nowy7_orkanpociag

Leśni ludzie wysadzają niemiecki pociąg

Wykolejanie pociągów i niszczenie torów były jednymi z bardziej dotkliwych ciosów zadawanych przez partyzantów hitlerowskiej machinie wojennej. Na zdjęciu jeden z wykolejonych pociągów na froncie wschodnim. Podobny skład wykoleili partyzanci „Orkana” w okolicach Czarnej koło Dębicy. FOTO: theeasternfront.co.uk

 

W tym odcinku „Leśnych ludzi porucznika Orkana” przedstawiam dalsze losy leśnego obozu partyzantów z okolic Sędziszowa Młp. w okolicach Przedborza, scalenie lokalnych komórek organizacji niepodległościowej „Orzeł Biały” ze Związkiem Walki Zbrojnej – Armii Krajowej, pracę wywiadowczą nowo powstałej placówki AK oraz akcję specjalnego wydzielonego Oddziału Orkana przeciwko niemieckiemu pociągowi urlopowemu.

Oddział „Orkana” w dalszym ciągu doskonali wiedzę wojskową i naukę strzelania. Po ataku na Jasionkę mogą sobie pozwolić na zorganizowanie strzelnicy i regularne ćwiczenia w strzelaniu. U niektórych ujawniają się wrodzone, duże zdolności w tej dziedzinie. W oddziale panuje duża swoboda i daleko posunięta koleżeńskość we wzajemnych stosunkach, ale w poważnych sprawach panuje idealna dyscyplina. Nie ma wypadku odmowy wykonania rozkazu. Apel o wystąpienie ochotników do jakiejkolwiek akcji kończy się wystąpieniem całego oddziału. Ich odwody są w dobrym stanie: wozy utrzymywane są we wzorowym stanie, osie zawsze nasmarowane, konie są regularnie karmione i pojone. Chłopcy czyszczą zwierzęta dwa razy dziennie i ich sierść lśni jak słońce. Pod prowizorycznym zadaszeniem suszy się świeżo skoszone siano w stertach.

Kuchnia na zmianę jest obsługiwana przez wszystkich żołnierzy oddziału pod kierunkiem kucharza. Działa bez zarzutu. Gotuje dobrze, choć potrawy są mało urozmaicone. Właściwie nie brakuje im mięsa, chleba, słoniny, masła, sera, jajek. Na stole często gości sarnina lub mięso z upolowanych dzików. Gorzej jest z warzywami. Pełen wóz ziemniaków sprowadzają z Bratkowic lub z innej miejscowości, ale on wystarcza maksymalnie na trzy, cztery dni. Na kaszę chłopcy kręcą nosami. Oddział dysponuje dużym zapasem bimbru, zdobytego ze zlikwidowanych bimbrowni. Ten jest sprawiedliwie rozlewany po kubku, najczęściej po udanej akcji lub z okazji jakichś nadzwyczajnych zdarzeń.

 

Chłopcy jednak tęsknią do domów i dowódca „Orkan” musi im od czasu do czasu dawać kilkudniowe przepustki. Oczywiści dzieje się to w sytuacji, kiedy jest przekonany, że nie dojdzie do wsypy. Przed wyjściem z lasu taki partyzant z przepustką ubiera się w cywilne ubranie, których w oddziale mają pewien zapas, zdaje swojemu szefowi broń. Pomimo ścisłej selekcji „urlopowiczów” Zbigniew Neciuk-Szczerbiński nie jest spokojny aż do momentu ich powrotu do oddziału leśnego. Wie, że wystarczy jakaś bójka we wsi i wpadka gotowa. Każdy z nich mógł sprowadzić mimo woli kolegom Niemców na głowę. Dlatego w okresie przepustek szczególnie uważnie pilnują swego leśnego gospodarstwa i dowódca kontroluje nocne posterunki. Kiedy dwóch chłopców nie wraca z przepustki, to wysyła za nimi trzyosobowe, uzbrojone patrole. Gdy patrole rozmawiają z „dezerterami”, ci płaczą i chcą wracać do lasu. Jest jednak za późno. Patrole odpowiednio nastraszają ich i przypominają o obowiązku dochowania tajemnicy. Tak więc dwójka żołnierzy ubywa z oddziału, ale wie, że zdrada grozi wyrokiem śmierci, którą bez mrugnięcia okiem mogą wykonać ich wczorajsi koledzy. Dowódca oddziału Zbigniew Neciuk – Szczerbiński jest świadom trudów leśnego życia i o ile nie jest zagrożone bezpieczeństwo jego oddziału, nie podejmuje radykalnych działań wobec dezerterów.

Opisywany Oddział Orkana należy do struktur niepodległościowej organizacji Orzeł Biały. Jego dowódca Zbigniew Neciuk-Szczerbiński ps. „Orkan” od dłuższego czasu szuka „właściwego” kontaktu, czyli możliwości działania w ramach ogólnopolskiej organizacji, ściśle podporządkowanej rządowi polskiemu na emigracji i dowództwu Polskiego Państwa Podziemnego. Wie, że w Sędziszowie Młp. działa placówka Związku Walki Zbrojnej- Armii Krajowej o kryptonimie „Sława”. Jego zdaniem jest ona liczebnie mała, słabo uzbrojona, mało ruchliwa i raczej nastawiona na szkolenie i wywiad. Lecz kiedy zastępca Neciuka w Placówce Orła Białego o kryptonimie „Siła”, porucznik Barski, donosi mu, że szuka z nim kontaktu komendant sędziszowskiej placówki ZWZ-AK podporucznik Józef Naróg, zaczynają się rozmowy scaleniowe. Neciuk – Szczerbiński zna osobiście Naroga z kursów pierwszej pomocy i z pracy w Zakładach Przemysłowych w Sędziszowie Młp., którym dyrektoruje inż. Edmund Jurkowski (tzw. drzewne).

W najbliższych dniach dochodzi do pierwszego oficjalnego spotkania. Odbywa się ono w mieszkaniu ppor. Józefa Naroga, niedaleko fabryki Jurkowskiego (drzewnych). Poza Narogiem jest komendant obwodu ZWZ-AK o kryptonimie „Deser” w Dębicy, który występuje pod pseudonimem Gwóźdź. Rozmówcy Neciuka uzyskują informacje o oddziale i placówce Orzeł Biały. Rozmowa musi być szczera, bo ci podejrzewają prawdopodobnie, że por. Zbigniew Neciuk – Szczerbiński jest przedstawicielem GL lub AL (polska partyzantka komunistyczna tworzona na rozkaz Józefa Stalina na terenach polskich na zachód od linii rzeki Bug – JF). Akowców przekonują do Neciuka opisy akcji przeprowadzonych przez Oddział Orkana, a dowiedziawszy się o wielkości oddziału oraz jego rozbudowanym zapleczu osądzają, że konieczne są decyzje na wyższym szczeblu organizacji, w Rzeszowie. Następne spotkanie odbywa się w Górze Ropczyckiej. Obecni są: komendant obwodu „Gwóźdź” i komendant podobwodu Sędziszów Młp. „Sęp”. Neciuk dowiaduje się, że decyzją inspektoratu Armii Krajowej w Rzeszowie placówka przez niego kierowana, wraz z oddziałem dywersyjnym (oddział partyzancki – JF), jest wcielona do AK. Powstaje placówka w Sędziszowie pod nazwą „Siła” i oddział dyspozycyjny inspektoratu.

Zbigniew Neciuk – Szczerbiński godzi się na pierwszą część decyzji inspektoratu, lecz nie przystaje bezkrytycznie na jej drugą część. Po ostatecznym „zafiksowaniu” sprawy placówki „Siła” nasz bohater Zbugniew Neciuk -Szczerbiński zostaje w obecności komendanta obwodu i podobwodu zaprzysiężony na żołnierza Armii Krajowej. Dowódca pamięta o swoich podkomendnych i składa wnioski o awanse dla najdzielniejszych i najbardziej na to zasługujących jego żołnierzy. Rozkazem Inspektora Okręgu szereg żołnierzy i podoficerów zostaje awansowanych do wyższych stopni wojskowych. Na ręce Neciuka składają przysięgę członkowie placówki „Siła”.

Po dwóch tygodniach ludzie „Orkana” urządzają uroczystą przysięgę akowską partyzanci w lesie. W naturalnej scenerii kapelan organizacji, ksiądz Jan Kurek, odprawia polową Mszę św. Obecnym jest komendant obwodu „Deser” i komendant podobwodu Sędziszów Młp. Po Mszy św. i przysiędze na leśnym dukcie odbywa się defilada całego oddziału. Partyzanci zapraszają gości na biwak koło Przedborza, gdzie kucharz robi wszystko, aby ten partyzancki obiad wypadł okazale. Kobiety wiejskie w Bratkowicach upiekły nawet dla nich coś w rodzaju tortów (była okupacja, kartki na żywności wszechobecne okupacyjne zakazy – JF). Uruchomiono wspominany wcześniej zapas bimbru… Po uroczystości goście zostają odwiezieni, wymoszczonymi słomą wozami do samej Dębicy. Oczywiście furmanki są ubezpieczane przez chłopców Neciuka.

„Orkan”, patrząc na odjeżdżające furmanki, zastanawia się, jak będzie się układała współpraca w nowej organizacji i jakie zadania zostaną wyznaczone oddziałowi leśnemu. Przypominał sobie, jak przy obiedzie goście sugerowali im, że ich nieuzgodnione akcje mogły przynieść nieobliczalne szkody dla ludności cywilnej. Neciuk – Szczerbiński wtedy odparł: „Proszę wymienić chociażby jedną ofiarę spośród ludności cywilnej, która była następstwem naszych akcji bojowych”. Oświadczył, że jest przekonany, że ich rozpatrywanie przed każdą akcją represji ze strony okupanta, staranne wybieranie miejsc akcji – z dala od siedzib ludzkich – i nieprzelewanie niepotrzebnie krwi pozwalało na unikanie represji.

Placówka „Siła” jest wg. Zbigniewa Neciuka – Szczerbińskiego podległa bezpośrednio komendantowi podobwodu Sędziszów, obwodu „De-
ser” (Dębica), a pośrednio inspektoratowi „Rzemiosło” (Rzeszów). Jednostką nadrzędną jest komendant obszaru w Krakowie. Oddział leśny otrzymuje oficjalną nazwę „Oddział Orkana” i podlega bezpośrednio dowódcy Kedywu przy inspektoracie w Rzeszowie. Łącznikami inspektoratu z oddziałem i równocześnie instruktorami wyszkolenia zostają mianowani: daleki kuzyn Neciuka, kpt. Władysław Miciek ps. Mazepa – cichociemny, zastępca szefa dywersji podokręgu w Rzeszowie, w owym czasie jeszcze oficer dywersji inspektoratu „Rzemiosło” (pisałem o nim w Reporterze nr 23), oraz ppor. Jerzy Woś – syn lekarza z Rzeszowa.

Placówka „Siła” praktycznie jest kierowana przez por. Barskiego („Orkanowi” trudno być w lesie i równocześnie pojawiać się w znającym go Sędziszowie Młp.) oraz dowódców plutonów (każda wioska stanowiła pluton placówki „Siła”). Ta zostaje zasilona oficerami z innych placówek, na których byli oni już spaleni oraz z rezerwy komendy obwodu „Deser”. Nadal wszyscy są szkoleni, a dodatkowo szczególny nacisk kładzie się na wciąganie wszystkich żołnierzy do pracy wywiadowczej pod bezpośrednim nadzorem szefa inspektoratu Rzeszów – Miczysława Wałęgi, ps. Jur oraz szefa wywiadu obwodu „Deser” Stanisława Pilcha ps. Jastrzębiec. Chłopcy Neciuka obserwują i notują wszystkie zjawiska związane z przemarszem wojsk niemieckich przez Sędziszów Młp. Część ma pod opieka szosę Kraków – Przemyśl, inni obserwują linię kolejową na stacji Sędziszów Młp. Dokładnie notują ilości samochodów, dział samobieżnych i innych pojazdów z uwzględnieniem numerów rejestracyjnych i godła umieszczonego na każdym pojeździe, odróżniającego poszczególne jednostki wojskowe. Również obiektem zainteresowania są zniszczone pojazdy wiezione z frontu wschodniego na zachód. Wywiad jest zainteresowany ilością pociągów urlopowych i sanitarnych, przemarszem większych jednostek wojska w obu kierunkach, ilością i zawartością pociągów towarowych przejeżdżających przez miasteczko we wschodnim kierunku. W razie zatrzymania transportu wojsk w okolicznych wsiach, chłopcy Neciuka mają nawiązywać kontakty z ich żołnierzami, szczególnie pochodzącymi z poznańskiego i Górnego Śląska i przy wódce wyciągać od nich wiadomości o nastrojach w wojsku oraz na zapleczu. Obok czysto wojskowych wiadomości dotyczących Niemców, do obowiązków żołnierzy placówki należy rozpracowywanie innych organizacji podziemnych na ich terenie ze szczególnym uwzględnieniem BCH i AL. Chodzi o rozpracowanie organizacji, poznanie członków, celów i ich planów.

Na terenie Sędziszowa Młp. pojawia się w dużych ilościach prasa podziemna, następuje prawdziwy zalew różnego rodzaju instrukcji. Łączność z placówką „Sława” w dużej mierze przejmuje kilka łączniczek, one też utrzymują regularny kontakt Neciuka z jego zastępcą w placówce „Siła” por. Birskim. Zaskoczeniem jest oderwanie od placówki plutonu w Górze Ropczyckiej i przydzielenie jej do placówki w Ropczycach (stało sie to na wyraźny rozkaz inspektoratu „Rzemiosło” w kilka tygodni po scaleniu). Oddział Orkana ma wyraźny rozkaz wstrzymania się od jakichkolwiek akcji i mimo szemrań partyzantów, nieprzyzwyczajonych do bezczynności, jest on wykonywany.

Trzydziestego czerwca 1943 roku ma miejsce wpadka w Komendzie Głównej AK. Ofiarami zdrady współpracowników Gestapo są: Komendant Główny AK gen. Stefan Rowecki – Grot, szefowie wywiadu AK: płk. Wacław Berka, ps. Brodowicz, ppłk. Marian Drobik, ps. Dzięcioł, ppłk. Władysław Szczekowski, ps. Leszczyc. W nerwowej atmosferze oczekiwania wyjaśnienia sytuacji Zbigniew Neciuk – Sczerbiński otrzymuje rozkaz o konieczności rozbicia oddziału, ukrycia broni i zamelinowania poszczególnych ludzi w odległych od siebie wsiach. Dosłowne wykonanie rozkazu nie jest możliwe. Wszyscy partyzanci, którzy mogą się na jakiś czas udać do domów otrzymują cywilne ubrania, dokumenty i zostają zwolnieni na dziesięć dni na przepustkę. Ustala się miejsca zbiórek alarmowych oraz czas i miejsce zbiórki po urlopie. Są kłopoty z dyscypliną. Zdarzają się dwa samowolne napady rabunkowe na gospodarstwa, a co gorsza, wpadki i śmierć dwojga ich ludzi: Barbary Kasechube i Janka Zawiszy (pisałem o Basi i całej tej sprawie w Reporterze nr 9).

Londyn zatwierdza awans Zbigniewa Neciuka – Szczerbińskiego, ps. Orkan na stopień porucznika, przyznaje mu też Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami. Oczywiście nie obywa się przy tej okazji bez małej uroczystości w oddziale.

Barbara Kasechube, mimo tortur, nikogo i niczego Niemcom nie zdradza. W okolice Sędziszowa Młp. wraca spokój, lecz inspektorat AK w Dębicy nie zezwala na żadne zadania. W tym czasie staje się aktualna sprawa budowy bazy rakietowej w miejscowości Blizna, na terenie SS- Truppenubungsplatz Pustków i wysiedlonej strefy. Inspektorat AK nakazuje partyzantom czujność i pilną obserwację tych okolic.

W końcu listopada 1943 roku, w środku nocy, partyzantów budzi dziwny huk, rozlegający się od zachodu. Od początków stycznia 1944 roku leśni ludzie znów słyszą takie huki i obserwują latające przedmioty nieco podobne do samolotów, które wzbijają się prostopadle, a następnie szybują w kierunku wschodnim i północno – wschodnim. Ich szybkość jest ogromna i sprawiają wrażenie, jakby się paliły. Nieco później pokazują się inne przedmioty w kształcie cygara, bez skrzydeł i rozwijające większą szybkość. Te niecodzienne zjawiska na tyle się powtarzają, że z biegiem czasu ludziom powszednieją. Nadchodzą rozkazy nakazujące zbieranie części tych tzw. „Wunderwaffe”.

Ludzie por. Zbigniewa- Szczerbińskiego rzeczywiście zbierają sporo żelastwa i jakichś dziwnych przewodów elektrycznych. Wszelkie części – niektóre oznaczone symbolami – są oglądane i fotografowane przez nieznanych im ludzi, specjalnie przysyłanych przez inspektorat „Rzemio-
sło”. Liczne z tych „skorup” nie wnoszą wiele do już posiadanej wiedzy i te należy zakopać. Praca przy wynajdowaniu i kolekcjonowaniu resztek rakiet rychło nudzi się partyzantom, na szczęście przychodzi rozkaz zaniechania zbieractwa.

Niedługo po wspomnianej uroczystości z okazji awansu i odznaczenia dowódcy „Orkana” instruktor dywersji „Mazepa” zawiadamia Neciuka o rozkazie akcji na pociąg urlopowy. W akcji ma uczestniczyć cały oddział. Dowódcą „imprezy” zostaje „Mazepa”, bardzo doświadczony w tego typu akcjach. Ma to być popisowa akcja, pierwsza tego typu w karierze opisywanych leśnych ludzi.

Przygotowania są zapięte na ostatni guzik, termin jest uzależniony od meldunków wywiadu AK, zatrudnionego na kolei. Najlepiej nadającym się miejscem na taką akcję wydaje się wieś Czarna (między Dębicą a Tarnowem). Po obu stronach toru są lasy, mające połączenie z Puszczą Sandomierską, teren jest stosunkowo pusty, torami na wschód i zachód jedzie większość pociągów urlopowych, a ośrodek Waffen SS w Dębicy i Pustkowie gwarantuje, że w pociągu jest wielu SS-manów. Są już rozdzielone role, rozdana amunicja, przygotowane wszystkie niezbędne narzędzia jak łopaty, łomy i kilofy, a przede wszystkim są spreparowane potężne piguły z plastiku. Jako detonatora postanawiają użyć dwóch angielskich granatów obronnych z ostatniego zrzutu. Odpalenie ma nastąpić przez pociągniecie stalowych drutów połączonych z zawleczkami granatów. Plastik – ten potężny środek wybuchowy, łatwy w użyciu i o dużej sile niszczącej ma jedną wadę – wymaga silnego detonatora. Partyzanci po namyśle odrzucili projekt użycia zwykłych spłonek minerskich, jako niezbyt pewnych i do detonacji ładunku użyć wspomnianych dwóch granatów.

Wybierają doskonałe miejsce, odpowiednie do wysadzenia pociągu. Znajduje się ono na wysokiej skarpie, po obu stronach torowiska jest las. Miejsce leży około 3 kilometrów od stacji Czarna w stronę Dębicy. Partyzanci obsadzają jedynie południową stronę toru, gdyż po stronie północnej, w bezpośredniej bliskości torów, płynie rzeczka stanowiąca dopływ Wisłoki. Oczywistym jest, że droga odwrotu oddziału musi kierować się na południe, względnie południowy wschód. Najgorszym problemem jest przeskoczenie szosy Kraków – Rzeszów w okolicy Pilzna. Partyzanci wybornie znają tamte tereny. Są możliwości, aby w razie jakiejś poważniejszej obławy kierować się na południe w kierunku Jasła – Krosna albo przez Brzostek, Wielopole i Bystrzycę wracać na ich leśne leże.

Przychodzi noc akcji. Marszem ubezpieczonym cały „Oddział Orkana” dociera na wyznaczone pozycje, na ich wozach nadciągają w upatrzone wcześniej miejsce późnym wieczorem. Ich patrole wysuwają się wzdłuż toru na wschód i zachód na odległość około jednego kilometra, celem zatrzymania ewentualnych patroli Bahnschutzu. Od strony Czarnej ich patrol zmuszony jest systemem bezszmerowym zlikwidować dwuosobowy patrol Ukraińców z SS-Galizien. Robią to bez hałasu i bardzo sprawnie, wykorzystując element całkowitego zaskoczenia wroga i zalesiony teren. W tym czasie pod kierunkiem „Mazepy” montowane są pod obiema szynami, na jednej wysokości dwie miny. Wykonanie płytkich dołów w tłuczniu pod szynami, ułożenie plastiku po uprzednim owinięciu nim korpusów granatów, nie zajmie wiele czasu. Kilkakrotnie sprawdza się, czy łatwo wysuwają się zawleczki i czy łyżka ma miejsce dla swobodnego odskoczenia. Od zawleczek starannie jest odciągany stalowy drut na odległość około 100 metrów do wykrotu za potężnym drzewem. Końce drutów obejmuje sam dowódca zadania, „Mazepa”. W tym czasie Neciuk rozstawia na przestrzeni około 300 metrów, wzdłuż toru, małe grupki partyzantów, dbając, aby ogień był mniej więcej jednakowo nasilony, a ludzie mieli osłonę. Hasłem do otwarcia ognia do żywych celów ma być czerwona rakieta. Wycofywanie się oddziału po ukończonej akcji w kierunku ich dowodów, oczekujących w odległości około 2 kilometrów ma nastąpić na znak dany zieloną rakietą. Przez cały czas nie należy przerywać ognia.
Pociąg ma przejechać około godziny 23:00. Przyjmując, że na tym odcinku ma on szybkość około 90 km/godzinę – co zostało niejednokrotnie stwierdzone – znając dokładnie czas od momentu odskoczenia łyżki do wybuchu granatu, obliczono z dużą dokładnością, kiedy należy pociągnąć za druty w celu spowodowania detonacji. Pozostaje partyzantom około 15 minut czasu do nadejścia pociągu, ale każda minuta wydaje się godziną. Zbigniew Neciuk – Szczerbiński jeszcze raz przechodzi i sprawdza poszczególne stanowiska. Noc jest chmurna i ciemna. Poza rechotaniem żab i dalekim szczekaniem psów nie dochodził do jego uszu żaden szmer.

Po chwilach napięcia wreszcie słyszą daleki stukot kół pociągu. Stukot dość szybko narasta i zza zakrętu pojawiają się reflektory lokomotywy. „Ma-
zepa” zimno odczekuje do momentu, gdy lokomotywa znajduje się na miejscu, w którym należało wyciągnąć zawleczki. I znów moment niepewności. „Orkan” leży blisko „Mazepy” i widzi, że bez trudu towarzysz walki wyciąga druty. Jeszcze kilka sekund i oślepia ich silny blask. Jak w zwolnionym filmie lokomotywa dosłownie staje dęba. Na zwalony z torów parowóz spiętrzają się następne wagony. Huk, łomot, i nieoceniony zgiełk trwa przez kilkadziesiąt sekund, po tym następuje chwila ciszy i drugi potężny huk oraz syk uchodzącej z rozprutego kotła pary. Teraz dopiero odzywają sie jęki i wrzaski zaskoczonych pasażerów. Wyskakują oni przez drzwi i okna w bieliźnie, niekompletnych mundurach i prawie każdy pruje z pistoletów i automatów w kierunku lasu w obie strony. Czerwona rakieta szybuje w górę. W niektórych oknach pali się światło i sylwetki żołnierzy widoczne są jak na dłoni. Ogień partyzantów trwa przez kilka minut. Teraz i ogień nieprzyjaciela koncentruje się na ich kierunku, oczywiści nie robiąc im żadnej szkody. „Orkan” widzi, że Niemcy przychodzą do siebie i każe wystrzelić zieloną rakietę. Następuje odwrót.

Odwrót następuje w dużym porządku, skokami. Każdy partyzant wyszukuje najpierw wzrokiem jakąś osłonę w pobliżu, a następnie osłaniany ogniem kolegi wykonuje skok. Dowódca mimo woli myśli, że akcja przebiega, jak na pokazowych ćwiczeniach. Po osiągnięciu furmanek nakazuje przerwanie ognia. Następuje przeliczenie stanu obsady poszczególnych odwódów. Nie brakuje nikogo, jedynie kilku chłopców jest poważnie ogłuszonych, a dwóch lekko rannych w górne kończyny. Już na wozach zakładają rannym prowizoryczne opatrunki. Teraz, ile pary w nogach koni, posuwają się w poprzednio zaplanowanym kierunku. Przeskok przez szosę przechodzi gładko, niezależnie od tego jest on mocno ubezpieczony przez chłopców z granatami i bronią automatyczną. Jak nigdy smakują partyzantom palone w rękawach papierosy. Konie szparko niosą ich na południe, a od strony torów grzmi nadal palba pistoletowa i karabinowa. Jak na zamówienie zaczyna padać najpierw drobny, a potem rzęsisty deszcz. Ten idealnie zaciera ślady uchodzących. Po krótkiej naradzie dowództwo postanawia obrać krótszą wersję odwrotu i powrócić do ich przytulnych ziemianek.

Akcja odbija się szerokim echem w okolicy. Sami Niemcy oceniają straty własne na około 18 zabitych i trzydziestu rannych. Polacy są skłonni obliczyć straty nieprzyjaciela na około 140 ludzi zabitych i rannych. Przerwa w ruchu pociągów na linii Kraków – Dębica trwa 26 godzin, a przez następne dwa dni ruch kolejowy może odbywać się tylko po jednym torze, co też wprowadza znaczne utrudnienia w transporcie. Akcja chłopcom niezwykle się podoba i są gotowi, choćby następnej nocy, zrobić podobną. Niestety, choć żałują, jest to pierwsza i ostatnia akcja „Oddziału Orkana” w ramach walki o szyny.

 

Jan Flisak



Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Administratorzy i moderatorzy podejmą starania mające na celu usuwanie wszelkich uznawanych za obraźliwe materiałów jak najszybciej, jednakże nie jest możliwe przeczytanie każdej wiadomości. Zgadzasz się więc, że zawartość każdego wpisu na tej stronie wyraża poglądy i opinie jego autora a nie administratorów, moderatorów czy webmasterów (poza wiadomościami pisanymi przez nich) i nie ponoszą oni za te treści odpowiedzialności. Zgadzasz się nie pisać żadnych obraźliwych, obscenicznych, wulgarnych, oszczerczych, nienawistnych, zawierających groźby i innych materiałów, które mogą być sprzeczne z prawem. Złamanie tej zasady może być przyczyną natychmiastowego i trwałego usunięcia z listy użytkowników (wraz z powiadomieniem odpowiednich władz). Aby wspomóc te działania rejestrowane są adresy IP autorów. Przyjmujesz do wiadomości, że webmaster, administrator i moderatorzy tego forum mają prawo do usuwania, zmiany lub zamykania każdego wątku w każdej chwili jeśli zajdzie taka potrzeba. Jako użytkownik zgadzasz się, że wszystkie informacje, które wpiszesz będą przechowywane w bazie danych. Informacje te nie będą podawane bez twojej zgody żadnym osobom ani podmiotom trzecim, jednakże webmaster, administrator i moderatorzy nie będą obarczeni odpowiedzialnością za włamania hackerskie prowadzące do pozyskania tych danych.

dziewięć − 2 =