Wracam do szeregu
Z O. Michałem Drausem gwardianem z klasztoru OO. Kapucynów z Sędziszowa, który kończy sześcioletnią kadencję i wyjeżdża rozmawiamy o pobycie w Sędziszowie i przyszłości.
Jak zapamięta Ojciec Sędziszów?
Pochodzę z Sędziszowa, mój dziadek był w klasztorze organistą, więc Sędziszów zawsze lubiłem, był obecny w moim życiu, nie mieszkałem tu, ale jak się rodziłem, to rodzice mieszkali w Sędziszowie.
Najzabawniejszy moment podczas pobytu w Sędziszowie?
W tym momencie nic takiego mi nie przychodzi do głowy. Zabawne to były historie z O. Wiesławem i innymi braćmi już nieżyjącymi. Jak żyli, przychodzili, rozmawiali, opowiadali zabawne historie, przypominało im się coś.
Czym był ten okres urzędowania dla Ojca jako gwardiana?
Na pewno to ważne doświadczenie życiowe, ważne, bo jak się jest przełożonym, to się uczy pokory…
Trochę przekornie…
Dokładnie, wydawać by się mogło, że powinno się osiągać sukces, a to właśnie wtedy odkrywa się siebie. Odkrywam siebie i zaczynam poznawać swoje ograniczenia i słabości.
Jak zakonnicy radzą sobie z tym, że ciągle gdzieś muszą się przenosić?
My to zakładamy z góry już wcześniej, że jesteśmy we wspólnocie, która nie jest na miejscu, ale jest wędrująca. Mówimy, że mamy życie jak Stachura, że jesteśmy ludźmi drogowymi, a nie stałymi (śmiech). Zakładamy, że jesteśmy w drodze, sentymenty są, ale trzeba sobie z nimi radzić.
Jak obejmował Ojciec urząd, to zastanawiał się, czy podoła temu wyzwaniu? Były wątpliwości?
Wręcz przeciwnie. Byłem przekonany, że sobie świetnie poradzę i tak jak powiedziałem wcześniej, poznawałem swoje ograniczenia.
Gdzie teraz Ojciec pojedzie i jaką funkcję będzie sprawował?
Pojadę do klasztoru w Nowej Soli koło Zielonej Góry, tam, gdzie byłem 15 lat temu i będę po prostu w szeregu.
Za karę?
(Śmiech) U nas w klasztorze już tak jest, że kadencje się kończy i wraca się do szeregu. Przynajmniej rok trzeba mieć przerwy, żeby móc być znów przełożonym. W klasztorze to nie działa na zasadzie kariery, że jak się coś osiągnęło, to już się niżej nie schodzi, a że jak już niżej, to jest to kara. Przeciwnie. Tutaj są osoby, które były moimi podwładnymi, a kiedyś wychowawcami, przełożonymi.
Co by chciał powiedzieć Ojciec na pożegnanie sędziszowianom?
Nie chciałbym moralizować, bo to nie jest bardzo chrześcijańskie… Dzisiaj, kiedy rozmawiamy, jest Dzień Ojca i jeśli ludzie w Sędziszowie chcieliby przyjąć dobrą radę, to może taką, żeby ojcowie nie odjeżdżali od swoich rodzin, tylko byli razem, czy tu, czy tam, ale razem. Bo inaczej rodzą się eurosieroty. Tak, ojcowie są bardzo ważni.
Podobne wpisy