nowy7_warachim

Jest z nami dzięki Opatrzności Bożej

Ojciec Hieronim Warachim z okazji 70-lecia swojego kapłaństwa koncelebrował Mszę Świętą w sędziszowskim klasztorze braci kapucynów. FOTO: J.FLISAK

 

 

LUDZIE♦ Szóstego września w Klasztorze Ojców Kapucynów w Sędziszowie Młp. przeżywaliśmy z dostojnym jubilatem Ojcem Hieronimem Warachimem doniosłą uroczystość: obchody 70. rocznicy święceń kapłańskich (diamentowy jubileusz), 77. rocznicę ślubów zakonnych i 93 urodziny. Karol Warachim, syn Andrzeja i Magdaleny z Jaworskich urodził się 6 września 1916 roku jako jeden z sześciorga dzieci Państwa Warachimów (pięciu braci i jedna siostra) w miejscowości Hołosko Małe koło Lwowa.


Jak mówi sam Ojciec Hieronim Warachim co najmniej trzykrotnie mógł stracić życie. Dzięki szczęściu, jak chcą niedowiarki, czy Opatrzności Bożej – jak twierdzimy my wierzący – po trzykroć uniknął śmierci.

W październiku 1939 roku we Lwowie wychodzi zarządzenie NKWD, że wszyscy mieszkańcy Lwowa mają wyrobić sobie tzw. passaport (dowód osobisty). Ów dokument może otrzymać tylko ten, kto jest zameldowany we Lwowie przed 1 września 1939 roku. Tak się dla Ojca Hieronima szczęśliwie składa, że kiedy w 1931 roku Lolo pojechał do Sędziszowa Młp. do nowicjatu OO Kapucynów, to rodzice nie wymeldowali go we Lwowie. W domu rodzinnym nikomu nie przyszło do głowy, aby Lolka (tak powszechnie woła się we Lwowie na Karola) wymeldować. Dzięki temu w 1939 roku brat Hieronim (Karol w cywilu) nie ma kłopotu z dostaniem passaportu. Może mieszkać we Lwowie, może uniknąć wywózki na Sybir.

Właśnie zbliża się luty 1940 roku i rozpoczynała się pierwsza fala wywózek w głąb ZSRR. Ojciec Hieronim na własne oczy widzi te pociągi z bydlęcymi wagonami, do których władowywano przeważnie starców, kobiety, dzieci, młodzież- mężczyźni zwykle są gdzieś „przy wojsku” lub są zakonspirowani, duża część rodzin, krewni przetrzymywanych w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie i innych miejscach w ZSRR. Na kleparowskim dworcu jest 25-29 stopni mrozu. Ludzie są przetrzymywani w wagonach bez dostatecznej ilości jedzenia i picia, wszyscy coraz bardziej marzną. Taki pociąg, to chyba ze sto wagonów. Są one zapełniane przez kilka dni – NKWD zwozi Polaków z całej okolicy. Ojciec Hieronim obserwuje, jak to się odbywa, gdyż akurat wtedy mieszka u brata, bliżej torów, w mieszkaniu większym niż rodzinne w Hołosku. Warachimowie widzą, słyszą ten lament, ten dramat tysięcy rodaków. Pociągi jadą na wschód bez przeszkód, gdyż zaraz po wkroczeniu do Lwowa, we wrześniu 1939 roku, bolszewicy poszerzyli rozstaw torów (u nich dotąd są szersze, niż w Polsce). Te pociągi idą z wielkim hukiem, już na zawsze ojciec Hieronim zapamiętuje te gwizdy wielkich, transsyberyjskich lokomotyw. Wrażenie jest nie do opisania – ten powszechny płacz. Ten płacz nawet po domach tych, którzy zostają we Lwowie. W ich głowach kołata się pytanie: na jak długo jeszcze? Takich transportów jest jeszcze kilka, takie fale wywózek się powtarzają.

Ojciec Serafin Kaszuba, który wyjechał w 1940 roku na Wołyń wraca w 1941 roku do Lwowa szukać nowych duszpasterzy. Tam ubywa kapłanów na skutek aresztowań, wywózek i ucieczek. Tak się składa, że ojciec Hieronim Warachim nie ma pracy w mieście: dla kilkunastu księży brak jest zajęcia. Namawiany przez ojca Serafina Ojciec Hieronim godzi się na wyjazd na Wołyń. Następnie Ojciec Serafin jedzie do Łucka, aby tamtejszy biskup zgodził się na pracę Warachima w jego diecezji. Zapada decyzja. Ojciec Hieronim będzie proboszczem w miejscowości Janowa Dolina koło Krzemieńca. Jak się dowiaduje jest to piękna, zasobna, zamieszkała przez Polaków wieś. Niestety sowieci już wywieźli z niej bogatszych gospodarzy, nie ma tam również żadnego księdza. Ojciec Serafin Kaszuba poleca Hieronimowi czekać na pismo, z kurii biskupiej, z Łucka o formalnym powołaniu na funkcję proboszcza. Pismo nie przychodzi, a tymczasem 22 czerwca 1941 roku Hitler napada na Stalina. Wojna toczy się zupełnie inaczej, niż myślano. Ostatecznie Hieronim nie doczekuje się owego pisma i nie jedzie na Wołyń. Dwa lata potem dowiaduje się, że 23 marca 1943 roku całą wioskę Janowa Dolina mordują i palą nacjonaliści ukraińscy. Wszystkich mieszkańców Janowej Doliny wycinają w pień. Gdyby w 1941 roku został tam proboszczem, to obecnie spoczywałby wśród tysięcy wymordowanych Polaków. To dla Ojca jest wyraźny dowód Bożej Opatrzności.

Po 1939 roku podziemie lwowskie bardzo szybko się organizuje. Rok 1943 jest dla lwowiaków, dla Armii Krajowej jednym z najbardziej tragicznych, jednym z najdramatyczniejszych dla Polski. Ojciec Hieronim właśnie jest kapelanem Armii Krajowej Inspektorat Lwów Północ. Jego bezpośredni szef posługuje się pseudonimem „Siewierz”. Jest on jego przyjacielem, kolegą, w kontaktach dwustronnych mówią sobie raczej po imieniu, „Siewierz” tak czyni w stosunku do ojca Hieronima. Razem spotykają się co najmniej raz w tygodniu. W 1944 roku struktury AK przygotowują się do czynnej walki. Nadal jest kolportowana prasa podziemna. Sam Ojciec Hieronim jest kolporterem. Raz niesie w szkolnej torbie broń i amunicję. Kiedy spotkany słyszy pytanie znajomego, czego ona taka ciężka- odpowiada- jest w niej groch. W języku podziemia to znaczy amunicja. Kolportuje prasę katolicką. W 1944 roku w ramach przygotowań do Akcji „Burza” Okręg Lwowski AK jest mobilizowany. Wiosną tego roku jest również zmobilizowany Ojciec Hieronim Warachim, kapelan AK.

Wtem przychodzi pismo od Prowincjała Kapucynów. Ojciec Prowincjał pisze krótko- Ojciec Hieronim ma się przenieść do Klasztoru OO Kapucynów w Sędziszowie Młp.… Rodzą się pytania i wątpliwości. W Sędziszowie Młp. jest wtedy z 12 księży, zastanawia się, co tam będzie robił? Poza tym Naczelny Kapelan AK jedzie do Prowincjała z prośbą, z informacją, że Hieronim jest potrzebny we Lwowie. Prowincjał okazuje się nieugiętym w swoim pierwotnym postanowieniu.

 

Ojciec Hieronim Warachim uważa tę decyzje za kolejne zrządzenie Boże.
Mianowicie, gdyby wtedy pozostał we Lwowie, to co prawda widziałby jak w lipcu 1944 roku na ulicach miasta powiewały flagi biało- czerwone, powiewały wtedy, kiedy AK wsparta siłami pancernymi i artylerią wyzwoliła ten gród. Armia Krajowa się ujawnia, panuje powszechne uniesienie patriotyczne. Niestety, po tygodniu, kiedy do miasta wkracza Armia Czerwona, a wraz z nią do akcji przystępuje Narodnyj Kamitiet Wnutriennych Dieł (Ludowy Komisariat Bezpieczeństwa Wewnętrznego czyli NKWD). aresztuje oficerów i żołnierzy Armii Krajowej oraz znaczną ich część umieszcza w swoim obozie w Trzebusce, niedaleko Sokołowa Małopolskiego. Jesienią tego roku zostają zamordowani w pobliskiej Turzy.

Znowu, szczęście od Boga! Gdyby Lolo był wtedy we Lwowie, to przecież turzańskie sosny by nad nim rosły. Tak więc Ojciec Hieronim przeżył. To jest wielki dar od Boga. W tej Turzy Ojciec już trzykrotnie głosi kazania na Mszy Św. polowej. Eucharystia odbywa się zawsze w trzecią niedzielę września. Mszę Św. celebruje zwykle biskup, a ojciec Hieronim głosi kazanie. Tak więc pamiętajmy, aby 20 września spotykać się pod pomnikiem ofiar NKWD w turzańskim lesie, słuchajmy płomiennego, patriotycznego kazania Ojca Hieronima Warachima. Tego, którego mamy – Dzięki Bogu.

Jan Flisak

Ojciec Hieronim (imię zakonne Karola) ukończył studia Filozofii i Teologii w Wyższym Seminarium OO Kapucynów w Krakowie, dalsze kształcenie we Lwowie przerwała wojna. 3.09.1939 roku w Krakowie otrzymał święcenia kapłańskie. Przedostał się do Lwowa, gdzie od 1942 roku został kapelanem Armii Krajowej Inspektorat Lwów Północ pod dow. ps. „Siewierz”. Ofiarnie niósł pomoc duchową i gdzie mógł materialną dla żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego i ludności cywilnej. Jak sam podkreśla „nad nim czuwała Opatrzność Boża”, gdy wyjechał do seminarium nie został wymeldowany z domu rodzinnego i dlatego nie było go na listach do wywiezienia na wschód. Wiosną 1944 roku został przeniesiony do Klasztoru OO Kapucynów w Sędziszowie Młp., dzięki czemu uniknął aresztowania i zamordowania przez NKWD w tzw. Małym Katyniu, czyli w Trzebusce/Turzy koło Sokołowa Młp. Od 1944 roku pracował w Sędziszowie Młp., a następnie na ziemiach zachodnich i północnych, m.in. w Gdańsku, we Wrocławiu jako proboszcz parafii św. Augustyna. W 1964 roku został wybrany Prowincjałem Krakowskiej Prowincji Braci Mniejszych i pełnił tę funkcję dwie kadencje (6 lat). Od 1970 do 1979 roku pracował w Gdańsku w Duszpasterstwie Trzeźwości. Był osobistym wysłannikiem Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego na zachód w tych sprawach. W latach 1979-1981 był spowiednikiem w Bazylice Matki Bożej w Loretto. W 1981 roku na dwa tygodnie przed stanem wojennym wyjechał do Austrii, gdzie do 1993 roku był Przełożonym Klasztoru OO Kapucynów w Wiener Neustadt. Od 1993 roku do dzisiaj przebywa w Klasztorze OO Kapucynów w Sędziszowie Młp.

 

 

 



Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Administratorzy i moderatorzy podejmą starania mające na celu usuwanie wszelkich uznawanych za obraźliwe materiałów jak najszybciej, jednakże nie jest możliwe przeczytanie każdej wiadomości. Zgadzasz się więc, że zawartość każdego wpisu na tej stronie wyraża poglądy i opinie jego autora a nie administratorów, moderatorów czy webmasterów (poza wiadomościami pisanymi przez nich) i nie ponoszą oni za te treści odpowiedzialności. Zgadzasz się nie pisać żadnych obraźliwych, obscenicznych, wulgarnych, oszczerczych, nienawistnych, zawierających groźby i innych materiałów, które mogą być sprzeczne z prawem. Złamanie tej zasady może być przyczyną natychmiastowego i trwałego usunięcia z listy użytkowników (wraz z powiadomieniem odpowiednich władz). Aby wspomóc te działania rejestrowane są adresy IP autorów. Przyjmujesz do wiadomości, że webmaster, administrator i moderatorzy tego forum mają prawo do usuwania, zmiany lub zamykania każdego wątku w każdej chwili jeśli zajdzie taka potrzeba. Jako użytkownik zgadzasz się, że wszystkie informacje, które wpiszesz będą przechowywane w bazie danych. Informacje te nie będą podawane bez twojej zgody żadnym osobom ani podmiotom trzecim, jednakże webmaster, administrator i moderatorzy nie będą obarczeni odpowiedzialnością za włamania hackerskie prowadzące do pozyskania tych danych.

15 + 14 =