Jest w nas wojna
Jerozolima po hebrajsku znaczy „Miasto pokoju” – „ir szalom”. I jak na przekór wszystkiemu jest to jedyne miasto na świecie, gdzie wszyscy od samego początku o nie walczą i napięcie przekazują z pokolenia na pokolenie. Jak nie Żydzi, to muzułmanie potem chrześcijanie, a teraz to już wszyscy na raz tylko każdy „swoją bronią” zabiega o swoje. Dla jednych zbyt pobożne, dla drugich zbyt konserwatywne, dla jeszcze innych nie chrześcijańskie, brudne i niechlujne, głośne i niekulturalne. Ech i tak bez końca. Dlaczego o tym piszę?
W nas jest takie „miasto pokoju” taka Jerozolima, o którą non stop toczymy wojnę. Czasami zbyt pobożni, czasami zbyt oddaleni od Tego, którego szukamy, czasami „niegodni”, czasami… No właśnie „czasami” jesteśmy nie tacy jak byśmy chcieli, nie tacy jakimi oczekiwaliby nas inni. Jasne, że pewnie gryzie się to z naszą wiarą, wartościami, naszym życiem, ale może ten pokój, którego tak pragniemy nie wygląda inaczej. Może droga przez nasze życie przez Jerozolimę wiedzie i jak długo do niej nie wchodzimy, tylko próbujemy ją ominąć, tak długo trudno nam powiedzieć kim my sami jesteśmy. Jest w nas hałas i cisza, pobożność może zbyt dewocyjna i całkowity laicyzmu, jest w nas pragnienie spotkania Boga i totalne oderwanie od Niego, jest w nas dobro i zło, świętość i grzech i tego nie zmienimy. Tylko wtedy kiedy w takie swoje miasto wchodzę bez reszty zaczynam nadawać mu nowy kształt i wygląd. Może nie idealny ale mój prawdziwy i niepowtarzalny. Zaczynam mieć swoją Jerozolimę, którą kocham w całości. Z jakiegoś powodu właśnie tu, a nie gdzie indziej, w tym mieście, tak wiele rzeczy ważnych się wydarzyło, więc może warto je poznać, zanim się je przekreśli. Yerushalaim – miasto pokoju, który może być też i moim pokojem.
To ostatni z cyklu felietonów Ojca Artura Gałeckiego. W związku z nowymi obowiązkami we wspólnocie zakonnej Ojciec przerywa współpracę z Reporterem. Chciałbym w imieniu Redakcji, ale pewnie również w imieniu wielu czytelników podziękować Ojcu za jego słowa kierowane do nas przez ostatnie kilka miesięcy. Wiele raz kazały się mi zastanowić nad moim podejściem do wiary, popatrzeć z innej strony na religijność, na bycie chrześcijaninem. Ojciec Artur w swoim ostatnim e-mailu napisał, „jeżeli dopadnie mnie wena redakcyjna postaram sie coś popełnić i podesłać”. Łamy Reportera są zawsze otwarte dla tekstów Ojca. Serdecznie zapraszamy i jeszcze raz dziękujemy. Wojciech Naja, red. naczelny
Podobne wpisy