Lepiej milczeć niż dostać po gębie
Dostałem parę kopniaków od starszego kolegi i parę tam jeszcze innych razów. Oczywiście niesłusznie, ale przecież nie chodziło o słuszność, tylko o to, że on się dobrze przy tym bawił. Byłem chyba w piątej klasie podstawówki, a kolega dorwał mnie na boisku szkolnym.
Mieliśmy je przy Domu Ludowym, od szkoły daleko, a w ogóle było po lekcjach, więc o reakcji nauczycieli nie było mowy. Nie byłem ani pierwszym, ani ostatnim brzdącem, któremu nakopał osiłek. On nie był też jedynym, który lał młodszych chłopaków. Dzisiaj nie wiem nawet, o co chodziło. Za to pamiętam, że starsi koledzy często nas, jak to się mówiło, „przezywali”. Jeśli tylko się odgryzaliśmy, to trzeba było liczyć na szybkość własnych nóg, bo w bójce z racji wieku nie mieliśmy szans.
Dostawałem lanie, bo zbyt sobie brałem do serca to, że ktoś moje nazwisko przeinacza albo wplata w świńską rymowankę. Potem zacząłem ignorować takie zaczepki, choć nie powiem, że było łatwo. Dzisiaj ludzie, którzy próbują mnie obrażać, nie robią na mnie już żadnego wrażenia. Wzbudzają raczej litość.
Pisze o tym wszystkim, bo mam nadzieję, że przeczytają to dzieciaki i nastolatki. Zaczął się rok szkolny i w klasach, w szkołach trwa ustalanie kto jest kim. Kogo wszyscy się będą bać, kto jest silniejszy a kto będzie klasowym czy szkolnym fajtłapą. W każdym środowisku znajdzie się jakiś cwaniak, który próbuje obrazić innych. Może kogoś przekonam, że nie warto bić się z kimś takim. Z kimś, komu z gęby płynie słowna gnojówa. To on będzie nią śmierdział, a nie ten, którego próbuje poniżyć.
Podobne wpisy