nowy7_orkandopn

Potyczka podczas zrzutu. AK aresztuje por. „Orkana”

Dom przy ul. Szerokiej w Sędziszowie Młp. był skrzynką kontaktową, w nim między innymi byli zaprzysięgani żołnierze AK. Obecnie w tym miejscu znajduje się Budynek „B„ Zespołu Szkół Zawodowych w Sędziszowie Młp.FOTO: ARCHIWUM W. M. SKUZY

 

To już ostatni odcinek opowieści o losach oddziału partyzanckiego AK, dowodzonego przez por. Zbigniewa Neciuka – Szczerbińskiego ps. Orkan. Na rozkaz rzeszowskiego inspektoratu „Rzemiosło” oddział ubezpiecza przejęcie dwóch zrzutów w okolicy Dynowa i wsi Gwoźnica Górna. Nastaje zima i partyzanci zaprzestają akcji. Wiosną dowództwo AK decyduje o aresztowaniu „Orkana”, porucznik zostaje jednak szybko uniewinniony. Rozpoczyna się Akcja Burza. Po niej partyzanci wracają do domów i czekają na nadejście Armii Czerwonej.

 

Jest noc. „Orkan” wyznacza dogodne miejsca dla zasadzki na nieproszonych gości, którzy chcieliby zakłócić przebieg zrzutu. Oczekiwanie bardzo im się dłuży. Po usłyszeniu warkotu maszyn, na dużej polanie zapalają się ogniska w kształcie strzały. Samoloty zniżają lot i po wykonaniu rundy zaczynają zrzucać zasobniki, wyposażone w kolorowe spadochrony. Celność zrzutu jest idealna. Żołnierze z miejscowej placówki szybko przechwytują zasobniki i przywlekają je do pododwodu Oddziału Orkana i ich samych. Teraz, w krótkim czasie, gasną wszystkie ognie, oddala się szum samolotów i nastaje ciemna noc. Partyzanci rozwożą zasobniki na wskazane uprzednio meliny i marszem ubezpieczonym wycofują się bardziej na północ, gdzie w lesie, koło Niebylca, spędzają resztę nocy i następny dzień. Ludzie „Orkana” mają przygotowany suchy prowiant, za napój służy im woda z leśnego strumyczka. Nikt ich nie niepokoi i następnej nocy wracają w domowe pielesze.

News will be here

Mniej więcej w trzy tygodnie później odbywa się odbiór drugiego zrzutu. Sam odbiór i ubezpieczenie przebiegają równie gładko, jak w poprzednim wypadku. Znów pozostawiają zasobniki na upatrzonych melinach i wycofując się, szukają odpowiedniego lasu na nocleg i spędzenie następnego dnia.

Niestety, w drodze powrotnej ludzie Orkana natykają się na kilkuosobowy patrol, uzbrojony w karabiny i granaty. W pierwszej chwili Oddział Orkana nie orientuje się, z kim ma do czynienia, podpuszcza ich dość blisko swoich furmanek i dopiero charakterystyczne „z wit ki wy” – wyjaśnia od razu, z kim mają do czynienia. Ukraińcy również szybko orientują się w sytuacji i gęsto strzelając, zaczynają się wycofywać w kierunku widocznej na horyzoncie wsi. Ludzie „Orkana” dają się ponieść nerwom i podążają za nimi. Po chwili, w ich kierunku, pędzi około stu ludzi, uzbrojonych w broń maszynową i karabiny. Pociski zaczynają świstać partyzantom koło uszu i dowódca Zbigniew Neciuk- Szczerbiński orientuje się, że natrafili na jakąś potężnie uzbrojoną przez Niemców wieś nacjonalistów ukraińskich. Jedyną przewagą partyzantów jest szybkość, z jaką mogą odskoczyć w kierunku północno – zachodnim, w strony, które zna.

Oderwanie się od nieprzyjaciela udaje się. Tym niemniej w oddziale Neciuka jest trzech rannych, w tym jeden dość poważnie z postrzałem w miednicę, trzeba go szybko odstawić do szpitala w Rzeszowie, pod opiekę niezawodnego doktora Drobiewicza. Ranny partyzant wraca do oddziału dopiero po sześciu tygodniach, na szczęście bez oznak jakiegokolwiek kalectwa. Tak kończy się ich nieplanowana potyczka ze sfanatyzowaną wsią ukraińską w okolicy Gwoźnicy Górnej.

W czasie Akcji „Burza” ludzie „Orkana”, walcząc w odległości zaledwie 15 kilometrów od tej wsi, przypominają sobie o swojej porażce i częstują wieś zmasowanym ogniem karabinów maszynowych, podpalając pociskami świetlnymi kilka zabudowań.

Tymczasem jest rok 1943. Coraz zimniej jest na dworze. W końcu października spada niespodziewanie pierwszy śnieg, który wprawdzie utrzymuje się tylko kilka godzin, ale daje się srogo we znaki chłopcom. Noce są bardzo zimne i mimo że każdy z nich ma po dwa koce wojskowe, to wszyscy trzęsą się z zimna. Również ich konie nie najlepiej znoszą chłody i wilgoć, stają się smętne, mają zwieszone głowy i często się pokładają na wyściółce ze słomy, której im partyzanci nie żałują. Z inspektoratu nie nadchodzą dla leśnych ludzi żadne nowe rozkazy. Po naradzie z podkomendnymi, por. Zbigniew Neciuk-Szczerbiń-
ski proponuje częściowo umieścić ludzi w spokojnych wsiach. Również konie postanawia wstawić do stajni u pewnych gospodarzy. Melduje o tym inspektorowi okręgu. Ten wyraża zgodę na ten projekt. Neciuk zauważa, że ich wniosek przypada mu do gustu. Wyraźnie spada mu kamień z serca.

„Orkan” nareszcie ma okazję poświęcić więcej czasu rodzinie. W Rzeszowie czeka na niego żona, która jest w ostatnim miesiącu ciąży. Rodzina Neciuków – Szczerbińskich w atmosferze miłości i spokoju, przeżywa Święta Bożego Narodzenia. Jest choinka, pierwsza ich wspólna z żarówkami i szklanymi ozdobami. Przyszły tatuś kupuje bardzo ładny wózek dla dziecka i parę drobiazgów dla żony. Widzi, że największą radość sprawia jej to, że jest w domu. Zbyszek nie wychodzi prawie do miasta, ale jest przygotowany na najgorsze. Dwa wyjścia: jedno na główną klatkę schodową i drugie na boczną klatkę przez balkon gwarantują jako tako bezpieczną drogę ucieczki w razie wsypy.

Wreszcie 12 stycznia 1944 r. przychodzi na świat córeczka por. „Orkana”. Poród odbywa się w domu, w obecności znajomego lekarza i znajomej położnej. Przebiega gładko. Młody tatuś martwi się jednak o to, co czeka dziecko: „Cóż w mojej sytuacji mogę mu (dziecku – JF) dać, poza zgryzotą, wyssaną z piersi matki i niepewną przyszłością?”

Tymczasem w Sędziszowie i najbliższej okolicy nie dzieje się najlepiej. Urlopowani chłopcy z Oddziału Orkana nie zachowują się właściwie. Jak końcem stycznia 1944 roku dowiaduje się por. Zbigniew Neciuk-Szczerbiński, piją, na własną rękę likwidują bimbrownie, wywołują burdy i zaczynają zwracać na siebie uwagę. Dowódca musi pilnie wracać do Sędziszowa, aby mieć na oku swoich ludzi i przypilnować dyscypliny. Równocześnie „Orkan” dochodzi do przekonania, że w ostatnich miesiącach zbyt mało czasu poświęca placówce „Siła”. Przenosi się na melinę w samym Sędziszowie Młp. i nawiązuje kontakty z tymi wszystkimi, którzy mają w ręku nici oddziału i placówki.

Neciuk-Szczerbiński robi częste odprawy, przeglądy i szkolenia. Jego przyjazd do Sędziszowa Młp. wpływa korzystnie na rozluźnioną dyscyplinę. Niepokoją go nasilające się rozkazy w sprawie zwalczania ruchu komunistycznego. Wychodzą instrukcje w ramach tzw. „Akcji Antyk”. Neciuk nie bardzo zgadza się z założeniami wydawanych zarządzeń i instrukcji, czemu daje wyraz na jednej z odpraw u komendanta obwodu „Desera” w Dębicy.

Jego szczera wypowiedź nie zyskuje zwolenników. Po raz drugi Neciuk naraża się na uroczystości poświęcenia sztandaru w leśniczówce koło Dębicy, na której jest obecnych wielu oficerów inspektoratu „Rzemiosło”. W czasie części nieoficjalnej, przy wódce, Szczerbiński wraca do tematu relacji AK – AL i znowu spotyka się z nieprzychylnością obecnych. Jego sympatia do Armii Ludowej trwa od roku 1943, kiedy po raz pierwszy styka się z partyzantami oddziału AL-GL „Iskra” działającymi na najbliższych Neciukowi terenach, w okolicy Głogowa Małopolskiego. Oddział AL nie jest duży, ale nieźle uzbrojony, przeważnie w radziecką broń. Na jego koncie, wg „Orkana”, jest wiele udanych akcji, z których najważniejsza to zdobycie, splądrowanie i spalenie ratusza w Głogowie. Przy okazji zniszczono i spalono wszelkie spisy kontyngentowe. Partyzanci z AL.-GL dokonali również licznych, śmiałych napadów na posterunki granatowej policji w powiecie łańcuckim. Ta działalność, zdaniem por. Zbigniewa Neciuka-Szczer-
bińskiego, musiała każdego uczciwego człowieka nastroić sympatią dla tych ludzi.

Gdy tylko wiosną 1944 roku ociepla się, natychmiast por. „Orkan” przystępuje do mobilizacji swego oddziału. Znów kilka tygodni upływa, zanim doprowadza jego szeregi do poprzedniego stanu. Chłopcy mają duże zaległości w formie fizycznej, należy również doprowadzić broń do idealnego stanu. Wyrzutnia rakiet V2 w Bliźnie powoduje wzmożenie czujności na terenie poligonu SS. Wzmacnia się ochrona, leśne dukty i drogi bardzo często patrolują wzmocnione oddziały SS. Wszystko to zmusza Orkana do poważnego rozpatrzenia możliwości przeniesienia miejsca biwakowania jego oddziału w dalsze, spokojniejsze okolice. Wybór pada na okolice Janowa Lubelskiego. Liczne oddziały partyzanckie, działające na tamtych terenach, mogły „naszym leśnym ludziom„ ułatwić zaaklimatyzowanie się, nawiązanie koniecznych nowych kontaktów, a nawet umożliwić fuzję z innymi oddziałami. Wszystkie swoje trudności i projekty przedstawia por. Neciuk-Szczerbinski, oficer AK, w raporcie skierowanym do inspektoratu w Rzeszowie. W odpowiedzi przychodzi rozkaz wstrzymania jakichkolwiek przygotowań i oczekiwania na dalsze rozkazy.

Po kilku dniach por. „Orkan” otrzymuje wezwanie do osobistego stawienia się w oznaczonym dniu i godzinie w Sędziszowie Młp., skontaktowania się z ppor. Narogiem, który da mu kontakt do inspektora okręgu „Rzemiosło”. Neciuk przybywa w określonym dniu do Sędziszowa Młp i zostaje przekazany trzem nieznanym mu żołnierzom, którzy mają go doprowadzić na melinę, gdzie ma być inspektor. W czwórkę docierają do Bystrzycy, gdzie żołnierze prowadzą Neciuka do stojącego na uboczu domu. Tam oczekuje go komendant miejscowej placówki i jakiś drugi człowiek, z ręką w kieszeni. Komendant miejscowej placówki bez ceregieli oświadcza por. „Orkanowi”, że „w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej zostaje aresztowany…”. Neciuk nie zadaje pytań, sądząc, że zachodzi jakaś tragiczna pomyłka. Towarzyszący mu żołnierze przeprowadzają rewizję aresztowanego, zabierają mu zza pasa pistolet, zapasowe magazynki i granat.

Odprowadzają go do piwnicy, solidnie zaryglowanej, częściowo wypełnionej ziemniakami. Jest wilgotna i ciemna. Uprzedzają więźnia, że w razie próby ucieczki wartownicy mają rozkaz strzelania bez uprzedzenia. Na pocieszenie pozostaje Neciukowi informacja, że jego sprawa jest rozpatrywana przez Wojskowy Sąd Specjalny i w ciągu kilku dni ma zostać wyjaśniona. Por. Zbigniew Neciuk – Szczerbiński ps. „Orkan” ma wiele czasu na przemyślenia, jest dwa razy dziennie – o świcie i wieczorem – wyprowadzany pod opieką trzech ludzi, uzbrojonych w automaty, w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych. Jedzenie do piwnicy donoszą również przy zachowaniu daleko idącej ostrożności. Tak mija cztery doby. Neciuk, z tego jak odnoszą się do niego wartownicy, domyśla się, że przedstawiono go im jako bardzo groźnego konfidenta lub zdrajcę. Strażnicy nie odzywają się do niego, a próby nawiązania rozmowy kwitują ostrzeżeniem, aby siedział cicho, bo jego godziny są policzone.

Czwartej doby komendant miejscowej placówki osobiście wyprowadza więźnia z piwnicy i wiedzie go do domu, gdzie czeka na niego inspektor. Ten, po powitaniu „Orkana”, jakby nigdy nic wręcza mu pistolet, uprzedzając, że nie jest nabity. Na krótkiej przechadzce, w cztery oczy, inspektor „Rzemiosła” oświadcza Neciukowi, że był on oskarżony o samowolę, komunistyczne sympatie, niewykonywanie rozkazów i chęć dezercji wraz z oddziałem. Wyrok śmierci wisiał na przysłowiowym włosku. Zbigniew Neciuk wybucha nagromadzonym żalem i uczuciem niesprawiedliwości. Przecież o mało co nie skończył z kulą w głowie, a co gorsze, z piętnem zdrajcy!

Po szczerej rozmowie inspektor, jako dowód przywróconego zaufania dla Orkana, oddaje mu zapasowe magazynki z amunicją i granat, skonfiskowane cztery dni wcześniej. Neciuk, w sposób manifestacyjny, napełnia magazynek amunicją, wprowadza nabój do lufy i wolno zabezpiecza pistolet. Granat umieszcza za swoim paskiem. W tym czasie inspektor nie spuszcza Neciuka z oczu, a ręki nie wyciąga z wypchanej kieszeni prochowca. Rozstają się w zgodzie, ale wolny już Neciuk-Szczerbiński idzie jak pijany i nie bardzo wie, co z sobą zrobić. Ma rozkaz za dwa dni, skontaktować się z dowódcą obwodu celem ustalenia planu dalszego działania. Neciuk jedzie do domu, do Rzeszowa, ale cały następny dzień jest w ponurym nastroju. Z żoną nie może szczerze porozmawiać (kwestia jego aresztowania, na polecenie przełożonych ma zostać tajemnicą), nie może zrzucić z siebie tego poczucia niezasłużonej krzywdy, jaka go spotkała. Pytania zaniepokojonej żony zbywa półsłówkami, dusi się w czterech ścianach. Chce być z partyzancką bracią, z tymi, z którymi tyle przeżył i których przywiązania i szczerości jest pewien.

Neciuk przybywa na rozmowę z komendantem obwodu. Ten znów tłumaczy całą sprawę aresztowania, podobnie jak inspektor, koniecznością wzmożonej czujności. Przypomina o objawach rozprężenia w Oddziale Orkana, szczególnie powszechnych w okresie zimowym. Ich dowódca wyjaśnia, że jest to wynikiem braku zajęć dla partyzantów. Wyjaśnia swoje sympatie dla wszystkich, którzy walczą, jego zdaniem, o wolną Polskę. Por. Zbigniew Neciuk-Szczer-
biński otrzymuje rozkaz zajęcia się wyłącznie oddziałem, intensywnym szkoleniem i przekazania agend placówki jego zastępcy, który z kolei, w odpowiednim czasie, na okres Akcji „Burza”, przekaże zmobilizowaną placówkę wyznaczonemu dowódcy. Oddział Orkana, w czasie tej akcji, będzie stanowił obwód dowódcy dywizji AK. To postanowienie zwalnia Neciuka od prac sztabowych, związanych z przygotowywaniem planów akcji. Jest mu to bardzo na rękę. Możliwość wykorzystania ruchliwego, bojowego oddziału wszędzie tam, gdzie będzie duże zagrożenie, uśmiecha mu się i stwarza perspektywy ciekawych akcji bojowych.

Od prawej: Jerzy Bratnikow, Wanda Maria- Skuza, Stanisław Jagoda prawdopodobnie wewnątrz zakładu fotograficznego na ul. Szerokiej.

Po powrocie do oddziału leśnego „Orkan„ zastaje tam już porządek, zaprowadzony przez jego zastępcę. Dowódca tłumaczy „napalonym na szybkie akcje” partyzantom, że w obecnym czasie cały wysiłek należy skierować na przygotowanie się do przekształcenia oddziału partyzanckiego w prawdziwy oddział regularnej armii. Na pierwszy plan idzie szkolenie, dokręcanie dyscypliny i wpajanie konieczności unikania niepotrzebnych strat. Każdy człowiek, w przededniu pokoju jest na wagę złota.

A sytuacja staje się coraz bardziej gorąca. Cofające się wojska niemieckie są najlepszym dowodem, że przegrana hitlerowców na wschodnim froncie jest przesądzona. Doniesienia o dywanowych nalotach na miasta niemieckie, o gruzach na miejscu dawnych miast, objawy rozprzężenia w Wehrmachcie – wszystko to raduje i napawa optymizmem partyzantów. Szybkimi krokami zbliża się lato 1944 roku.

Mobilizacja do Akcji „Burza„ rozpoczyna się w pierwszych dniach lipca 1944 roku. Coraz częściej partyzanci mają na swoim terenie gości z komendy obwodu, a nawet komendy głównej. Pewnym utrudnieniem w działaniach jest stopniowe wycofywanie się potężnej armii Grossdeutschland. SS-mani kwaterują we wsiach, w których dotychczas Oddział Orkana był niepodzielnym gospodarzem. Neciuk zajmuje się już tylko oddziałem. W końcu czerwca komendę placówki „Siła” przekazuje komendantowi podokręgu płk. Kazimierzowi Putkowi ps. Zworny, dowódcy pułku, wchodzącego w skład 24 Dywizji AK, którą dowodzi płk. Adam Lazarowicz ps. Klamra.Część ludzi z placówki „Siła” bierze udział w zdobywaniu poligonu w Bliźnie.

W tym czasie reszta 24 Dywizji AK ma również pełne ręce roboty. Szarpią cofające się oddziały niemieckie, zastawiają pułapki na drogach ich wycofywania się tak, że praktycznie w końcu lipca cały ich obszar, poza głównymi drogami i linią kolejową, jest wolny. Oddział Orkana, który stanowi odwód dyspozycyjny dywizji, jest w czasie całego okresu trwania Akcji „Burza„ w ruchu. Przemierza kilkakrotnie duże przestrzenie, od Tarnobrzega po Jasło i od Dębicy po Jarosław. Partyzanci staczają wiele większych i mniejszych potyczek, wielu odznacza się wybitnym męstwem, inicjatywą i pogardą śmierci. Ich straty to czterech zabitych oraz kilku lżej i ciężej rannych. Sam dowódca por. „Orkan”, poza lekkim zranieniem pociskiem z peemu w kręgosłup, nie odnosi żadnych, poważniejszych kontuzji. Pocisk udaje się sanitariuszowi wyciągnąć bez trudu, przy pomocy zwykłej pensety, kula oparła się o wyrostek ościsty kręgu. Po założeniu opatrunku i zatamowaniu krwawienia, w ciągu następnej godziny Orkan siedzi na koniu i nadal dowodzi akcją.

Ich konie spisują się na medal, tak jakby rozumiały, że należy dobyć wszelkich sił, aby unieść ich ze stref zagrożenia. Szczególnie kary „Szatan„ Zbigniewa Neciuka – Szczerbińskiego przywiązał się do jeźdźca. Nie tylko je mu z ręki, szuka w kieszeniach smakołyków w postaci marchwi i chodzi za „Orkanem”, jak oswojony pies.

Akcja „Burza” dogasa, brakuje celów walki. Ten czy ów partyzant rozmyśla, czy cała ta akcja, poza aspektem politycznym, ma jakieś znaczenie. Kontekst polityczny jest wyraźny – chodzi o uchwycenie władzy przed wkroczeniem na tereny polskie Armii Czerwonej, o manifestację, udokumentowanie siły podziemia AK. Chłopcy, znużeni bojami i codziennym trudem wojaczki, zdradzają chęć do rozchodzenia się po domach. Dowódca nie znajduje argumentów, aby powstrzymać te, bądź co bądź, naturalne odruchy.

Na kilka dni przed wkroczeniem na tereny wokół Ropczyc i Sędziszowa Młp. Armii Czerwonej, w Bratkowicach, które to opuściły już ostatnie oddziały Waffen SS, odbywa się uroczystość dekoracji Krzyżem Walecznych niektórych, bardziej zasłużonych w boju, partyzantów. Między innymi por. Zbigniewa Neciuka-Szczerbińskiego ps. Orkan. W czasie małego przyjęcia z okazji odznaczeń, wyciągają na szczere rozmowy ich dowódców. Neciuk zadaje jednoznaczne pytanie: Jak zachować się po wkroczeniu Armii Czerwonej? Wyraźnej odpowiedzi nie dostaje. Według dowódcy dywizji, należy znowu zejść do podziemia i czekać.

Neciuk nie uzyskuje odpowiedzi na pytanie: Jak dowódca dywizji wyobraża sobie zorganizowanie konspiracji, gdy po pełnej dekonspiracji w czasie Akcji „Burza” każdy zna każdego? Partyzanci z Oddziału Orkana wracają na swe dawne leże z zamiarem likwidacji ich „gospodarstwa”. Mają sporo sprzętu, żywności, bielizny, koców i innych rzeczy, które należy rozdzielić między chłopców. Poza tym, należy coś zrobić z końmi i wozami. Naradzają się podczas odprawy partyzanckiej. Każdy zabiera swoją broń i to, co tylko chce zabrać. Chłopcy pytają swego dowódcę, co on będzie dalej robił. „Orkan” odpowiada bez ogródek, że wojna się nie kończy i że czeka tylko na możliwość wstąpienia do regularnej armii. W praktyce znaczy to wstąpienie do II Armii Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Karola Świerczewskiego, co po Akcji „Burza” rzeczywiście następuje. Wielu wyraża chęć dalszej walki, ale są i tacy, którzy otwarcie mówią: wystarczy już tej wojaczki. Chcą wypocząć w domu i zacząć normalne życie.

Nadchodzi dzień rozstania. Znowu leje się dużo samogonu, znów partyzanci mają doskonały obiad, ostatni pod wysmukłymi sosnami. Chłopcy odchodzą pojedynczo i w małych grupkach. Neciuk, wraz ze swoim adiutantem Zbyszkiem, konno docierają do Bratkowic, gdzie u zaufanego chłopa zostawiają wierzchowce z ostrym nakazem, aby ten o nie dbał. Poprzednio chłop otrzymuje cały przydział koców, bielizny i innych rzeczy, które przypadają na tę dwójkę do podziału.
Oddział Orkana przestaje istnieć i tylko ziejące pustką ziemianki oraz prowizoryczna stajnia dla koni, a także ślady ognisk i chytrze zamaskowana kuchnia w lesie świadczą o tym, że w tym miejscu „leśni ludzie „Orkana” zostawili część swej górnej i chmurnej młodości.

Jan Flisak



Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Administratorzy i moderatorzy podejmą starania mające na celu usuwanie wszelkich uznawanych za obraźliwe materiałów jak najszybciej, jednakże nie jest możliwe przeczytanie każdej wiadomości. Zgadzasz się więc, że zawartość każdego wpisu na tej stronie wyraża poglądy i opinie jego autora a nie administratorów, moderatorów czy webmasterów (poza wiadomościami pisanymi przez nich) i nie ponoszą oni za te treści odpowiedzialności. Zgadzasz się nie pisać żadnych obraźliwych, obscenicznych, wulgarnych, oszczerczych, nienawistnych, zawierających groźby i innych materiałów, które mogą być sprzeczne z prawem. Złamanie tej zasady może być przyczyną natychmiastowego i trwałego usunięcia z listy użytkowników (wraz z powiadomieniem odpowiednich władz). Aby wspomóc te działania rejestrowane są adresy IP autorów. Przyjmujesz do wiadomości, że webmaster, administrator i moderatorzy tego forum mają prawo do usuwania, zmiany lub zamykania każdego wątku w każdej chwili jeśli zajdzie taka potrzeba. Jako użytkownik zgadzasz się, że wszystkie informacje, które wpiszesz będą przechowywane w bazie danych. Informacje te nie będą podawane bez twojej zgody żadnym osobom ani podmiotom trzecim, jednakże webmaster, administrator i moderatorzy nie będą obarczeni odpowiedzialnością za włamania hackerskie prowadzące do pozyskania tych danych.

dziewiętnaście + trzynaście =