Basia idzie z Jankiem wykonać wyrok na Halickim…
SĘDZISZÓW MŁP.♦ Niemcy przesiedlili jej rodzinę do Sędziszowa. Tutaj staje się żołnierzem. Doskonale włada bronią, przemyca pistolety i karabiny, pozyskuje i przekazuje informacje. Mowa o Barbarze Kasechube, pseudonim Chomik. Basia razem z ukochanym, Jankiem Zawiszą z Przedboża, jesienią 1943 roku postanawia wykonać wyrok na kacie Kolbuszowej, komendancie tamtejszej policji… Tak zaczyna się dramat, w którym ginie Jan. Basia ranna w nieudanej akcji trafia do niewoli, a potem do obozu śmierci.
Barbara Kasechube jest patronką II Sędziszowskiej Drużyny Harcerek „Drzewo”. Kilka dni temu, 22 lutego druhny i druhowie obchodzili Dzień Myśli Braterskiej. Dzisiaj my przypominamy patronkę harcerek, bo jest świadectwem niezwykłej odwagi i poświęcenia dla sprawy wolnej Polski.
Z dalekiego kraju
Barbara Kasechube rodzi się w 1922 roku w Warszawie. Jest córką Józefa Kasechube ze skandynawskiego rodu i Katarzyny Demientiew, Tatarki znad Jeniseju. Wychowuje się w Inowrocławiu, gdzie pracuje jej ojciec inżynier. W czerwcu 1939 roku kończy gimnazjum i zdaje małą maturę.
Plany młodej ambitnej dziewczyny przerywa i gwałtownie zmienia II wojna światowa. Zimą 1940 roku hitlerowcy wysiedlają ją wraz z ojcem, matką i bratem Zbigniewem do Sędziszowa Młp. Rodzina zamieszkuje w domu opodal dzisiejszego Domu Kultury. Ojciec Barbary podejmuje pracę w Zakładach Przemysłowych Jurkowskiego przy produkcji wozów.
Basia wstępuje do Armii Krajowej
Ta urodzona harcerka wstępuje wiosną 1942 roku do konspiracji. Zostaje łączniczką placówki AK Sędziszów I – kryptonim „Sława”. Przyjmuje pseudonim „Chomik.” Jest również łączniczką mało znanej Placówki „Siła” (następnie Wydzielonego Oddziału Kedywu – AK podporządkowanego Rzeszowowi).
Ta impulsywna, nieco egzaltowana dziewczyna, czyli Barbara Kasechube w pracach konspiracji bierze udział z wielkim zapałem.
Bez mrugnięcia okiem
Wiele w tym czasie jest dziewcząt zdolnych do poświęceń dla niepodległości ojczyzny, ale Basia przewyższa je w ofiarności i samozaparciu, a nade wszystko w odwadze i żądzy walki z bronią w ręku. Jej dowódca, Zbigniew Neciuk – Szczerbiński, ps. „Orkan”, wspomina „…Basia znała wszystkie miejsca naszego postoju, szereg nazwisk i pseudonimów partyzantów i żołnierzy placówki, wszystkie moje meliny w Rzeszowie i Sędziszowie, mój pseudonim i rysopis, wiedziała o wielu sprawach jako ta, której powierzano najwięcej spraw. Wykazywała się niebywałą dzielnością i odwagą, przewoziła bez mrugnięcia okiem broń, sama nieźle posługiwała się pistoletem i granatem”.
Prawie normalne życie
Barbara Kasechube nie zaniedbuje nauki. Uczęszcza na tajne komplety „Kuźnicy”, kończy liceum i w 1943 roku zdaje dużą maturę. W międzyczasie rozkwita okupacyjne uczucie. Poznaje o rok od siebie młodszego Janka Zawiszę. Ten urodzony w Przedborzu syn rolnika, absolwent Gimnazjum w Kolbuszowej, harcerz w czasie wojny pracuje w Sędziszowie w Zakładach Przemysłowych.
Tutaj również wstępuje do Armii Krajowej. Środowisko „przesiedleńców” bawi się razem z „tubylcami”. Są młodzi, chcą zwyczajnie żyć. Choć jest wojna, to przyjaciele, kiedy tylko mogą, oddają się beztroskim spacerom, majówkom, sylwestrom…
Halicki i tragedia
Kilkadziesiąt kilometrów do Sędziszowa, w Kolbuszowej, jak wszędzie trwa terror. Szczególnym okrucieństwem wyróżnia się Włodzimierz Halicki. Za zbrodnie na narodzie polskim tajny Wojskowy Sąd Specjalny podziemnych struktur Rzeczpospolitej Polskiej wydaje w końcu wyrok śmierci na tego kata, komendanta policji kryminalnej i nacjonalisty ukraińskiego.
Wyrok mają wykonać żołnierze AK, ale następuje seria niespodziewanych zdarzeń. Zadanie likwidacji Halickiego otrzymują Józef Cisło, ps. „Pantera” i Antoni Wołowiec, ps. „Cezar”. Zasadzają się na komendanta w podkolbuszowskiej Widełce. W decydującym momencie zawodzi ich broń. Amunicja nie odpala i pistolety zamachowców stają się bezużyteczne. Włodzimierz Halicki odbezpiecza broń i oddaje w stronę akowców serię z karabinu maszynowego. Obaj giną na miejscu.
Amunicja po raz drugi
Drugą nieudaną próbę wykonania wyroku na Halickim przeprowadza czwórka dywersantów z kolbuszowskiego obwodu AK. Oni również mają problemy z amunicją. Na szczęście akowcom udaje się bezpiecznie uciec z miejsca zasadzki. Halicki nadal żyje, a Janek Zawisza tym boleśniej przeżywa śmierć swojego najbliższego przyjaciela, „Pantery”. Chce zemsty.
Tymczasem komendant Halicki nadal może wydawać kolejnych Polaków, mordować ich i prześladować. Janek bezsilnie miota się w swojej złości i bólu po stracie przyjaciela. Postanawia działać na własną rękę. Basia Kasechube idzie za nim do Kolbuszowej. Oboje postanawiają dochodzić sprawiedliwości.
Nieudana akcja, dwie relacje
To, co dzieje się, kiedy przybywają do Kolbuszowej, znamy z dwóch relacji, sędziszowskiego środowiska akowców i z relacji kolbuszowskiej. Choć one się nie wykluczają, to przedstawiają nieco inny przebieg akcji, która zakończy się tragedią.
Według relacji znanej sędziszowskim żołnierzom AK, 22 października 1943 roku Barbara Kasechube, ps. „Chomik” i Jan Zawisza, ps. „Lis” udają się do Kolbuszowej i czekają przy drodze do Nowej Wsi na pojawienie się Halickiego. Zamiast niego napotykają patrol żandarmerii niemieckiej. Ten wobec późnej pory, żąda wylegitymowania się. Basia i Janek nie mają dokumentów, dlatego używają swoich pistoletów. Żandarmi padają martwi.
Rzuca się na granat
Para uzbrojona w pistolety i cztery granaty „filipinki” (z wytwórni AK) chowa się w pobliskim budynku, należącym do pani Stanisławy Gródeckiej. Z piwnicy ostrzeliwują niemieckich żołnierzy, którzy przybywają zwabieni odgłosami strzałów. Amunicja szybko się wyczerpuje, dlatego Basia i Janek bronią się granatami wroga, które odrzucają na faszystów.
W końcu w beznadziejnej sytuacji „Lis” postanawia się sam zabić, kładzie się na granat i detonuje go. Silny organizm przetrzymuję ciężkie postrzały, mimo rozerwanych wnętrzności „Lis” nadal żyje. Hitlerowcy wywlekają dogorywającego Janka z piwnicy i dobijają go. Basia, również ranna ostaje się żywa. Niemcy postanawiają ją oszczędzić, nie chcą tracić źródła informacji.
Druga relacja, inne miejsce
Kolbuszowska relacja, zamieszczona w „Roczniku Kolbuszowskim” Nr 2/1987 autorstwa Haliny Dudzińskiej i zatytułowana „Kolbuszowianie w niemieckich obozach śmierci” różni się w wielu miejscach od tej znanej w Sędziszowie. Zgodnie z nią, 20 października Jan Zawisza i Barbara Kasechube przybywają do Kolbuszowej, do domu Gródeckich.
Janek zna domostwo, bo mieszkał tam przed wojną na stancji, a później czasem tam zaglądał. Następnego dnia przed godziną 15:00 wspólnie z Basią udaje się na ulicę 3-Maja, gdzie mieści się starostwo, a w nim pracuje Halicki. Są jednak w głębi ulicy, daleko od urzędu i nadziewają się na Niemców.
Są zmuszeni strzelać do wroga. Para następnie ucieka przez pola do domu Gródeckich (w okolicach dzisiejszego stadionu). Nie zastają domowników, mimo to wchodzą do wnętrza budynku. Myją się. Nieopatrznie pozostawiają na widoku zakrwawione rzeczy. Następnie ukrywają się na stryszku komórki stojącej na podwórzu.
Pościg
Żandarmi niemieccy zaalarmowani strzałami przyjeżdżają na miejsce, gdzie doszło do strzelaniny. Rozpoczynają pogoń. Pytają Polaków pracujących na polach i dzięki ich wskazówkom docierają do domu Gródeckich. Widzą porzucone rzeczy i odkrywają miejsce ukrycia Basi i Janka.
Zasypują je granatami i kulami. Janek Zawisza znajduje się bliżej drzwiczek strychu. Ogień Niemców masakruje jego ciało. Kiedy ze stryszku nie dochodzą już odgłosy życia, żandarmi otwierają drzwi i ściągają na dół Janka. Widzą, że jeszcze żyje, więc go dobijają strzałem z broni palnej. Barbara jest lekko ranna, hitlerowcy transportują ją do Rzeszowa.
Niemcy szybko ustalają nazwisko zabitego chłopca i zawiadamiają Gestapo w Rzeszowie. Do domu Zawiszów do Przedborza rusza oddział gestapowców. Matka i siostra Janka uciekają. Kule ich nie dosięgają. Ojciec, Andrzej Zawisza ginie zastrzelony opodal domu.
Rozbieżności do pogodzenia
Obie relacje zupełnie się nie wykluczają. Są zbieżne w kluczowych kwestiach. Meldunek o tragedii w Kolbuszowej złożyła w Sędziszowie łączniczka Wanda Maria Skuza ps. „Boa”. Wielokrotnie rozmawiał z nią autor tego tekstu: mówiła o determinacji „Lisa”. Jej zdaniem tak się spieszył, że nie zabrał ze sobą Ausweisu, Basia również nie zdążyła…
Zdaniem Skuzy, osaczeni Zbyszek i Basia usiłowali zabić się, aby nie wpaść żywymi w ręce okupanta. Zdawali sobie sprawę, że ich akcja, a tym bardziej możliwość wymuszenia zeznań w katowniach niemieckich stwarzała olbrzymie zagrożenie dla ich przyjaciół, dla kolegów i koleżanek z AK.
Alarm w Sędziszowie
W Sędziszowie Młp. i okolicy, zgodnie z zasadami konspiracji AK-owcy wprowadzają stan alarmowy. Wszyscy, którzy mieli jakikolwiek kontakt z „Chomikiem” są natychmiast ukrywani. Myśli się o planie odbicia bohaterki. Niestety. „Chomik” leży w separatce w szpitalu w Rzeszowie, jest bardzo pilnie strzeżona przez SS. W szpitalu stale utrzymywany jest dwuosobowy posterunek.
Jego lokalizacja, w pobliżu dużych jednostek żandarmerii i lotnictwa uniemożliwia jakąkolwiek polską akcję. Nawet polscy lekarze nie mają dostępu do Barbary Kasechube. Ona jest ciężko ranna i nieprzytomna. Akcja odbicia nie ma więc żadnych szans powodzenia.
Szpital, tortury, obóz
Barbara Kasechube po podleczeniu zostaje przeniesiona do więzienia na zamku w Rzeszowie. Przez kilka tygodni niemieccy oprawcy z całą bezwzględnością usiłują skłonić ją do zeznań. Mimo tortur niczego się nie dowiadują. Wreszcie kierują Barbarę do obozu zagłady w Pustkowie.
Wobec zbliżania się frontu wschodniego Barbarę wraz z innymi więźniami Niemcy transportują do obozu zagłady w Ravensbruck, a następnie do Sachsenhausen. Tam hitlerowcy mordują ją 5 grudnia 1944 roku.
Wojnę przeżył brat Basi, Zbigniew Kasechube, pseudonim „Tur”, on również był żołnierzem ZWZ – AK, niezwykle oddanym sprawie polskiej. W 1944 na skutek eksplozji granatu stracił wzrok. Nadal żyje i pracuje jako masażysta.
Egzekucja Halickiego
W kilka miesięcy po tragicznej akcji z udziałem Janka Zawiszy i Basi Kasechube, w dniu 15 marca 1944 roku żołnierze AK wreszcie likwidują komendanta Włodzimierza Halickiego. Wyrok wykonuje kolbuszowski oddział dywersyjny „Huragan” pod dowództwem Władysława Micieka ps. „Mazepa”.
Giną też współpracownicy Halickiego. Jego najbliższy kompan, Ukrainiec Batko na mocy wyroku WSS zostaje zabity 30 lipca 1943 roku w Łętowni. Z kolei egzekucji gestapowców Pottenbauma i Flaschke dokonuje 25 maja 1944 roku w Rzeszowie patrol dywersyjny AK.
Tak o niej pamiętamy
Były komendant obwodu dębickiego ZWZ – AK por. cz. w. Antoni Cwen (1901-1985), pseudonim „Maszynowski”- „Ryś” w latach osiemdziesiątych wystąpił z wnioskiem o nadanie Barbarze Kasechube Krzyża Armii Krajowej. Jej nazwisko umieszczono na tablicy pamiątkowej w Gimnazjum im. Króla Jagiełły w Dębicy.
Z kolei II Sędziszowska Drużyna Harcerek „Drzewo” w Sędziszowie Młp. przyjęła imię tej aktywnej harcerki, łączniczki i żołnierza wolnej Polski.
Podobne wpisy