szef samorządu, gdyby we wcześniejszych latach władze powiatu nie lekceważyły potrzeb urzędu, nie doszłoby do takiej kumulacji zakupów.
Wszyscy moi poprzednicy nie dostrzegali potrzeby reagowania na bieżąco w takich sytuacjach. To się wszystko nawarstwiło. I już w poprzedniej kadencji zastałem taki stan, że nie mamy właściwego miejsca do przechowywania materiałów, do utrzymania dróg, nie mamy też pojazdu – argumentuje starosta.
Podobne wpisy