nowy_bokotaroddzina

Miał być księdzem, został żołnierzem cz. III – okupacja

Żona podpułkownika Bokoty, Jadwiga i synowie kadeci Stanisław i Jerzy po tym, jak wyrwali się z „nieludzkiej ziemi”.Tak się złożyło- wspomina Józef Bokota- – że[…] generał Sikorski, jako premier wizytował Korpus Kadetów w Palestynie i idąc wzdłuż szeregów kadetów wypytywał o nazwiska […]Otóż przechodząc obok mych synów, słysząc moje nazwisko zapytał ich o mnie. Chłopcy nie wiedzieli wówczas, gdzie jestem i czy w ogóle żyję.

 

GLINIK♦ To trzecia i ostatnia część opowieści o losach pochodzącego z Glinika pułkownika Józefa Bokoty. Dzisiaj prezentuję okres obejmujący kampanię wrześniową, okupację i czasy po II wojnie światowej.



Kampania wrześniowa 1939 r.

Kiedy 1 września na Polskę napadają hitlerowskie Niemcy, przewaga techniczna najeźdźcy jest druzgocąca. Mimo tego niektóre rozwiązania techniczne i organizacyjne Polaków sprawiły olbrzymie trudności najeźdźcy, który planował z łatwością zająć ziemie II Rzeczypospolitej.

 

 

Zachowanie tajemnicy nade wszystko
W czasie mobilizacji rtm. Józef Bokota wydaje rozkaz dowódcom plutonów, by te zapoznały się z nową, tajną bronią. Wcześniej, przed wojną tylko jeden strzelec na szwadron wiedział o niej i umiał z niej strzelać. W 4 szwadronie był nim starszy strzelec Janiszewski, strzelec wyborowy. W czasie mobilizacji oświadczył, że nikomu nie da tego karabinku do ręki gdyż jest to tajemnica. Dopiero Józef Bokota tłumaczy mu, że tajemnica go nie obowiązuje, gdyż karabin jest oddany do użytku szwadronu.

 

Tajemnicze karabinki
Pierwsze, tajne strzelanie odbyło się nad rzeką Stryj latem 1939 roku. Pułkownik Godlewski i wachmistrz Duszenka przywieźli zaplombowaną skrzynię. Rusznikarz zdjął plomby ze skrzyni i wyjął trzy, podobne do kbk, karabinki; tylko dłuższe, podobnie uczynił z amunicją. Każdy ze zgromadzonych oddał po dwa strzały do odległej o 300 metrów tarczy. Były celne , wszystkie trafiały w 10-tkę. Tak zwanego. „kopnięcia” podczas strzału strzelcy nie odczuwali, pociski były zdolne przebić pancerze ówczesnych czołgów, nawet ciężkich, przy odległości 300 metrów.
Ten tajemniczy wynalazek polskich inżynierów we wrześniu 1939 roku zadaje duże straty Niemcom. Tylko najcięższe czołgi mogą ujść cało. Ideę przenośnej broni p-panc. przejmują potem Niemcy, wzorując na naszych karabinkach, wykorzystują niektóre polskie części. W 1942 roku powstaną panzerfausty; są jednak znacznie gorsze od polskich.

 

Konno i pieszo, pieszo i konno
Zasadniczo w czasie tej kampanii brygady kawalerii walczyły pieszo, stosunkowo dobrze uzbrojone, były poważnym przeciwnikiem dla najeźdźców Polski. W Brygadzie Podolskiej, w której składzie był 14 pułk Ułanów Jazłowieckich, było następująco: szwadrony były uzbrojone w kbk, 3 karabinki przeciwpancerne, wszyscy w szable, lance- pierwszy szereg. Szwadron CKM składał się z plutonów po 4 CKM, razem 12 CKM, w tym 2 plutony CKM na jukach i jeden pluton na taczankach, plus 4 działka przeciwpancerne. Brygada kawalerii miała szwadron łączności, szwadron pionierów, szwadron kolarzy, baterię przeciwlotniczą. Jak wspomina Józef Bokota – Każdy nalot został przepłoszony kilkoma celnymi strzałami. Lotnicy wroga wybierali cele niechronione. Brygada rozporządzała VI-tym Dywizjonem Artylerii Konnej, posiadającym 12 dział 8-calowych. Konie służyły ułanom do przemieszczania się poza linią bezpośredniej walki, do przemarszów. Dzięki tym zwierzętom łatwiej było zachować łączność z dowództwem i w sprzyjającym momencie można było szarżą przełamać linie przeciwnika.

 

W poszukiwaniu wroga
Bezpośrednio po mobilizacji, pod koniec sierpnia, 14 pułk zostaje przetransportowany do miejscowości Nekła niedaleko Wrześni. Po wyładowaniu pułk zostaje skierowany w okolice Sierosławia, wsi położonej około dziesięciu kilometrów na zachód od Poznania do zabezpieczenia przejścia między Jeziorem Niepruszewskim a Jeziorem Lusowskim. Zgodnie z dalszymi rozkazami od 4 września przechodzi w rejon Gniezna i dalej przez Witkowo, Słupcę, okolice Konina do Uniejowa, gdzie przybywa 9 września.

 

Tak wyglądała kawaleria we wrześniu 1939 roku (tutaj podczas inscenizacji historycznej Bzura 2007). Szarże ułańskie były jednak rzadkością, jeśli się zdarzały, były bardzo skuteczne, w tej pod Wólką Węglową uczestniczył płk. Bokota. FOTO: e-sochaczew.pl

 

Pierwszy bój
W następnych dniach toczy zwycięskie boje pod miastem Uniejów i na wschód od niego pod Gostkowem i Wartkowicami. – Pluton szpicy uciekł w panice. Widzę, że moi ułani zrobią to samo, podaję komendę „z koni”, CKM zająć stanowiska ogniowe, podaję kierunki ognia, to samo dla działka p-panc. Koniowodni z końmi pod lasek obok, szperacze naprzód do wsi, szwadron w tyralierze do natarcia na wieś (Wartkowice) […]. Szwadron wpadł do wsi, ze wszystkich domów wybiegają Niemcy, większości bez broni, uciekają za rzekę. […] Nadjeżdżają dwa czołgi, niedługo się kręcą, nie wiedząc, co się dzieje. Dwa strzały z działka p-panc. unieszkodliwiają czołgi. Obsługa czołgów z rękoma podniesionymi poddaje się- napisze Józef Bokota we wspomnieniach- Miałem tylko jednego ułana ciężko rannego w szyję […].

 

Kłopoty z aprowizacją
Największą zdobyczą dla brygady są zapasy żywności i papierosy zdeponowane we wsi Wartkowice dla całej 30 dywizji niemieckiej: konserwy mięsne, cukier, suchary[…]. Starcza ich na cały czas bojów aż do Puszczy Kampinoskiej, czyli do 19 września. W tym całym bałaganie mowy nie było o jakimś regularnym zaopatrzeniu oddziałów- wspomina Józef Bokota.

 

Ranny w nogę
Niedaleko miejscowości Górki naszym ułanom zastępuje drogę niemiecka dywizja zmotoryzowana, skierowana spod Warszawy. Wywiązuje się ostra i zacięta bitwa. Dowódca pułku angażuje cały pułk z przydzieloną artylerią. Pułk ponosi dotkliwe straty. Rtm. Józef Bokota został poprzednio ciężko ranny, ma złamaną nogę. W jego szwadronie zginęli porucznik Godlewski, ppor. rez. Kostiuk, kilku ułanów jest ciężko rannych. Do wieczora droga na kierunku Puszczy Kampinoskiej jest otwarta. Po odpoczynku zgrupowanie posuwa się przez Puszczę Kampinoską w kierunku Warszawy przebijając się przez siły niemieckie.

 

Walki są ciężkie. Ranny pod Tułowicami gen. Grzmot-Skotnicki umiera następnego dnia, a obowiązki dowódcy Grupy Operacyjnej, w której składzie działał pułk, przejmuje gen. Abraham. Grupa kieruje się w kierunku zachodnim, w głąb Puszczy Kampinoskiej. W ciężkich marszach dociera do miejscowości Górki położonej około 16 kilometrów od Tułowic. Tam toczy 17 września wielogodzinny, zwycięski bój z nieprzyjacielem i w pierwszej fazie maszeruje w kierunku Modlina. Jednak dowódca Grupy zmienia rozkazy i kieruje oddziały na odsiecz Warszawie. Pułk bierze udział w zajęciu Sierakowa leżącego na wschodnim skraju Puszczy Kampinoskiej, niedaleko granic stolicy. Dowódca pułku płk Godlewski decyduje się na atak na umocnione pozycje nieprzyjaciela.

 

Na pomoc Warszawie – szarża pod Wólka Węglową
Jest pod wieczór 19 września, pułkownik Godlewski każe wydać komendy: „na koń!” Przechodzi 2 kilometry i napotyka na ogień nieprzyjaciela. Wbrew wrześniowym zwyczajom dowódca nie spiesza pułku tylko komenderuje: „szable w dłoń”. Pułk w linii szwadronów to znaczy szwadron za szwadronem w pewnej odległości, atakuje piechotę niemiecką. Niedobitki Niemców rzucają CKM-y i uciekają w las. […] Niemcy cofnęli się daleko , wyrąbany został wyłom, przez który w ciągu nocy przeszła cała kawaleria oraz część piechoty, która nadeszła w ten rejon. Rtm. Józef Bokota rusza spod leśniczówki w Sierakowie do stolicy. W bitwie pod Wólką Węglową nie brał udziału.

 

Szpital w oblężonej Warszawie
W dniu, w którym ZSRR napadł na Polskę, rtm. Józef Bokota znalazł się w warszawskim szpitalu – z pomocą pielęgniarki umył się i położył do łóżka, spał 24 godziny. Tymczasem Niemcy zaciskają pierścień oblężenia. Zbliża się 28 września – dzień kapitulacji. Oficerowie przychodzą do szpitala żegnać się przed pójściem do niewoli. Rotmistrz Sozański przynosi 10 butelek wspaniałego wina, wydobytego z palącego się Zamku Królewskiego. Józef Bokota zostaje w szpitalu i jako najstarszy stopniem ratuje tym zapasikiem wina chorych przez kolejne dni. Codziennie każdy z nich otrzymuje po lampce wina. Sozański zostawia również słoninę i jakieś suchary. Po klęsce lekarze przechowują Józefa Bokotę do czasu, kiedy wyleczony, z lewymi papierami jedzie do Krakowa.

 

Józef Link
Józef Link: tak brzmi konspiracyjne nazwisko żołnierza Polskiego Państwa Podziemnego. W Krakowie Tadeusz Komorowski (późniejszy Komendant Główny AK) mianuje go komendantem Obszaru Wojskowego, uniemożliwia to Józefowi Bokocie przedarcie się do Francji, do tamtejszego polskiego wojska. Kilka dni później jest już szefem sztabu Inspektoratu Krakowskiego ZWZ (podlegają mu województwa: Katowice, Kraków, Rzeszów, Przemyśl, powiaty: Olkusz, Pińczów, Miechów). Pracy ma ogrom.

 

Wywieźli żonę i dzieci
Jak grom uderzyła we mnie- pisze po latach Józef Bokota- wiadomość od znajomego ze Lwowa o wywiezieniu mej żony, dzieci i teściowej na Sybir. Przy pomocy jego znajomych w Krakowie kupuje trochę zimowej odzieży dla chłopców (buty, rękawice, czapki zimowe itp.). Wszystko to Jadwiga Bokota otrzymuje. Jego bliscy przeżyją: przez łagry, Buzułuk, ewakuowani do Iranu będą służyć w II Korpusie gen. Władysława Andersa. Z żoną Józef Bokota spotka się dopiero w 1948 roku, kiedy to na jego prośby Jadzia wróci z Anglii do kraju. Z synami – dopiero w roku 1959, kiedy to odwiedzi ich na emigracji.

 

I znowu w ułanach (ale zmotoryzowanych)
W 1944 roku Józef Bokota jest już zastępcą dowódcy w 106 Dywizji Armii Krajowej W jej skład wchodzą trzy pułki piechoty, 8 Pułk ułanów(podpułkownik Józef Bokota dowodzi nim), końcem lipca 1944 roku również brygadę kawalerii zmotoryzowanej. Nasz oficer, już w stopniu majora, znowu szkoli, dowodzi. Poza pseudonimem „Brzoza” przyjmuje ps. „Malina”. „Malina” jest z-cą dowódcy Krakowskiej Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej. Dowodzi 8 Pułkiem Ułanów AK kryp. „Ul”, „B/U”, „CC/U” (24 oficerów, 221 podoficerów i 1648 szeregowych) .

 

Nowe odznaczenia
Mjr. Józef Bokota kończy II wojnę z nowymi odznaczeniami. Są to: Virtuti Militarii IV klasy, Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Walecznych, Krzyż Armii Krajowej, Krzyż Partyzancki, medal Pro Fide et Patria i inne.

 

Witaj w obozie (Polski socjalistycznej)
Po wojnie Józef Bokota musi uczyć się cywilnych zawodów. „Ludowe” Wojsko Polskie nie potrzebuje sanacyjnych oficerów. Udaje mu się uniknąć więzienia. Zostaje hotelarzem: odnawia i zarządza najlepszym hotelem „Grand” we Wrocławiu. Tu również „przeszkadza” nowej władzy. W 1949 roku hotel przechodzi w ręce miasta. Józef Bokota otrzymuje wymówienie bez trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia. Dzięki dobrej radzie byłego podkomendnego z partyzantki, wtedy w SB, Józef Bokota gubi ślad po sobie i do śmierci Stalina, wraz z żoną ukrywał się w wiosce Chałupki. Pracuje w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”.

 

Ppłk Józef Bokota, lat 77. Jak wspomina jego bratanek Józef Bokota wujek wielokrotnie przyjeżdżał do Glinika po II wojnie światowej. To tutaj miał rodzinę, tę część pozostałą w kraju.

 

Czas na podsumowania
Państwo Bokotowie wracają do Wrocławia w 1954 roku. On pracuje w Spółdzielni Pracy Budowlanej, jako planista (już kolejny zawód). Mieszkają w niewygodnym pokoju sublokatorskim. Pomimo starań, dopiero w 1968 roku otrzymują mieszkanie: 17 metrowy pokój i 7-me-
trową kuchnię (łazienka i przedpokój wspólne). Tak traktowało się w Polsce Ludowej starych żołnierzy polskich. – pisze w „Ułańskich drogach” – Przeżyłem młodość i wiek średni w ciężkiej służbie. Wychowałem tysiące wspaniałych oficerów i żołnierzy. W czasie trzydziestoletniej służby wojskowej dziesięć lat spędziłem na wojnie w najcięższych warunkach, na pierwszej linii. […] Odbudowałem zniszczony pociskami i wyszabrowany hotel. Miasto nie dało na ten cel ani grosza. […] Porządkiem i organizacją zachwycali się lokatorzy, jak i władze, za to wszystko zwolniono mnie jak murzyna, który zrobił swoje i jest już niepotrzebny. […] Obecnie dla mnie brak było odpowiedniego samodzielnego mieszkania, traktowano nas, jako zło konieczne. […] Na starość pozostaliśmy z żoną samotni, w razie choroby nie będzie komu wody nam podać- tak ocenia swoje pozostanie w kraju ppłk. Józef Bokota.

 

Oddajcie bohaterom to, co bohaterskie
Ppłk. Józef Bokota inicjuje i współorganizuje Koło Pułkowe 14 pułku Ułanów Jazłowieckich we Wrocławiu, jest inwigilowany w PRL. Ginie w dość niejasnych okolicznościach 3 października 1978 roku we Wrocławiu. Pochowany na cmentarzu na Sępolnie we Wrocławiu , ekshumowany i pochowany ponownie w Panteonie Żołnierzy Polski Walczącej na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

 

Jan Flisak



Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Administratorzy i moderatorzy podejmą starania mające na celu usuwanie wszelkich uznawanych za obraźliwe materiałów jak najszybciej, jednakże nie jest możliwe przeczytanie każdej wiadomości. Zgadzasz się więc, że zawartość każdego wpisu na tej stronie wyraża poglądy i opinie jego autora a nie administratorów, moderatorów czy webmasterów (poza wiadomościami pisanymi przez nich) i nie ponoszą oni za te treści odpowiedzialności. Zgadzasz się nie pisać żadnych obraźliwych, obscenicznych, wulgarnych, oszczerczych, nienawistnych, zawierających groźby i innych materiałów, które mogą być sprzeczne z prawem. Złamanie tej zasady może być przyczyną natychmiastowego i trwałego usunięcia z listy użytkowników (wraz z powiadomieniem odpowiednich władz). Aby wspomóc te działania rejestrowane są adresy IP autorów. Przyjmujesz do wiadomości, że webmaster, administrator i moderatorzy tego forum mają prawo do usuwania, zmiany lub zamykania każdego wątku w każdej chwili jeśli zajdzie taka potrzeba. Jako użytkownik zgadzasz się, że wszystkie informacje, które wpiszesz będą przechowywane w bazie danych. Informacje te nie będą podawane bez twojej zgody żadnym osobom ani podmiotom trzecim, jednakże webmaster, administrator i moderatorzy nie będą obarczeni odpowiedzialnością za włamania hackerskie prowadzące do pozyskania tych danych.

5 × 4 =